Zaduch tropikalnej nocy nieco zelżał, kiedy od strony rzeki Chindwin, najważniejszego dopływu Irrawadi zerwał się lekki wietrzyk. Deszcz przestał padać, co na początku pory monsunowej, która zaczęła się zaledwie dziesięć dni wcześniej było rzeczą dość niezwykłą. Trzech skośnookich żołnierzy ukrytych w płytkim, błotnistym wykopie na skraju dżungli odetchnęło. Jeden z nich czyścił karabin Lee Enfield, podczas gdy drugi zeskrobywał zakrzywionym nożem kukri błoto z butów. Trzeci wpatrywał się w ciemną ścianę lasu odległą o kilkadziesiąt metrów.