Był piękny, słoneczny dzień. Kilkuosobowa grupka dzieci szła do szkoły. Jeden z chłopców nagle pochylił się i podniósł z ziemi mydlo. Wtedy od tylu zaszedl starszy pan I namydlił chłopcu buzię, ręce, spłukał to w pobliskiej kałuży i robiac znak krzyza poderznal chlopcu gardlo. Na ten widok pozostale dzieci
Był piękny, słoneczny dzień. Kilkuosobowa grupka dzieci szła do szkoły. Jeden z chłopców nagle pochylił się i podniósł z ziemi mydlo. Wtedy od tylu zaszedl starszy pan I namydlił chłopcu buzię, ręce, spłukał to w pobliskiej kałuży i robiac znak krzyza poderznal chlopcu gardlo. Na ten widok pozostale dzieci zrzuciły plecaki, wyciągnęły z nich kastety i rzuciły się na starszego pana. Wtem zza rogu wyszedł
Był piękny, słoneczny dzień. Kilkuosobowa grupka dzieci szła do szkoły. Jeden z chłopców nagle pochylił się i podniósł z ziemi mydlo. Wtedy od tylu zaszedl starszy pan I namydlił chłopcu buzię, ręce, spłukał to w pobliskiej kałuży i robiac znak krzyza poderznal chlopcu gardlo. Na ten widok pozostale dzieci zrzuciły plecaki, wyciągnęły z nich kastety i rzuciły się na starszego pana. Wtem zza rogu wyszedł lokalny piekarz, który jak co rano dostarczał świeże pieczywo do szkoły, w dłoniach miał kosz pełen bochenków chleba. Widząc staruszka poniewieranego przez grupę szkolnych wyrostków...
Był piękny, słoneczny dzień. Kilkuosobowa grupka dzieci szła do szkoły. Jeden z chłopców nagle pochylił się i podniósł z ziemi mydlo. Wtedy od tylu zaszedl starszy pan I namydlił chłopcu buzię, ręce, spłukał to w pobliskiej kałuży i robiac znak krzyza poderznal chlopcu gardlo. Na ten widok pozostale dzieci zrzuciły plecaki, wyciągnęły z nich kastety i rzuciły się na starszego pana. Wtem zza rogu wyszedł lokalny piekarz, który jak co rano dostarczał świeże pieczywo do szkoły, w dłoniach miał kosz pełen bochenków chleba. Widząc staruszka poniewieranego przez grupę szkolnych wyrostków odłożył, na razie, pieczołowicie chlebek na bok a skrzynką zaczął machać na oślep jak rakietą od tenisa. Niechcący dostała staruszka, która schyliła się po chlebek z myślą
Był piękny, słoneczny dzień. Kilkuosobowa grupka dzieci szła do szkoły. Jeden z chłopców nagle pochylił się i podniósł z ziemi mydlo. Wtedy od tylu zaszedl starszy pan I namydlił chłopcu buzię, ręce, spłukał to w pobliskiej kałuży i robiac znak krzyza poderznal chlopcu gardlo. Na ten widok pozostale dzieci zrzuciły plecaki, wyciągnęły z nich kastety i rzuciły się na starszego pana. Wtem zza rogu wyszedł lokalny piekarz, który jak co rano dostarczał świeże pieczywo do szkoły, w dłoniach miał kosz pełen bochenków chleba. Widząc staruszka poniewieranego przez grupę szkolnych wyrostków odłożył, na razie, pieczołowicie chlebek na bok a skrzynką zaczął machać na oślep jak rakietą od tenisa. Niechcący dostała staruszka, która schyliła się po chlebek z myślą że oto nadeszły mroczne dni apokalipsy i dziki szał ogarnia wszystkich wokół.
Był piękny, słoneczny dzień. Kilkuosobowa grupka dzieci szła do szkoły. Jeden z chłopców nagle pochylił się i podniósł z ziemi mydlo. Wtedy od tylu zaszedl starszy pan I namydlił chłopcu buzię, ręce, spłukał to w pobliskiej kałuży i robiac znak krzyza poderznal chlopcu gardlo. Na ten widok pozostale dzieci zrzuciły plecaki, wyciągnęły z nich kastety i rzuciły się na starszego pana. Wtem zza rogu wyszedł lokalny piekarz, który jak co rano dostarczał świeże pieczywo do szkoły, w dłoniach miał kosz pełen bochenków chleba. Widząc staruszka poniewieranego przez grupę szkolnych wyrostków odłożył, na razie, pieczołowicie chlebek na bok a skrzynką zaczął machać na oślep jak rakietą od tenisa. Niechcący dostała staruszka, która schyliła się po chlebek z myślą że oto nadeszły mroczne dni apokalipsy i dziki szał ogarnia wszystkich wokół. Zobaczyla na ziemi kawalek mydla. Wziela je do reki I wtedy
Był piękny, słoneczny dzień. Kilkuosobowa grupka dzieci szła do szkoły. Jeden z chłopców nagle pochylił się i podniósł z ziemi mydlo. Wtedy od tylu zaszedl starszy pan I namydlił chłopcu buzię, ręce, spłukał to w pobliskiej kałuży i robiac znak krzyza poderznal chlopcu gardlo. Na ten widok pozostale dzieci zrzuciły plecaki, wyciągnęły z nich kastety i rzuciły się na starszego pana. Wtem zza rogu wyszedł lokalny piekarz, który jak co rano dostarczał świeże pieczywo do szkoły, w dłoniach miał kosz pełen bochenków chleba. Widząc staruszka poniewieranego przez grupę szkolnych wyrostków odłożył, na razie, pieczołowicie chlebek na bok a skrzynką zaczął machać na oślep jak rakietą od tenisa. Niechcący dostała staruszka, która schyliła się po chlebek z myślą że oto nadeszły mroczne dni apokalipsy i dziki szał ogarnia wszystkich wokół. Zobaczyla na ziemi kawalek mydla. Wziela je do reki I wtedy niebo zupełnie niespodziewanie zasnuły ciemne chumry, z których po chwili spadł przedziwny dzesz...
Był piękny, słoneczny dzień. Kilkuosobowa grupka dzieci szła do szkoły. Jeden z chłopców nagle pochylił się i podniósł z ziemi mydlo. Wtedy od tylu zaszedl starszy pan I namydlił chłopcu buzię, ręce, spłukał to w pobliskiej kałuży i robiac znak krzyza poderznal chlopcu gardlo. Na ten widok pozostale dzieci zrzuciły plecaki, wyciągnęły z nich kastety i rzuciły się na starszego pana. Wtem zza rogu wyszedł lokalny piekarz, który jak co rano dostarczał świeże pieczywo do szkoły, w dłoniach miał kosz pełen bochenków chleba. Widząc staruszka poniewieranego przez grupę szkolnych wyrostków odłożył, na razie, pieczołowicie chlebek na bok a skrzynką zaczął machać na oślep jak rakietą od tenisa. Niechcący dostała staruszka, która schyliła się po chlebek z myślą że oto nadeszły mroczne dni apokalipsy i dziki szał ogarnia wszystkich wokół. Zobaczyla na ziemi kawalek mydla. Wziela je do reki I wtedy niebo zupełnie niespodziewanie zasnuły ciemne chumry, z których po chwili spadł przedziwny deszcz. Staruszka zdjela ubranie, I zaczela namydlac swoje obwisle juz piersi, schodzac nizej
Był piękny, słoneczny dzień. Kilkuosobowa grupka dzieci szła do szkoły. Jeden z chłopców nagle pochylił się i podniósł z ziemi mydlo. Wtedy od tylu zaszedl starszy pan I namydlił chłopcu buzię, ręce, spłukał to w pobliskiej kałuży i robiac znak krzyza poderznal chlopcu gardlo. Na ten widok pozostale dzieci zrzuciły plecaki, wyciągnęły z nich kastety i rzuciły się na starszego pana. Wtem zza rogu wyszedł lokalny piekarz, który jak co rano dostarczał świeże pieczywo do szkoły, w dłoniach miał kosz pełen bochenków chleba. Widząc staruszka poniewieranego przez grupę szkolnych wyrostków odłożył, na razie, pieczołowicie chlebek na bok a skrzynką zaczął machać na oślep jak rakietą od tenisa. Niechcący dostała staruszka, która schyliła się po chlebek z myślą że oto nadeszły mroczne dni apokalipsy i dziki szał ogarnia wszystkich wokół. Zobaczyla na ziemi kawalek mydla. Wziela je do reki I wtedy niebo zupełnie niespodziewanie zasnuły ciemne chumry, z których po chwili spadł przedziwny deszcz.
Dzieci, staruszek, piekarz, babcie - wszyscy zbystrzeli, bo oto ku zdziewieniu wszystkich zebranych był to deszcz złotych myśli oraz literackich metafor, które płynnie wtopiły sie poprzez ich głowy do serc, co spowodowało ogólną
:D
Był piękny, słoneczny dzień. Kilkuosobowa grupka dzieci szła do szkoły. Jeden z chłopców nagle pochylił się i podniósł z ziemi mydlo. Wtedy od tylu zaszedl starszy pan I namydlił chłopcu buzię, ręce, spłukał to w pobliskiej kałuży i robiac znak krzyza poderznal chlopcu gardlo. Na ten widok pozostale dzieci zrzuciły plecaki, wyciągnęły z nich kastety i rzuciły się na starszego pana. Wtem zza rogu wyszedł lokalny piekarz, który jak co rano dostarczał świeże pieczywo do szkoły, w dłoniach miał kosz pełen bochenków chleba. Widząc staruszka poniewieranego przez grupę szkolnych wyrostków odłożył, na razie, pieczołowicie chlebek na bok a skrzynką zaczął machać na oślep jak rakietą od tenisa. Niechcący dostała staruszka, która schyliła się po chlebek z myślą że oto nadeszły mroczne dni apokalipsy i dziki szał ogarnia wszystkich wokół. Zobaczyla na ziemi kawalek mydla. Wziela je do reki I wtedy niebo zupełnie niespodziewanie zasnuły ciemne chumry, z których po chwili spadł przedziwny deszcz.
Dzieci, staruszek, piekarz, babcie - wszyscy zbystrzeli, bo oto ku zdziewieniu wszystkich zebranych był to deszcz złotych myśli oraz literackich metafor, które płynnie wtopiły sie poprzez ich głowy do serc, co spowodowało ogólną euforię i ekstazę na skutek której
Był piękny, słoneczny dzień. Kilkuosobowa grupka dzieci szła do szkoły. Jeden z chłopców nagle pochylił się i podniósł z ziemi mydlo. Wtedy od tylu zaszedl starszy pan I namydlił chłopcu buzię, ręce, spłukał to w pobliskiej kałuży i robiac znak krzyza poderznal chlopcu gardlo. Na ten widok pozostale dzieci zrzuciły plecaki, wyciągnęły z nich kastety i rzuciły się na starszego pana. Wtem zza rogu wyszedł lokalny piekarz, który jak co rano dostarczał świeże pieczywo do szkoły, w dłoniach miał kosz pełen bochenków chleba. Widząc staruszka poniewieranego przez grupę szkolnych wyrostków odłożył, na razie, pieczołowicie chlebek na bok a skrzynką zaczął machać na oślep jak rakietą od tenisa. Niechcący dostała staruszka, która schyliła się po chlebek z myślą że oto nadeszły mroczne dni apokalipsy i dziki szał ogarnia wszystkich wokół. Zobaczyla na ziemi kawalek mydla. Wziela je do reki I wtedy niebo zupełnie niespodziewanie zasnuły ciemne chumry, z których po chwili spadł przedziwny deszcz.
Dzieci, staruszek, piekarz, babcie - wszyscy zbystrzeli, bo oto ku zdziewieniu wszystkich zebranych był to deszcz złotych myśli oraz literackich metafor, które płynnie wtopiły sie poprzez ich głowy do serc, co spowodowało ogólną euforię i ekstazę na skutek której serce staruszki mocno już nadwyrężone przez 70 z okładem lat ciężkiej pracy poddaje się i zatrzymuje swój bieg, staruszka pada martwa obok chłopca z poderżniętym gardłem. Widząc nagłą śmierć staruszki dzieci i piekarz nie zauważają cichej ucieczki staruszka mordercy chłopca, który by jak naj szybciej oddalić sie z miejsca zdarzenia
Był piękny, słoneczny dzień. Kilkuosobowa grupka dzieci szła do szkoły. Jeden z chłopców nagle pochylił się i podniósł z ziemi mydlo. Wtedy od tylu zaszedl starszy pan I namydlił chłopcu buzię, ręce, spłukał to w pobliskiej kałuży i robiac znak krzyza poderznal chlopcu gardlo. Na ten widok pozostale dzieci zrzuciły plecaki, wyciągnęły z nich kastety i rzuciły się na starszego pana. Wtem zza rogu wyszedł lokalny piekarz, który jak co rano dostarczał świeże pieczywo do szkoły, w dłoniach miał kosz pełen bochenków chleba. Widząc staruszka poniewieranego przez grupę szkolnych wyrostków odłożył, na razie, pieczołowicie chlebek na bok a skrzynką zaczął machać na oślep jak rakietą od tenisa. Niechcący dostała staruszka, która schyliła się po chlebek z myślą że oto nadeszły mroczne dni apokalipsy i dziki szał ogarnia wszystkich wokół. Zobaczyla na ziemi kawalek mydla. Wziela je do reki I wtedy niebo zupełnie niespodziewanie zasnuły ciemne chumry, z których po chwili spadł przedziwny deszcz.
Dzieci, staruszek, piekarz, babcie - wszyscy zbystrzeli, bo oto ku zdziewieniu wszystkich zebranych był to deszcz złotych myśli oraz literackich metafor, które płynnie wtopiły sie poprzez ich głowy do serc, co spowodowało ogólną euforię i ekstazę na skutek której, wytworzyła się czarna dziura, która pochłąnęła wszystko raz na zawsze, tak że nic a nic się nie ostało.
Był piękny, słoneczny dzień. Kilkuosobowa grupka dzieci szła do szkoły. Jeden z chłopców nagle pochylił się i podniósł z ziemi mydlo. Wtedy od tylu zaszedl starszy pan I namydlił chłopcu buzię, ręce, spłukał to w pobliskiej kałuży i robiac znak krzyza poderznal chlopcu gardlo. Na ten widok pozostale dzieci zrzuciły plecaki, wyciągnęły z nich kastety i rzuciły się na starszego pana. Wtem zza rogu wyszedł lokalny piekarz, który jak co rano dostarczał świeże pieczywo do szkoły, w dłoniach miał kosz pełen bochenków chleba. Widząc staruszka poniewieranego przez grupę szkolnych wyrostków odłożył, na razie, pieczołowicie chlebek na bok a skrzynką zaczął machać na oślep jak rakietą od tenisa. Niechcący dostała staruszka, która schyliła się po chlebek z myślą że oto nadeszły mroczne dni apokalipsy i dziki szał ogarnia wszystkich wokół. Zobaczyla na ziemi kawalek mydla. Wziela je do reki I wtedy niebo zupełnie niespodziewanie zasnuły ciemne chumry, z których po chwili spadł przedziwny deszcz.
Dzieci, staruszek, piekarz, babcie - wszyscy zbystrzeli, bo oto ku zdziewieniu wszystkich zebranych był to deszcz złotych myśli oraz literackich metafor, które płynnie wtopiły sie poprzez ich głowy do serc, co spowodowało ogólną euforię i ekstazę na skutek której, wytworzyła się czarna dziura, która pochłąnęła wszystko raz na zawsze, tak że nic a nic się nie ostało...
Zadzwonil budzik, ktory wyrwal mnie z tego mrocznego snu. Powoli wraca mi swiadomosc. Odczuwam cos nabrzmialego w gaciach, wiec chwile jeszcze to poprzekladam. Jeszcze...
Był piękny, słoneczny dzień. Kilkuosobowa grupka dzieci szła do szkoły. Jeden z chłopców nagle pochylił się i podniósł z ziemi mydlo. Wtedy od tylu zaszedl starszy pan I namydlił chłopcu buzię, ręce, spłukał to w pobliskiej kałuży i robiac znak krzyza poderznal chlopcu gardlo. Na ten widok pozostale dzieci zrzuciły plecaki, wyciągnęły z nich kastety i rzuciły się na starszego pana. Wtem zza rogu wyszedł lokalny piekarz, który jak co rano dostarczał świeże pieczywo do szkoły, w dłoniach miał kosz pełen bochenków chleba. Widząc staruszka poniewieranego przez grupę szkolnych wyrostków odłożył, na razie, pieczołowicie chlebek na bok a skrzynką zaczął machać na oślep jak rakietą od tenisa. Niechcący dostała staruszka, która schyliła się po chlebek z myślą że oto nadeszły mroczne dni apokalipsy i dziki szał ogarnia wszystkich wokół. Zobaczyla na ziemi kawalek mydla. Wziela je do reki I wtedy niebo zupełnie niespodziewanie zasnuły ciemne chumry, z których po chwili spadł przedziwny deszcz.
Dzieci, staruszek, piekarz, babcie - wszyscy zbystrzeli, bo oto ku zdziewieniu wszystkich zebranych był to deszcz złotych myśli oraz literackich metafor, które płynnie wtopiły sie poprzez ich głowy do serc, co spowodowało ogólną euforię i ekstazę na skutek której, wytworzyła się czarna dziura, która pochłąnęła wszystko raz na zawsze, tak że nic a nic się nie ostało...
Zadzwonil budzik, ktory wyrwal mnie z tego mrocznego snu. Powoli wraca mi swiadomosc. Odczuwam cos nabrzmialego w gaciach, wiec chwile jeszcze to poprzekladam. Jeszcze chwile poleze i wstaje , musze isc do lazienki bo chyba sie zesralem. Wstaje...
Był piękny, słoneczny dzień. Kilkuosobowa grupka dzieci szła do szkoły. Jeden z chłopców nagle pochylił się i podniósł z ziemi mydlo. Wtedy od tylu zaszedl starszy pan I namydlił chłopcu buzię, ręce, spłukał to w pobliskiej kałuży i robiac znak krzyza poderznal chlopcu gardlo. Na ten widok pozostale dzieci zrzuciły plecaki, wyciągnęły z nich kastety i rzuciły się na starszego pana. Wtem zza rogu wyszedł lokalny piekarz, który jak co rano dostarczał świeże pieczywo do szkoły, w dłoniach miał kosz pełen bochenków chleba. Widząc staruszka poniewieranego przez grupę szkolnych wyrostków odłożył, na razie, pieczołowicie chlebek na bok a skrzynką zaczął machać na oślep jak rakietą od tenisa. Niechcący dostała staruszka, która schyliła się po chlebek z myślą że oto nadeszły mroczne dni apokalipsy i dziki szał ogarnia wszystkich wokół. Zobaczyla na ziemi kawalek mydla. Wziela je do reki I wtedy niebo zupełnie niespodziewanie zasnuły ciemne chumry, z których po chwili spadł przedziwny deszcz.
Dzieci, staruszek, piekarz, babcie - wszyscy zbystrzeli, bo oto ku zdziewieniu wszystkich zebranych był to deszcz złotych myśli oraz literackich metafor, które płynnie wtopiły sie poprzez ich głowy do serc, co spowodowało ogólną euforię i ekstazę na skutek której, wytworzyła się czarna dziura, która pochłąnęła wszystko raz na zawsze, tak że nic a nic się nie ostało...
Zadzwonil budzik, ktory wyrwal mnie z tego mrocznego snu. Powoli wraca mi swiadomosc. Odczuwam cos nabrzmialego w gaciach, wiec chwile jeszcze to poprzekladam. Jeszcze chwile poleze i wstaje , musze isc do lazienki bo chyba sie zesralem. Wstaje i spogladam na swoje majtki ktore faktycznie wypelnione sa kalem po brzegi.Czym predzej gnam do lazienki, zdejmuje je, zawartosc spuszczajac w klozecie po czym wchodze pod prysznic.Namydlajac brudne krocze upuszczam mydlo rzecz jasna.Schylajac sie po nie trace rownowage i wbijam sobie w czaszke kurek od zimnej wody.Resztki swiadomosci pozwalaja mi dostrzec wypelniajace lazienke dzieci o starczych twarzach.Niosa telewizor w ktorym demoniczna twarz wrzeszczy i rechocze ze mnie.Tuz za nimi bialy pies ciagnie za soba babcie uduszona jego smycza...
Był piękny, słoneczny dzień. Kilkuosobowa grupka dzieci szła do szkoły. Jeden z chłopców nagle pochylił się i podniósł z ziemi mydlo. Wtedy od tylu zaszedl starszy pan I namydlił chłopcu buzię, ręce, spłukał to w pobliskiej kałuży i robiac znak krzyza poderznal chlopcu gardlo. Na ten widok pozostale dzieci zrzuciły plecaki, wyciągnęły z nich kastety i rzuciły się na starszego pana. Wtem zza rogu wyszedł lokalny piekarz, który jak co rano dostarczał świeże pieczywo do szkoły, w dłoniach miał kosz pełen bochenków chleba. Widząc staruszka poniewieranego przez grupę szkolnych wyrostków odłożył, na razie, pieczołowicie chlebek na bok a skrzynką zaczął machać na oślep jak rakietą od tenisa. Niechcący dostała staruszka, która schyliła się po chlebek z myślą że oto nadeszły mroczne dni apokalipsy i dziki szał ogarnia wszystkich wokół. Zobaczyla na ziemi kawalek mydla. Wziela je do reki I wtedy niebo zupełnie niespodziewanie zasnuły ciemne chumry, z których po chwili spadł przedziwny deszcz.
Dzieci, staruszek, piekarz, babcie - wszyscy zbystrzeli, bo oto ku zdziewieniu wszystkich zebranych był to deszcz złotych myśli oraz literackich metafor, które płynnie wtopiły sie poprzez ich głowy do serc, co spowodowało ogólną euforię i ekstazę na skutek której, wytworzyła się czarna dziura, która pochłąnęła wszystko raz na zawsze, tak że nic a nic się nie ostało...
Zadzwonil budzik, ktory wyrwal mnie z tego mrocznego snu. Powoli wraca mi swiadomosc. Odczuwam cos nabrzmialego w gaciach, wiec chwile jeszcze to poprzekladam. Jeszcze chwile poleze i wstaje , musze isc do lazienki bo chyba sie zesralem. Wstaje i spogladam na swoje majtki ktore faktycznie wypelnione sa kalem po brzegi.Czym predzej gnam do lazienki, zdejmuje je, zawartosc spuszczajac w klozecie po czym wchodze pod prysznic.Namydlajac brudne krocze upuszczam mydlo rzecz jasna.Schylajac sie po nie trace rownowage i wbijam sobie w czaszke kurek od zimnej wody.Resztki swiadomosci pozwalaja mi dostrzec wypelniajace lazienke dzieci o starczych twarzach.Niosa telewizor w ktorym demoniczna twarz wrzeszczy i rechocze ze mnie.Tuz za nimi bialy pies ciagnie za soba babcie uduszona jego smycza. Dalej, w dziwnym transie, podskakuje parada karłów, którzy żonglują ludzkimi czaszkami. Jedna czaszka upadła. Chcę ją podnieść, schylam sie
Był piękny, słoneczny dzień. Kilkuosobowa grupka dzieci szła do szkoły. Jeden z chłopców nagle pochylił się i podniósł z ziemi mydlo. Wtedy od tylu zaszedl starszy pan I namydlił chłopcu buzię, ręce, spłukał to w pobliskiej kałuży i robiac znak krzyza poderznal chlopcu gardlo. Na ten widok pozostale dzieci zrzuciły plecaki, wyciągnęły z nich kastety i rzuciły się na starszego pana. Wtem zza rogu wyszedł lokalny piekarz, który jak co rano dostarczał świeże pieczywo do szkoły, w dłoniach miał kosz pełen bochenków chleba. Widząc staruszka poniewieranego przez grupę szkolnych wyrostków odłożył, na razie, pieczołowicie chlebek na bok a skrzynką zaczął machać na oślep jak rakietą od tenisa. Niechcący dostała staruszka, która schyliła się po chlebek z myślą że oto nadeszły mroczne dni apokalipsy i dziki szał ogarnia wszystkich wokół. Zobaczyla na ziemi kawalek mydla. Wziela je do reki I wtedy niebo zupełnie niespodziewanie zasnuły ciemne chumry, z których po chwili spadł przedziwny deszcz.
Dzieci, staruszek, piekarz, babcie - wszyscy zbystrzeli, bo oto ku zdziewieniu wszystkich zebranych był to deszcz złotych myśli oraz literackich metafor, które płynnie wtopiły sie poprzez ich głowy do serc, co spowodowało ogólną euforię i ekstazę na skutek której, wytworzyła się czarna dziura, która pochłąnęła wszystko raz na zawsze, tak że nic a nic się nie ostało...
Zadzwonil budzik, ktory wyrwal mnie z tego mrocznego snu. Powoli wraca mi swiadomosc. Odczuwam cos nabrzmialego w gaciach, wiec chwile jeszcze to poprzekladam. Jeszcze chwile poleze i wstaje , musze isc do lazienki bo chyba sie zesralem. Wstaje i spogladam na swoje majtki ktore faktycznie wypelnione sa kalem po brzegi.Czym predzej gnam do lazienki, zdejmuje je, zawartosc spuszczajac w klozecie po czym wchodze pod prysznic.Namydlajac brudne krocze upuszczam mydlo rzecz jasna.Schylajac sie po nie trace rownowage i wbijam sobie w czaszke kurek od zimnej wody.Resztki swiadomosci pozwalaja mi dostrzec wypelniajace lazienke dzieci o starczych twarzach.Niosa telewizor w ktorym demoniczna twarz wrzeszczy i rechocze ze mnie.Tuz za nimi bialy pies ciagnie za soba babcie uduszona jego smycza...Do zamroczonego jeszcze uderzeniem mozgu zaczynaja naplywac pierwsze sygnaly narastajacego bolu.Staram sie przypomniec sobie co wydarzylo sie przed chwila.Przez zamglone oczy spogladam w lustro,krew scieka mi po policzku a w powietrzu rozchodzi sie coraz bardziej dokuczliwy smrod moich fekalii.Niedobrze mi..
Zaczynamy zabawę :D
Rozpoczynam tekst. Zadaniem następnej osoby jest skopiowanie go i dopisanie dalszego kawałka od siebie. Następny user kopiuje znów poprzedni tekst i dopisuje ciąg dalszy itd, itd. :)
Mam nadzieję, że się spodoba :D
A więc start:)
Był piękny, słoneczny dzień. Kilkuosobowa grupka dzieci szła do szkoły. Jeden z chłopców nagle pochylił się i podniósł z ziemi