Kolejna słabsza nieco fala przeleciała nad robaczkami.....R1 spojrzał przez łodygę liścia i z szeroko otwartymi oczami odwrócił się do R2:
-Nie uwierzysz-powiedział-to jakiś kamikadze! Albo samobójca albo zabłądził, bo na czepku miał proporczyk SCOTLAND.
-Nie istotne-rzekł R2-Ważne,że nie zdmuchnął nas z naszej szalupki.
Wtem niebo spowiła kupa dymu. Robaczki rozejrzały się dookoła i z przerażeniem spostrzegły olbrzymi transportowiec.
-Teraz czarno to widzę-zauważył R1
...olbrzymi kontur zbliżał się do nich z ogromną prędkością. Na burcie dało się wreszcie odczytać nazwę.
M/S ...Mie...ćka - wydukał R1.
Nie no, teraz to nas dojadą za ten council tax - sapnął R2
A mówiłem kurwa, żeby płynąć na południe. Ale Ty nie i nie...bo tam za ciepło i wiatr nie wieje.
M/S Miećka wyrastał przed nimi niczym Mount Everest. Jego lśniący na czarno kadłub ponaznaczany był tu i ówdzie wielkimi plamami rdzy. Oznaczało to że, statek przebył długą drogę ....
Na jego pokładzie dało się zauważyć kontenery załadowane telewizorami, pomiędzy nimi wyraźnie zarysowywały się kadłuby nowych samolotów z napisami Ryanair. Tu i ówdzie na kontenerach pisało Karp made in Poland albo świeży polski twaróg.
Ocho - sapnął R1 - świąteczny transport dla Szkockiej Polonii
Słychać było wyraźnie jak ciężko pracują silniki. Statek majestatycznie kołysał się na martwej fali.
Do uszu R1 i R2 dobiegł bardzo rytmiczny i jakby smutny. głuchy dźwięk jakby ktoś regularnie walił w coś młotkiem.
Co on kuźwa kowali wiezie? - R1 podniósł ze zdziwienia jedyną krzaczastą brew.
I nagle zobaczyli źródło dźwięku. Na burcie pośród kontenerów zwalisty Marian wyklepywał pogniecione karoserie samochodów. Nie wiedzieli, że Marian powiedział Miećce jak bardzo ją kochał. Jednak Miećka nie chciała obdarzyć Mariana takim samym uczuciem i wezwała szkocką policję. Marian musiał uciekać. Schronienie znalazł nomen omen na M/S Miećka, wielkim transportowcu pływającym pod Liberyjską banderą. Od kilku lat właścicielem całej floty statków Liberyjskich był poseł Gosiewski....i teraz, dziwnym zbiegiem okoliczności na środku oceanu spotkali się , statek R1 i R2 Marian oraz....
R1 i R2 jak przystało na małe skromne robaczki,zaszyły sie natychmiast w pierwszej lepszej kajucie, w pobliżu
bucików synka pp.G. Skuliwszy sie mocno, przylgnąwszy do siebie, zasnęły natychmiast. Nie przeszkadzał im
wszechobecny hałas , łoskot, łomot,bo po szaleństwach w zielonej szalupie dopiero teraz do nich dotarło w jakich
tarapatach znajdowały sie we wczesnych godzinach rannych.
Zaczynamy zabawę :D
Rozpoczynam tekst. Zadaniem następnej osoby jest skopiowanie go i dopisanie dalszego kawałka od siebie. Następny user kopiuje znów poprzedni tekst i dopisuje ciąg dalszy itd, itd. :)
Mam nadzieję, że się spodoba :D
A więc start:)
Był piękny, słoneczny dzień. Kilkuosobowa grupka dzieci szła do szkoły. Jeden z chłopców nagle pochylił się i podniósł z ziemi