OK Caroti...lecę dalej ;) Nienawidził patrzeć w lustro. Przerażała go jego własna twarz.Była jakoś dziwnie blada a w oczach nie było ani krzty życia. Podkrążone, z ledwo na wpół uniesionymi powiekami, opowiadały każdemu kto musiał w nie spojrzeć, smutną historię jego życia. Przynajmniej takie miał wrażenie. To odbicie wygładało okropnie tego ranka. A nie był przecież jakoś specjalnie paskudny. Był wysokim, postwanym mężczyzną , który mógł sprawiać wrażenie osoby pewnej siebie. Kamil zawsze widział jednak siebie inaczej.... Była sobota więc szczęśliwie nie musiał iść do pracy i wysłuchiwać kolejnych epitetów na swój temat, które niewatpliwie posypały by się w jego stronę gdy tylko zobaczyłby go dzisiaj Dawid. Na dzisiaj Kamil przygotował sobie kilka rzeczy do zrobienia, i mimo że ciężko mu było pozbierać myśli, zdołał wziąć prysznic i przygotować się do wyjścia. Lodówka była pusta więc musiał ruszyć na zakupy do pobliskiego hiper-marketu.Wsiadł więc do prawie pustego autobusu, numer 64, i z lekką ulgą zajął miejsce na jednym z tylnych siedzeń. Cieszyło go że oprocz niego w autobusie było jeszcze tylko dwoje pasażerów. Maił teraz 15 minut spokoju i niewiedzieć czemu bardzo go to radowało. Pogoda byla dzisiaj trochę lepsza. Zza deszczowych chmur co chwilę, na kilka ninut wynurzało się słońce ożywiając trochę krajobraz za oknami autobusu....
.....................<?xml:namespace prefix = o ns = "urn:schemas-microsoft-com:office:office" />minął kolejny dzień bezowocnego poszukiwania pracy. Była już zmęczona, kończyły się jej pieniądze i nadzieje. Podobno ta ostatnia umiera na końcu ale ileż można czekać i nie zmęczyć się czekaniem ? ......tak bardzo pragnęła znaleźć zajęcie i swój kąt . Malutkie mieszkanko, tą oazę spokoju i ciszy . Tego dnia pojawiła się w fabryce . Manager zaprowadził ją na linie produkcyjną i pozostawił do dyspozycji kierownika produkcji. Kiedy tak stała i przyglądała się na pracujące wokół maszyny jej wzrok przykuł uwagę do postaci postawnego młodego mężczyzny. Pracował jak robot i pewno pomyślała by Iz z pewnością nim jest gdyby nie moment w którym zobaczyła iż na jej widok chłopakowi wypadła z dłoni tuba z klejem...... uśmiechnęła się do niego . Chciała dokładniej przyjrzeć się jemu tak by on niekoniecznie miał tego świadomość Lubiła jego piwne oczy. Kiedy na nią patrzył, robiła się taka mała, słaba. I pośladki, nie widziała faceta który miałby tak zgrane pośladki. Lubiła obserwować go z tyłu, najlepiej jak się poruszał. No i dłonie, zawsze miała słabość do męskich dłoni. Duże silnie dłonie. Zaczęła wyobrażać sobie jak wędrują po jej ciele. Ale zbeształa się w myślach......choć wiele by dała aby silne ręce robotnika zamiast tuby z klejem wymasowały jej kark......moment w którym kierownik krzyczał na chłopaka był krępujący dla nich dwojga ....................
Zmęcznie i beznadziejny nastrój nie pozwoliły mu na to by, jak planował, wybrać się na impreze imieninową u swojego dobrego znajomego Michała. Znali się od lat więc bylo mu trochę przykro tym bardziej, że nie miał ostatnio zbyt wiele czasu by chociaż wyskoczyć na wspólne piwo. Jednak siedzenie przed telewizorem też nie było chyba najlepszym planem na ten wieczór. Nie lubił siedzieć sam w weekendy. Czuł się wtedy taki opuszczony i samotny że bez butelku whisky( jego ulubionego alkoholu) nie mogło się obejść... Postanowił. że wybierze się do jakiegoś pubu. Wiedział że lepiej jak pójdzie dzisiaj sam. Stwarzało to szanse poznania kogoś nowego ...a tak było mu to potrzebne. Wystroił się, zaczesał długie czarne włosy i ruszył pachnąc Hugo Bossem, którego dotał jakiś czas temu na urodziny.
Pub o nazwie "Picco" był pełny jak w każdy weekend, znalazł więc wolne miejsce i zajął je pospiesznie by kto go nie wyprzedził. Lubił tu przchodzic ze znajomymi, bo mimo że przychodziło tu mnóstwo ludzi, to było dość spokojnie i dawało się wyczuć atmosferę przyjemej prywatności. Dwu-osobowy stolik w kącie był miły i przytulny. Miał stąd dobry widok na resztę lokalu i mógł ewentualnie wypatrywać kobiet do których mógłby zagić. Standardowo sączył Jack Daniels'a z Colą i rozglądał się za ładnymi samotnymi dziewczynami, do ktorych ewentualnie mógłby zagaić. Nie mógł się jednak skupić. Choć walczył z tym wczorajszego dnia, nie mógł przestać myśleć i cudownym i szczerym uśmiechu tamtej dziewczyny. Spoglądał na rózne dziewczyny w lokalu ale myślał tylko o Niej... Kim Ona jest i jak to jest możliwe, że sni mu się prawie każdej nocy skoro jej nie znał. Myśli nie dawały mu spokoju, ale o dziwo nie chciał się wyrywać z tego stanu. Nagle zaczęły go draznić ciche rozmowy ludzi w stolikach obok. Musiał opuścić "Picco" i zmienić lokal na jakiś spokojny bo dalej nie miał ochoty wracać do ponurego swojego M-3. Wpadł na pomysł... Nie daleko 'Picco" znajdował sie inny mały pubik, w ktorym ze względu na specyficzny, sentymentalny klimat, nie było tłoku w weekendy kiedy to ludzie chcieli się bawić... Szybkim ruchem narzucił na siebie stylową skorzaną kurtkę i wyszedł. Chciał posiedzieć i pomyśleć ...
Było już kilka minut po 23 kiedy poczuł się zmęczony i lekko wstawiony. Całotygodniowe, wczesne wstawanie dawało mu się we znaki. Zwyczajnie lubił pospać a te pięć lat wcale nie przyzwyczaiło go do zrywania się z łóżka o świcie. Nagle zrobił się senny i postanowił wracać do domu i położyć się spać. Wstał i już chwytał kurtkę, którą zawsze wieszał na oparciu krzesła gdy zobaczył coś co tak bardzo chciał zobaczyć tego wieczora. We drzwiach, patrząc w jego kierunku, stała Ona. Na chwilę zastygł nie wiedząc co zrobić...Ale nie musiał robić nic gdyż dostrzegł, że to Ona kieruje się w jego stronę. Nie uśmiechała się ale i nie wyglądała na wściekłą. Wyprostował się.-"czego Ona chce ??? Czyżby chciała mi podziękować za to że dzięki mnie nie dostała pracy ?? " - myśl obawy przeleciała mu przez głowę, ale zaraz wydało mu się to śmieszne i niedorzeczne.- Cześć. Poznajesz mnie ? - rozległ się jej śliczny, subtelny głos. -Tak, jasne !! To Ty byłaś wczoraj u mnie w pracy ...- Ledwo to z siebie wydusił, bo dopiero wyrwał się z osłupienia.- Usiądziesz ?- kontynuował by przejąć inicjatywę.- Nie chciałabym Cię zatrzymywać..,widziałam że bierałeś się do wyjścia.- Mówiła, a on nie mógł spuścić wzroku z jej oczu. Poczuł że może to wyglądać natrętnie, więc szybko uniósł rękę i spojrzał za zegarek ;- Wiesz jest jeszcze wcześnie, a poza tym cały wieczór siedziałem sam. Chętnie z kimś porozmawiam.- Uśmiechnął się przy tym tak przyjemnie, że sam to poczuł. Dawno mu się to nie zdarzyło.
Obudził go dziwny dzwonek. Ten który miał w swojej sypialni był całkowicie inny niż ten, który teraz wiercił mu dziurę w uszach. Otworzył oczy i dopiero teraz dostrzegł, że leży twarzą na stoliku barowym. Ten sadystycznie brzmiący dzwonek to barman walący łyżeczką w jedną z pustych szklaneczek stojących na stoliku; - Co ja tu robię... ? - ledwo wyjąkał i poczuł że plącze mu się język.- Oho kolego ...Chyba trochę przesadziłeś i przyciąleś komara na stoliku - Barman podsmiewał się pod nosem jakby właśnie dostał spory napiwek ... - Może zamówić Ci taksówkę ? Kamil rozejrzał się i rozpoznał że jest w owym cichym pubie do którego udał się po tym jak opuścił "Picco". W koło nie było już żywego ducha ...no może za wyjątkiem upierdliwego barmana i jakiegoś wątłego kelnerzyny, żwawo wycierającego pozostałe stoliki. Teraz przypomniał sobie sen i zrobiło mu się przykro. Nie mógł uwierzyć że to tylko sen ...że jej tam nie było. - Wszystko gra ?? Poradzisz sobie ??? - zamyślenie przerwał mu wyraźny, niski głos barmana.-Tak, tak . Mam nadzieję że nie sprawiłem problemów ?!! -W porządku ... zdarza się najlepszym - spojrzał na kumpla kelnerzyne i zasmiał się ironicznie, ale i szczerze .
Niedziela kojarzyła mu się od lat z odpoczynkiem. Swoista atmosfera święta udzielała mu się nadal chociaż od dawna nie bywał w kościele na niedzielnej mszy. A nie był niereligijny... kiedy miał około trzynastu lat został nawet ministrantem i wytrzymał przez około półtora roku. Do dzisiaj nie potrafił sobie odpowiedzieć dlaczego się na to zdecydował, ale podejrzewał że chciał mieć zajęcie poza domem, gdzie rodzice toczyli ciągłe boje. Jeśli natomiast chodzi o religijność to Kamil wyznawał pewne prawdy i najzwyczajniej starał się być dobrym człowiekiem... Tego dnia postanowił jednak pójść na mszę do pobliskiej parafi, której nie miał okazji jeszcze zwiedzić, mimo że mieszkał w tym miejscu już od kilku lat. Dzisiaj, jak wtedy w dzieciństwie poszedł do kościoła by uciec od jakiegoś problemu. Nie potrafił już spędzać wolnego czasu w pustym domu... Samotność stała się dokuczliwa. Wieczorem, kiedy musiał wrócić już do domu by nie marznąć na świszczącym wietrze, usiadł przy starym, chwiejącym się stoliku i starym zwyczajem przelewał myśli na papier ; - "Myślałem wczoraj jak by to było,i nie wiedziałem co ze sobą zrobić... Porwałem to zdjęcie, które mi dałaś. Ciebie juz nie ma...Chcę sie odrodzić ! Czuję twe spojrzenie z góry, W nozdrzach wciąż zapach twego ciała... Chciałbym widzieć słońce przez chmury. CIebie już nie ma...Nie chcę żebyś płakała !!! Znowu wczoraj do Ciebie mówiłem. Pewnie patrzyłaś i się uśmiechałaś... Może nie powinienem juz o Tobie myśleć. Ciebie już nie ma...Płaczę ! Tak wiele mi dałaś. Proszę Cię o wybaczenie...zrozumienie. Muszę zapomnieć bo w męczarniach się wiję !! Chcę odnalezć jescze w życiu szczęście. Ciebie już nie ma... Ja żyję !!! " Kiedyś obiecał sobie że o Natali, będzie myślał tylko wtedy kiedy będzie pisał...Była jego natchnieniem a setki powstałych wierszy były jej pomnikiem od niego. Pogodził się z tym że już jej nie ma, ale lubił pisać ... A ona była natchnieniem, bo innego nie miał...Wstydził się tego przed samym sobą.
Znowu kładł się spać. Codzienność go dobijała, nie mógł znieść myśli, że jutro także musi się obudzić i odbębnić codzienny, niezmienny rytuał: Praca, paskudny obiad z mikrofalówki, samotne oglądnie telewizji, szybka nudna kąpiel i sen. To samo każdego dnia.
Był operatorem maszyny w zakładzie produkującym plastikowe nakrętki do butelek. Zjawiał się tam codziennie o 6 rano przez ostatnie 5 lat i miał już tego serdecznie dość.
-"Rzucę to w cholerę"- powtarzał w duchu niejednokrotnie, lecz nigdy nie zrobił w zasadzie nic konkretnego w tym kierunku. Praca mu tak naprawdę odpowiadała. Stał tam każdego dnia przez 8 godzin i naciskał kilka guziczków, wymieniał wkałdy ze specjalnym klejem i wykonywał jeszcze kilka lekkich prac. Ogólnie nie była to cięzka harówka, i nie to go w tej pracy wkurzało. Wkurzała go myśl, że On, niegłupi i młody facet robi coś tak nieambitnego. Zawsze uważał, że stać go na więcej ale nie potrafił się za to zabrać.
Tego wieczora było jak zwykle. Oznacza to, że wrócił do domu po pracy około godziny 5 po południu. Zwyczajowo robił wszystko jak najszybciej by przed spaniem posiedzieć jeszcze chwilkę przed telewizorem i starym, zużytym komputerem, który obiecywał sobie wymienić w nadchodzącym roku. Jak każdego dnia tak i teraz wyczekiwał godziny 22, kiedy to mógł położyć się spać bez obawy, że bedzie spał za długo lub za krotko i jutro będzie czuł się przez to źle podczas pracy. Lubił spać. Sen był dla niego jedynym ukojeniem... Zawsze mogł liczyć, że przysni mu się coś pięknego, że przysni mu się Ona. A śniła mu się prawie każdej nocy ...