Tego koncertu nie zapomnę nigdy. Ostre wejście kultowym “Barankiem” i nagle trach. Prąd się “skończył”. Pożar w budynku niedaleko Liquid Roomu pozbawił energii elektrycznej połowę ulicy. To był najkrótszy koncert Kultu na jakim dane mi było być. To był też koncert, który będę jeszcze długo i mile wspominał - mimo dość zaskakujących okoliczności towarzyszących kolejnemu występowi mojej ulubionej, polskiej kapeli w Edynburgu.
Nigdy wcześniej nie stałem pod drzwiami klubu muzycznego w tłumie fanów zespołu, który po 5 minutowym występie musiał zejśc ze sceny z powodu braku prądu. Pomyślałem - to teraz się zacznie. No i zaczęło się.
Najpierw ktoś zaintonował “Baranka” , ktoś inny otworzył drzwi i okna w swoim aucie i pierwszy raz w historii wiekowego Edynburga, na Victoria Street usłyszeć można było z samochodowego stereo “Goopya peezda” i jeszcze parę innych kawałków z “Ostatecznego krachu systemu korporacji” Kultu.
Nerwowe oczekiwanie na odpowiedź “i co dalej z tak pięknie rozpoczętym wieczorem” przerodziło się w mini karnawał. Organizatorzy przeprosili za przerwany z przyczyn niezależnych koncert, a Kazik Staszewski stając na barowym kegu odśpiewał acapella “Celinę”. Koncert przełożono na dzień następny.
13 października 2007 r. w samo południe na scenie edynburskiego Liquid Roomu wystąpił Kult. Kto nie był niech żałuje. Było gorąco, ochrona miała pełne recę roboty z serfującymi na rękach tłumu fanami, kapela zagrała naprawdę od serca a Kazik Staszewski zlany potem ukłonami do samej podłogi dziękował fanom za przybycie.
“Bo gdyby was nie było, to by nas nie było” z ust lidera Kultu to chyba najlepsze podziękowanie i hołd złożony wiernym fanom, wystawionym tego roku na wielką próbę cierpliwości.
A na otarcie łez dla tych wszystkich, którzy nie mogli być na sobotnim koncercie Kultu wywiad z Kazikiem Staszewskim przeprowadzony przed piątkowym, feralnym występem i fotogaleria.
O emigracji, wyborach i mniejszym złu opowiada Kazik Staszewski.
Radek Nowacki: Rok temu - 7 października 2006 r. - występ Kultu do białości rozgrzał publiczność w Liquid Roomie. Śmiało mogę stwierdzic, że był to najlepszy koncert polskiego zespołu w Edynburgu. Mam nadzieję, że podtrzymacie rozpoczętą przed rokiem tradycję.
Kazik Staszewski: Też mam taką nadzieję, aczkolwiek koncert ten wspominam z pewnym bólem, ponieważ ochrona była bardzo niesympatyczna. Mam nadzieję, że dziś nie będzie takich incydentów i będzie równie "gorąco" jak rok temu.
Kolejny koncert, podobna data i ten sam klub w stolicy Szkocji. Czy oznacza to, że Edynburg wszedł na stałe do kalendarza tras koncertowych Kultu?
Oby wszedł, jak najbardziej. Edynburg to bardzo piękne miasto, z liczną Polonią i tylko możemy sobie życzyć przyjeżdżania tu jak najczęściej.
Czy jest jakaś różnica pomiędzy występami w kraju a w Wielkiej Brytanii na przykład? Czy fan Kultu i twórczości Kazika Staszewskiego z Edynburga czy Londynu różni się od fana z Warszawy czy Wrocławia?
Mam takie wrażenie, że jak gramy dla Polonii, czy to w Wielkiej Brytanii czy w Stanach Zjednoczonych, to reakcja jest dużo bardziej gorąca. W Polsce ludzie są przyzwyczajeni do polskich zespołów. Poza krajem odbiór naszych występów jest gorętszy, chociaż w kraju też potrafi byc gorąco - jak np. w Rzeszowie w klubie Akademia (nieistniejącym już niestety). Ale tutaj widać, że jesteśmy zjawiskiem niecodziennym trochę.
Czym dla Ciebie jest emigracja? Czy na własnej skórze poznałeś smak emigracji?
Nie potrafiłbym wyjechać z Polski i nie poznałem smaku emigracji. Kiedyś na początku lat 90-tych zastanawiałem się nad wyjazdem. Ale Bóg (czy istnieje czy nieistnieje) miał mnie w swojej opiece i te myśli odsunął ode mnie.
Jestem takim człowiekiem, który czuje się niedobrze nawet w innym mieście w Polsce, a co dopiero w innym kraju. Źle się czuję w kraju w którym nie mówią moim językiem, w kraju w którym ludzie nie przeżyli pewnych historii które ja przeżyłem. Wobec tego trudno jest mi skomunikować się z nimi. Za granicą czuję się obco. Chociaż kilka miesięcy w roku przemieszkuję w Hiszpanii, gdyż nie lubię polskich jesieni i zim.
Jeżeli chodzi o samo zjawisko emigracji, to sami tego chcieliśmy przyłączając się do Unii Europejskiej. Emigracja obecnie nie jest takim ruchem ostatecznym, jak to było za komuny. Mam kolegę, który jak kiedyś opuszczał Polskę promem, to był święcie przekonany, że widzi Gdynię ostatni raz. Teraz bedąc Polakami jesteśmy jednocześnie kosmopolitami. Nie ma się co dziwić ludziom, że jeżeli mają możliwośc lepszego zarobku gdzieś indziej, to tam jadą. Jest to zupełnie normalne. Ważne w tym wszystkim jest to, że nie ma takiego ostatecznego zerwania z krajem.
Jaka jest Twoja definicja emigracji? Czy emigracja to tylko wyjazd w celach zarobkowych, czy może ucieczka przed... lub do..., a może świadoma droga do szczęścia i samorealizacji?
Właściwie to wszystko po trochu. Czynniki, które na to wpływają są różnorakie. Pieniądze są obecnie bardzo istotnym powodem działań ludzkich. To wszystko co powiedziałeś jest bardzo ważnym elementem podjęcia decyzji, że gdzieś się wynoszę - na dłużej, na krócej, na zawsze.
Każdy człowiek chce żyć godnie i szczęśliwie i jeżeli mu nie “styka” w domu to wychodzi z tego domu gdzieś dalej. Jeżeli mu “styka” to zostaje. Jest to szereg ważnych czynników, ale najważniejsze jest to, że nie są to decyzje ostateczne. Nie odcinamy sobie tej pępowiny. Wszystko się dzieje w jednym tyglu i aby ten tygiel był jak największy.
Pytanie, którego ze względu na zbliżające się wybory nie sposób uniknąć. Nie zapytam na kogo będziesz głosował lub który polityk prowadzi mniej moralną kampanię wyborczą. Pytam, czy dziś ze sceny Liquid Roomu zabrzmi utwór z płyty “Muj Wydafca” - “Keszitsen kepet onmagarol” i czy usłyszymy słowa:
Głosuj na mnie- wtedy dostaniesz
Prawie za darmo każde śniadanie
Człowiek na odpowiednim miejscu
Powiedzie Ciebie ku szczęściu...
Czy wierzysz w słowa te?
Ja nie wierzę w nie?
Czyż one prawdziwe są?
Nie wierzę im kurwom jak psom!
Nie zabrzmi. Ale nie dlatego, że w jakiś sposób się uchylam od podjęcia odpowiedzialności za to, co się za chwilę stanie. To jest słaby muzycznie kawałek. A jeżeli chodzi o tekst - to w zupełności się zgadzam.
Ostatnio miałem taką ideę, że nie idę na wybory. Ponieważ absolutnie nie ma nikogo na kogo z czystym sumieniem mógłbym oddać głos. Natomiast najdalej jest mi do PiS-u. Ale wcale nie znaczy to, że cała reszta jest lepsza. Reszta jest mniej gorsza, troszeczkę, troszeczkę...Dowiedziałem się też, że głos nieważny nie jest liczony przy podziale mandatów w sejmie. Pierdolę takie argumentacje, że lepiej wybrać mniejsze zło. Ja nie chcę mniejszego zła. Jeżeli ktoś mi obieca, że ludzie np. nie będą wyjeżdżali z kraju za pracą i będą mogli godnie żyć w Polsce, to z największą chęcia na niego zagłosuję. Ale na razie poza przepychankami dotyczącymi spraw naprawdę pobocznych nikt nie zająknie się o gospodarce. Chyba podejmę decyzję, że w dzień wyborów pooglądam telewizję.
Dziekuję za rozmowę.
Dzięki.
Z Kazikiem Staszewskim rozmawiał Radek Nowacki.
Komentarze 8
Dzieki Kazik !!! za koncert, wspolne zdjecie i za to ,ze jestes bo bez Ciebie polska scena muzyczna bylaby pusta jak Doda ;-))))
dobrze powieziane :-)
dobrze powieziane :-)
ale dlaczego dzien pozniej?????????????
zdjecie nr 15 wyśmienite!