Droga Jana Stepka do Szkocji był bardzo kręta. Podczas drugiej wojny światowej, mając 18 lat, wraz z całą rodziną został zesłany do łagru w okolicach Kotłasu w obwodzie archangielskim. Po uwolnieniu w 1941 roku rodzina Stepka przedostała się przez Uzbekistan do Iranu.
Kiedy w 1943 roku trafił przez Afrykę do Wielkiej Brytanii, tu wstąpił do polskiej marynarki wojennej. Służył na ORP „Krakowiak” w kampaniach wyzwalających wyspy greckie, Sycylię, potem Włochy, a w końcu wziął udział D-Day, czyli lądowaniu w Normandii. Później został przeniesiony na ORP „Ślązak”, a jego ostatnią kampanią było zajęcie Wilhelmshaven w północnych Niemczech w 1945 roku.
Po zakończeniu działań wojennych zdecydował się zostać w Wielkiej Brytanii. Na jego decyzję wpłynął fakt, że jego dom rodzinny w Maczkowcach, znalazł się na terenie Związku Radzieckiego.
Studia w Glasgow i sukcesy w biznesie
Jan Stepek ukończył studia na kierunku inżynierii radiowej i telewizyjnej na uniwersytecie w Glasgow. Wkrótce w swoim niewielkim dwupokojowym mieszkaniu, gdzie mieszkał wraz z żoną i dwójka dzieci, otworzył zakład usługowy i naprawiał radia. Praca szła nieźle i Jan mógł pozwolić sobie na uruchomienie sklepu w Cambuslang niedaleko Glasgow.
W 1955 roku zwrócił się do Philipsa, który miał fabrykę w Hamilton, aby firma dostarczała mu telewizory. Polak zaczął odnosić pierwsze sukcesy w biznesie i otworzył kolejne sklepy. Firma zaczęła przynosić ogromne zyski. Stepek był też współwłaścicielem salonu luksusowych samochodów używanych.
Na ratunek Hamilton Academical
Sukces finansowy szedł w parze z filantropią. Jan Stepek pomógł wielu ludziom, którym się w życiu mniej poszczęściło. Pod koniec lat 60. jego uwagę zwrócił podupadający lokalny klub sportowy Hamilton Academical. Stepek postanowił stanąć na czele klubu i udało mu się go wyciągnąć z tarapatów. Za swoje zasługi został wybrany na prezesa Hamilton Academical. Stał na czele klubu dwukrotnie od 1969 do 1985 r., a ponownie od końca lat 90. do 2002 r.
Aby uratować drugoligowy szkocki klub, Jan Stepek musiał uruchomić swoją polską kreatywną duszę. Zaczął kontaktować się z polskimi klubami i przekonywać działaczy w kraju objętym komunistycznym reżimem, że gospodarka wolnorynkowa nie jest taka zła.
Za Polaków zapłacił pralkami
W 1971 r. Stepkowi udało się sprowadzić do Szkocji trzech Polaków: Alfreda Olka, Witolda Szygułę i Romana Strzałkowskiego. To był pierwszy przypadek, by klub z Wielkiej Brytanii sprowadził piłkarzy zza Żelaznej Kurtyny. Jak głosi legenda, Stepek zapłacił za piłkarzy pralkami.
Kiedy Polska odniosła sukces na mistrzostwach świata w 1974 r., polscy piłkarze stali się znani na całym świecie, ale wówczas ich cena stała się zbyt wysoka dla Hamiltona. Stepek próbował też zdobyć dla klubu legendę Manchesteru United, Denisa Lawa. Podjął też rozmowy o prowadzeniu klubu z Tommym Dochertym, byłym menedżerem Manchesteru United i reprezentacji Szkocji oraz Alexem Fergusonem. Niestety tych planów nie udało się zrealizować.
Polskie tradycje i podróż na Florydę
Jan Stepek starał się podtrzymywać niektóre polskie tradycje. Całą rodziną, czyli ze szkocką żoną i dziesięciorgiem dzieci chodzili do polskojęzycznego kościoła w Glasgow.
Stepek był też członkiem Klubu Sikorskiego w Glasgow, który regularnie organizuje imprezy muzyczne i tańce, często z okazji tradycyjnych polskich świąt. Działał też politycznie jako organizator „Solidarności” w Szkocji. Po przejściu na emeryturę przekazał firmę dzieciom i wraz z żoną Teresą przeprowadził się na Florydę.
Z ojca na syna
W Szkocji znany jest też syn Jana Stepka – Martin. W 1990 roku został on dyrektorem firmy J Stepek Ltd. Jest też cenionym pisarzem i poetą. Jego pierwsza książka „Bo Jest Nadzieja”, o życiu ojca i swoich wierszach, zdobyła w 2013 roku nagrodę NABE Pinnacle Prize w USA i w tym samym roku drugie miejsce w UK’s People’s Book Prize. Napisał też książki na temat medytacji – „Mindful Living” i „Mindful Living 2”. W 2013 roku zrealizował film o swoim ojcu pt. „For There is Hope”.
Komentarze 1
Polubiłbym, bo lubię zwykłe, ludzkie historie, ale od niechlujstwa rozbolały mnie oczy.
"Jednak za nim to się stało"
"wziął udział D-Day, czyli lądowania w Normandii"
"Na jego decyzję wpłyną fakt"
"uruchomienie sklepu Cambuslang niedaleko Glasgow"
"którym się mniej w życiu poszczęściło"
Na etapie tworzenia tekstu takie błędy to rzecz normalna. Żeby je wyeliminować, wystarczy "przespać się" z artykułem, i wrócić do niego następnego dnia, albo dać do przeczytania znajomemu/matce/żonie/kochance/psu przed opublikowaniem.
Rada gratis, w pakiecie z garścią przecinków: ,,,,,,,,,,,,,,,,,, .
Zgłoś do moderacji