Do góry

Polka opowiada o ksenofobii w północno-wschodniej Anglii

W reportażu wyemitowanym przez telewizję ITV przedstawiono historię Anny, Polki mieszkającej w północno-wschodniej Anglii. Kobieta, której imię i głos zostały zmienione, a twarz ukryta, opowiedziała o licznych przypadkach ksenofobii, których doświadczyła na przestrzeni lat. Anna żyje w ciągłym strachu o siebie i swoje dzieci, regularnie spotykając się z przemocą słowną i fizyczną tylko dlatego, że mówi w swoim ojczystym języku.

„Byłam dwukrotnie zaatakowana we własnym domu, w ogrodzie” – mówi Anna. „Ludzie krzyczeli też rasistowskie wyzwiska w parku, na oczach moich dzieci. Kiedy ktoś stoi blisko, staram się nie mówić po polsku, bo nie wiem, czy to usłyszą i nie zaczną być agresywni” – tak zaczyna się reportaż wyemitowany 24 września przez stację ITV.

Anna przyjechała do północno-wschodniej Anglii z nadzieją na nowe życie, poznanie innej kultury i stworzenie domu dla swojej rodziny. Nie spodziewała się, że ze względu na swoje pochodzenie spotka się z tak ostrą dyskryminacją. „Moje dzieci mają tu obywatelstwo, płacę podatki. Żyję tak jak wszyscy inni. Ale zawsze znajdzie się grupa ludzi, którzy po prostu nie lubią innych narodowości. To jest po prostu okropne” – dodaje.

Dyskryminacja i fizyczne ataki

Badanie przeprowadzone przez Uniwersytet Sunderland ukazało skalę problemu rasizmu wobec kobiet z Europy Wschodniej mieszkających w regionie. Spośród 127 badanych kobiet, niemal połowa doświadczyła przemocy słownej, 36 proc. spotkało się z dyskryminacją rasową i płciową w miejscu pracy, 18 proc. zgłosiło uszkodzenie mienia, a 12 proc. zostało fizycznie zaatakowanych.

Dr Louise Harvey-Golding, która prowadziła badanie, opowiedziała o szokujących relacjach uczestniczek. „Jedna z kobiet opowiadała, jak idąc z dzieckiem do szkoły, była regularnie obrażana. Ludzie krzyczeli za nią, nazywając ją ‘polską prostytutką’. Inna kobieta była słownie i fizycznie zaatakowana w centrum miasta, tylko dlatego, że rozmawiała z bratem w swoim ojczystym języku”.

Anna zauważa, że przemoc nasila się, gdy jest sama z dziećmi. „Prawdopodobnie dlatego, że jestem kobietą” – mówi. „Kiedy obok mnie jest mężczyzna, to się nie zdarza. Pewnego razu grupa młodych ludzi kręciła się obok mojego domu. Nienawidzą, gdy mówimy w innym języku. Rzucali kamieniami w nasz samochód, w mój ogród, kiedy bawiło się tam moje małe dziecko. Kiedy próbowałam porozmawiać z tymi dzieciakami, stali w grupie z kijami w rękach, krzycząc rasistowskie wyzwiska. Nie wiedziałam, co robić”.

Głośno mówić o problemach

Anna postanowiła opowiedzieć swoją historię, aby zwrócić uwagę na problem rasizmu i przemocy, z jakimi mierzą się imigrantki w Wielkiej Brytanii. „Musimy uświadamiać rodziców, aby tłumaczyli swoim dzieciom, że rasizm to forma znęcania się i że coś takiego nie powinno mieć miejsca w naszym świecie” – podkreśla Anna.

Molly Sharples, autorka reportażu, dodaje: „Jedna z kobiet ujawniła mi, że w pracy menedżer powiedział jej, że nie powinna mówić w swoim języku podczas przerwy, a potem wyśmiewał się z pisowni jej imienia. Inna mówi, że stara się nie mówić w miejscach publicznych, a jeszcze inna stara się zachowywać tak, aby sprawiać wrażenie, że jest Brytyjką”. Jednym z głównych powodów, dla których te kobiety zdecydowały się wziąć udział w badaniu, było to, aby w końcu głośno mówić o problemach, które normalnie byłyby przemilczane”.

Katalog firm i organizacji Dodaj wpis

Komentarze 2

kogusia
1
#126.09.2024, 12:28

Mieszkam w North East i nigdy nie mialam takich doswiadczen a mieszkalam tu w roznych miejscach (w councilach tez) od 2005. Moze dzielnica jakas chu...wa i trzeba zmienic? W Polsce tez gdzieniegdzie mozna wp..ol dostac za nic...

tutturu
10
tutturu 10
#2Wczoraj - 00:34

Streszczenie:

o tym, jak to jest zamieszkać w najbardziej parszywej bieda-dzielni, której mieszkańcy doładowują prąd za pięć funtów i całymi dniami przesiadują na chodnikach przed chałupami a ich zasmarkane patodzieciory dzieciaki pchają wózki dla lalek - bez kółek i lalek.