To naprawdę dwie bardzo dobre książki o Szkocji. Napisane z pasją i pokazujące kraj z bardzo osobistej perspektywy. „Duchy Szkocji” i ich druga część – „Duchy Szkocji: Zapomniane opowieści” powinien przeczytać każdy, kto jeszcze w Szkocji nie był, ale też ci, którzy tu żyją, bo mogą odkryć coś nowego. Autorem obu książek jest Maciej Kowalkowski. W planach ma trzecią część opowieści.
„Auto zostało już daleko za nami. Szlak też. Dalej odbiliśmy wąską ścieżką wijącą się między wrzosami. Dla niewprawnego oka jest ona niewidoczna i łatwo ją pominąć. Po kilkunastu metrach schodzimy po stromych skałach małego wąwozu, który przez setki lat rzeźbiły wody strumienia. Gdzieniegdzie lśnią czerwienią kolonie rosiczek, a dzikie górskie orchidee uśmiechają się do nas. Krystalicznie czysta woda kusi kąpielą, ale jej temperatura już nie” – tak zaczyna się pierwsza część „Duchów Szkocji”. Dalej jest tylko ciekawiej, czasem tajemniczo, nawet mrocznie, ale chwilę później czytelnik znów jest czymś zaskakiwany: pięknym widokiem, dzikością przemierzanych szlaków, niespotykaną gdzie indziej przyrodą, barwną opowieścią, czy legendą zasłyszaną od Szkotów.
Opowieść o Szkocji
Mało jest książek o Szkocji napisanych z takim znawstwem tematu i z dbałością o szczegóły jak „Duchy Szkocji” i ich druga część „Duchy Szkocji: Zapomniane opowieści”. Ich autor – Maciej Kowalkowski – nie tylko Szkocję przemierzył wzdłuż i wszerz, ale wdarł się do jej mało znanych zakamarków, także tych nieznanych przeciętnemu Szkotowi.
Pomysł napisania książki o Szkocji krążył nade mną jak kruk – posłaniec Odyna. Przez 14 lat życia tutaj zwiedziłem ten kraj w sporej części, poznałem tutejszych ludzi, zwyczaje i opowieści. Pandemia koronawirusa i wolny czas podczas pierwszego lockdownu spowodowały, że wreszcie postanowiłem moje marzenie urzeczywistnić. Siadłem więc pewnego dnia do laptopa i zacząłem przeglądać swoją galerię zdjęć. Wróciły wspomnienia z wypraw i na ich podstawie część opowieści w sumie napisała się sama
– opowiada Maciek.
A że w książkach nie sposób było zawrzeć wszystkich interesujących go tematów, wybrał, jego zdaniem, najciekawsze, ale na tyle nieoczywiste, by zarówno turyści, jak i mieszkający w tym kraju rodacy czytali je z zainteresowaniem.
Pierwsza z książek, czyli „Duchy Szkocji” to przede wszystkim zapis wędrówek, które Maciek odbył z rodziną, głównie z żoną Małgorzatą, przyjaciółmi, ale też tych samotnych. Na uwagę zasługuje to, że wędrował nie tylko tymi popularnymi szlakami, ale tymi mniej uczęszczanymi, często zbaczając na trakty nieoznakowane nawet na mapach.
Dzięki temu zabiera czytelnika „w podróż, gdzie piękno dzikiej przyrody i surowego krajobrazu łączy się z brzydotą i tandetą miast i miasteczek pasa centralnej Szkocji. Gdzie piaszczyste plaże z lazurową wodą nazywane często karaibskimi plażami w Szkocji, zachwycają i odbierają oddech. Gdzie codzienność w szarych, nudnych i często brudnych miastach może zalać wątpliwościami”.
W „Duchach Szkocji” można też zapoznać się z historią kontaktów polsko-szkockich, od tych najdawniejszych czasów aż do współczesności. Jest o XIV-wiecznych tkaczach w Gdańsku, o szkockich żołnierzach, najemnikach, inżynierach i kupcach. Autor przybliża też czytelnikowi historię samej Szkocji i to tę z czasów prehistorycznych. Jest o Brytach, Piktach i plemieniu Szkotów, którzy przybyli do Szkocji z Irlandii. A o współczesnych Szkotach Maciek pisze, że „są w większości mili, uprzejmi i z uśmiechem na ustach mówią ci na ulicy „hi”, mimo że cię nie znają. (…) Szkoci są po prostu inni. Ani lepsi, ani gorsi. Tylko my zwykliśmy postrzegać ich przez pryzmat tego, co wynieśliśmy z naszej kultury”.
Pasja wędrowania
Maciek opowiada też o swoich początkach w Szkocji, które, jak sam szczerze przyznaje, były trudne i to nie z powodu opuszczenia rodzinnego kraju. Na początku problemem był dla niego angielski, którego uczyć zaczął się dopiero na miejscu, a szkocki akcent nie ułatwiał mu zadania. Do Szkocji przyjechał w 2010 roku. Mieszka w Wishaw, niedaleko Glasgow. Jak tysiące innych Polaków do północnych rubieży Wielkiej Brytanii przywiodła go chęć lepszego życia. W Polsce był tapicerem i ratownikiem medycznym. W Szkocji też zarabia na życie jako tapicer, ale pracę wiąże z pasją do wędrowania.
Bardzo szybko wyruszył poznawać kraj, który go ugościł. Zaczął od wypraw wędkarskich, ale to hobby (także opisane w książkach) szybko przerodziło się w profesjonalne wyprawy poznawcze.
Pierwsza była w 2013 roku do źródeł rzeki Ba. Dość szczegółowo opisałem ją w drugiej książce, we fragmencie o wrzosowiskach. Wraz ze znajomymi znalazłem się w kompletnej dziczy, daleko od jakichkolwiek ludzkich siedlisk. Do najbliższej drogi było kilkanaście mil. Byliśmy tylko my, góry, jelenie i cisza. Wtedy zachłysnąłem się Szkocją. Od tego wszystko się zaczęło. Najbardziej utkwiła mi jednak w pamięci wspinaczka na Meall nan Eun, czyli Wzgórze Ptaków, którą opisałem w pierwszej książce. Odbyłem tę wyprawę z żoną. Wtedy pierwszy raz nocowaliśmy na szczycie. Pierwszy raz widzieliśmy też inwersję, gdy chmury schodzą poniżej szczytów i to wszystko było oświetlone wschodem słońca. Pierwszy raz widziałem też wtedy fog bow, czyli białą tęczę lub tęczę we mgle. Coś niesamowitego.
Co jest w Szkocji najpiękniejsze?
Góry, plaże, dzika przyroda, stare ruiny w malowniczych miejscach, puby, ale tylko te w małych miasteczkach, gdzie wieczorami spotykają się lokalni mieszkańcy i tańczą podczas Ceilidh.
A gdybyś mógł zbudować w Szkocji dom, to gdzie by to było?
Gdzieś na północy Szkocji. Najbliższy mojemu sercu jest Assynt, na północno-zachodnim wybrzeżu. Może na emeryturze. Choć z drugiej strony nie jestem pewien, czy chciałbym tam zamieszkać na stałe. Jest tam pięknie, cicho i z dala od wszystkiego, ale coś myślę, że po jakimś czasie chyba bym wyruszył stamtąd gdzie indziej. W Szkocji jest tyle do zobaczenia, a na emeryturze będę miał jeszcze więcej czasu na wędrówki.
Dobre pióro i wiedza
Już teraz zwiedzanie Szkocji ułatwia mu Scottish Outdoor Access Code, który pozwala kempingować w zasadzie wszędzie, gdzie nie jest to wyraźnie zabronione. Dzięki temu zaczął wyruszać na coraz dłuższe wyprawy w szkockie góry, a później na szkockie wyspy. Był już na tych największych archipelagach, czyli Hebrydach i Orkadach. Do zdobycia ma jeszcze Szetlandy.
To wszystko przekształciło się w fascynację szkocką kulturą, historią, przyrodą. Od dawna interesowałem się innymi kulturami, zwłaszcza Indian Ameryki Północnej, ale od przyjazdu tu Szkocja mną zawładnęła. Odkrywanie jej tajemnic, których są tysiące, jest uzależniające, ale mnie się to bardzo podoba.
I choć dla niektórych szczegółowość, z jaką Maciek zabrał się do tematu, może się wydać przytłaczająca, to dla prawdziwych wielbicieli Szkocji, obie książki to prawdziwa uczta złożona z dobrego pióra, wiedzy, determinacji i pasji. Na deser dostaje się jeszcze piękne zdjęcia i zapowiedź kontynuacji opowieści o Szkocji.
Aby napisać drugą książkę, czyli „Duchy Szkocji: Zapomniane opowieści”, Maciek zapoznał się ze szkockimi legendami, baśniami, zapiskami historycznymi. Wymagało to dotarcia do szkockich archiwów, starych książek dostępnych w bibliotekach, w tym tej najważniejszej w Edynburgu. Później zdobyte informacje musiał zweryfikować, bo nie zawsze opisana gdzieś legenda czy baśń jest oryginalna, stara, a tylko taką w internecie udaje.
W weryfikacji informacji pomógł mi mój przyjaciel Przemek Wacławski, który mieszka w Glasgow. Pomagał mi szperać w archiwach, starych mapach. Bez niego byłoby trudno. Drugą osobą był Donald MacTaggart, dyrektor firmy, w której pracuję i oczywiście rodowity Szkot. Okazał się nieoceniony zwłaszcza przy tłumaczeniach z języka gaelickiego. O dziwo sporo ciekawych książek znalazłem na jednym z uniwersytetów kanadyjskich. Napisanych przez Szkotów, którzy tam wyemigrowali w XVIII wieku. Z tęksknoty za Szkocją, opisywali ją, jej kulturę, historię, ale też stare opowieści, tradycje, wierzenia. Tam znalazłem więcej ciekawych informacji niż tu w Szkocji.
Będzie o Hebrydach
Maciej nie planuje tłumaczenia książek na język angielski, zwłaszcza pierwszej, która zawiera wiele odniesień do Polski i Polaków. Trochę szkoda, bo do tłumaczenia nadaje się zwłaszcza druga część, czyli „Zapomniane opowieści”. Jest tam cała masa informacji, które z pewnością zaciekawiłyby czytelników nie tylko w Szkocji, ale i tych na świecie, zainteresowanych szkocką historią, jej legendami i baśniami. To wymagałoby jednak sporych nakładów finansowych. Maciek odkłada ten pomysł na później.
Napisanie tych książek to było spełnienie moich pisarskich marzeń. Udało się i bardzo się z tego cieszę. Dzięki bardzo dobremu odbiorowi pierwszej książki, powstała druga. Na pewno nie jest to przedsięwzięcie finansowe, bo ja na tych książkach nie zarabiam. To, co wpływa, to być może starczy na napisanie trzeciej. Będzie o Hebrydach.
Książki Macieja Kowalkowskiego: „Duchy Szkocji” i „Duchy Szkocji: Zapomniane opowieści” można kupić na Amazonie.
Komentarze 6
Był już na tych największych archipelagach, czyli Hebrydach i Orkadach. Do zdobycia ma jeszcze Szetlandy.
Szetlandy są tak bardzo szkockie, jak Szkocja - angielska. ;)
... gizas! Po takim tekscie mam mieszane uczucia. Troche grafomanii, sporo skupiania sie na sobie zamiast na tytulowym temacie, wiele przygod ktorych nie sposob przeniesc na papier... Wyglada na czytadlo dla podstarzalego lub niezdolnego do samodzielnego podrozowania kolesia ktory moze tylko marzyc o wyprawach jakich doswiadczyl autor. Slowem - podziekuje.
Ameryki nie odkrył…
Kupiłam i już dawno przeczytałam oby dwie książki,są super i warte wydania każdego grosza,polecam z całym sercem.
Pewien facet spotyka znajomego muzyka:
- Kupiłem ostatnio twoją nową płytę!
- Aaa, to ty…