"Powiedz mi, co zrobisz: przychodzi do ciebie gość, który wylądował na ulicy, gdziekolwiek nie pójdzie, nikt go nie chce" – Mariusz podnosi głos zaaferowany. "Do kościoła wstydzi się pójść."
"Wie, że wezmą go tam za alkoholika; pracy nie dostanie, bo nie ma dokumentów; na czarno w myjni nie może pracować, bo popracuje tak dwa dni, będzie miał na chleb, ale nigdzie nie pójdzie, bo jest mokry po pracy. Nie ma się gdzie umyć, przebrać, nie zna angielskiego. Nie ma "insuransu”, nie ma "homeofficu” – jest nikim."