Kiedy mieszkałem w Gdyni, kilkakrotnie zdarzało mi się desperacko poszukiwać świątecznych indyków. Co roku w grudniu tropiłem je w sklepach i gospodarstwach. Niestety nie mogłem znaleźć ani jednego. I wtedy, pewnego razu, na początku XXI wieku, nagle się pojawiły. W Tesco, supermarkecie, który sam pewnego dnia po prostu wylądował w Gdyni.