na pierwszy ogien fragment z 'czlowieka smiechu' Hugo:
'Przy tobie czuje sie ponizona, coz za radosc! Ksiazeca wysokosc- jakie to mdle! Jestem jej dostojnoscia- coz za meka! Upadek to wypoczynek. Tak bardzo przesycona jestem szacunkiem, ze potrzebuje pogardy. (...) Kocham cie nie dlatego, zes ohydny, ale tez i dlatego, zes nikczemny. Kocham w tobie i monstrum, i historiona. Kochanek upokorzony, wysmiewany, smieszny, wstretny, wystawiony na posmiewisko u pregierza, który teatrem sie zowie, kochanek taki ma dla mnie przedziwny smak. Smak owocu z dna przepasci. Kochanek, który mnie hanbi: jakiez to cudo! Sprobowac jablka nie z raju, lecz z piekiel, oto, co mnie kusi, ten czuje glod, to pragnienie, jestem ta wlasnie Ewa. Ewa odchlani. Ty jestes pewnie demonem, choc sam nie wiesz o tym. Strzeglam mej czystosci dla maszkary za snu. Jestes panem moim, na ktorego czekalam. (...) Gwynplainie, ja jestem tronem, ty- jarmarcznym teatrem. Zrownajmy sie. Ach, jakze jestem szczesliwa! Chcialabym, by caly swiat sie dowiedzial, jak bardzo jestem upodlona. Tym nizej padliby przede mna na twarz, bo im bardziej nienawidza, tym bardziej sie plaszcza. (...) Ty nie jestes brzydki, ty jestes potworny. Brzydota jest mala, potwornosc- wielka. Brzydota to grymas diabla za plecami piekna. A potwornosc jest odwrotnoscia wznioslosci. (...) Kocham cie!- krzyknela. I ugryzla go w pocalunku.'
Ballard "Ludzie Millenium":
"W dzisiejszych czasach ludzie nie lubia sami siebie.Jestesmy klasa rentierow,spadkiem po minonym stuleciu.Tolerujemy wszystko,ale wiemy,ze wartosci liberalne sa po to ,zebysmy pozostali bierni.Wydaje sie nam,ze wierzymy w Boga,ale przeraza nas tajemnica zycia i smierci.Jestesmy skoncentrowani na sobie,ale nie dajemy sobie rady z mysla,ze kiedys nas nie bedzie.Wierzymy w postep i potege rozumu,ale przesladuja nas ciemne strony natury ludzkiej.Jestesmy opetani seksem i musimy byc chronieni seksualnymi tabu.Wierzymy w rownosc,ale nienawidzimy nizszych od siebie.Boimy sie naszych cial i,nade wszystko boimy sie smierci.Jestesmy wybrykiem natury ale wydaje nam sie ,ze stanowimy srodek wszechswiata.Jestesmy kilka krokow od wymarcia,ale mamy nadzieje,ze jakos tam jestesmy niesmiertelni..."
— Dzisiaj pokażemy wam osiem sposobów bezgłośnego
zabijania ludzi.
Mówiący to mężczyzna był sierżantem, nie wyglądającym nawet na starszego o pięć lat ode mnie. Tak więc jeśli kiedykolwiek zabił człowieka w walce, bezgłośnie czy nie, musiał to
zrobić w kołysce.
Znałem już osiemdziesiąt sposobów zabijania ludzi, ale większość z nich była dość hałaśliwa. Wyprostowałem się na krześle, przywołałem na twarz wyraz uprzejmego zainteresowania i za-
snąłem z otwartymi oczami. Pozostali zrobili to samo. Nauczyli-
śmy się, że na tych wieczornych wykładach nigdy nie mówią niczego ważnego.
Obudził mnie szmer projektora. Pokazali krótki film demonstrujący osiem cichych sposobów zabijania. Niektórzy z aktorów musieli być po praniu mózgu, ponieważ naprawdę ich zabito.
Po filmie dziewczyna siedząca w rzędzie przede mną podniosła rękę. Sierżant skinął na nią, więc wstała i wystąpiła naprzód. Całkiem niezła, tylko o zbyt masywnej szyi i barkach. Każdy tak wygląda po kilku miesiącach noszenia ciężkiego plecaka.
— Sir. — Aż do promocji musieliśmy zwracać się do sierżantów „sir". — Większość tych sposobów wyglądała, no... dość głupio.
— Na przykład.
— Weźmy zabijanie kogoś ciosem saperki w nerki. Chcę powiedzieć, że chyba nigdy nie jest tak, żeby ktoś był uzbrojony tylko w saperkę, a nie miał pistoletu czy noża. I czy nie lepiej po prostu walnąć go w łeb?
— Może mieć na głowie hełm — odparł rezolutnie.
— Ponadto Taurańczycy pewnie nawet nie mają nerek!
Wzruszył ramionami.
— Zapewne nie mają.
– Nie ukorzyli się przed Panem – rzekł jakby do siebie, ale jego słowa poniosły się głośnym echem, gdyż widownia zamilkła, wiedząc, że zbliża się kulminacyjny moment. – Pozostali pełni pogardy, pychy i obojętności. Cóż więc mam robić? – Aktor powiódł spojrzeniem po publiczności, jakby oczekując, że właśnie ona mu coś doradzi.
– Ukarz ich! – wrzasnął któryś z wynajętych klakierów, a zaraz potem zawtórował mu tłum.
– Zejdź do nas, Jezu! Ukarz grzeszników!
– Może powinienem okazać litość? – zapytał aktor w przestrzeń.
– Nie! Nie! Dość litości! Ukarz ich!
– Tak! – rzekł mocnym głosem Jezus. – Bo czyż nie jest to litościwy uczynek, gdy zabija się wściekłego psa? Czyż nie chroni się w ten sposób wiernej trzódki? Czy dobry pasterz może pozwolić, by jego stado drżało w przerażeniu przed bestią?
– Nie, nie może! Zejdź i ukarz ich! Zabij bestię!
– Niech się tak stanie! – krzyknął więc aktor, a za jego plecami rozległ się huk i pojawił błysk.
Z sufitu opadła jaśniejąca bielą kotara, zasłaniając krzyże. Jednak niemal natychmiast uniosła się z powrotem, tyle że Jezus stał teraz w błyszczącej zbroi, w hełmie z szerokim nosalem i z mieczem w dłoni. Z ramion spływała mu wyszywana złotymi nićmi purpurowa szata.
"[...] Jestem tym duchem, który zawsze przeczy!
I bardzo słusznie, bo wszelkie istnienie
Zasługuje wyłącznie na zniszczenie.
Najlepiej żyłoby się w pustym świecie.
Więc to, co grzechem zwiecie,
Rozkładem, złem po prostu, dnem i dołem,
Moim właśnie jest żywiołem.
[...]
Ja jestem cząstką części, co wszystkim wpierw była,
Cząstką ciemności, co światło zrodziła."..
Bóg jest martwy.
Człowiek jest czymś, co pokonanym być powinno.
Nigdy nie zapominajcie! Im wyżej wzlatujemy tym mniejsi wydajemy się tym co nie umieją latać.
Człowiek, który chce latać nie może zacząć od latania, musi najpierw nauczyć się chodzić.
Chciałbym, żeby zaczęto od szanowania siebie: wszystko inne wypływa z tego.
W co motłoch bez dowodów uwierzył, jakże byśmy to mogli dowodami obalić?
Wy, którzy nienawidzicie Żydów tak bardzo, dlaczego zaadoptowaliście ich religię?
(do chrześcijan-antysemitów)
Koniec końców kocha się swą żądzę, a nie to, czego się pożąda.
Ze szkoły wojennej życia. Co mnie nie zabija, to czyni mnie silniejszym.
Prawdą jest: kochamy życie nie dlatego, że do życia, lecz do kochania przywykliśmy.
hohoho, taki niepozorny danzig, a z takich armat wystrzelil, brawo ;) (choc nietzsche poszatkowany na takie wyrwane z kontekstu quazi aforyzmy brzmi ubozuchno)
agu- ballarda znam tylko 'crash', powiedz, warto sie za tych 'ludzi' brac? bo ten fragment zwiastuje jedno wielkie olaboga-olaboga :/
ok, wklejam 2 klasyki, z pewnym wspolnym mianownikiem:
Tarrou w 'dzumie' camusa:
‘Pewne jest tylko, ze nalezy zrobic wszystko, zeby nie byc zadzumionym i tylko to moze nam dac nadzieje spokoju, lub w braku spokoju, nadzieje dobrej smierci. (...) Dlatego postanowilem odrzucic wszystko, co z bliska lub daleka, dla dobrych lub zlych powodow powoduje smierc, lub usprawiedliwia zabojstwo. Wiem na pewno, ze kazdy nosi w sobie dzume, nikt bowiem, nikt na swiecie nie jest od niej wolny. I trzeba czuwac nad soba nieustannie, zeby w chwili roztargnienia nie tchnac dzumy w twarz drugiego czlowieka i zeby go nie zakazic.(...) Powiem tylko, ze sa na tej ziemi zarazy i ofiary i ze trzeba, o ile to mozliwe nie zgodzic sie na udzial w zarazie. (...) Dlatego postanowilem stawac po stronie ofiar w kazdej okazji, by umniejszyc spustoszenia. Posrod ofiar moge przynajmniej szukac drogi do spokoju.’ Tu doktor zapytal, czy wyobraza sobie, jaka trzeba obrac droge, by osiagnac spokoj. ‘Tak, wspolczucie’
'buszujacy w zbozu' salingera:
‘W kazdym razie wyobrazilem sobie gromade malych dzieci, ktore bawia sie w jakas gre na ogromnym polu zyta. Tysiace malcow, a nie ma przy nich nikogo starszego, nikogo doroslego...procz mnie, oczywiscie. A ja stoje na krawedzi jakiegos strasznego urwiska. Mam swoje zadanie: musze schwytac kazdego, kto sie znajdzie w niebezpieczenstwie, tuz nad przepascia. Bo dzieci rozhasaly sie, pedza i nie patrza, co tam jest przed nimi, wiec ja musze w pore doskoczyc i pochwycic kazdego, kto by mogl spasc z urwiska. Caly dzien, od rana do wieczora, stoje tak na strazy. Jestem wlasnie straznik w zbozu. Wiem, ze to wariacki pomysl, ale tylko tym naprawde chcialbym byc.’
aberracjo-nie wiem jaka literatura robi ci dobrze ale ksiazka ta nie powinna pozostawic niesmaku.kiedy powstawala miala byc smutna wizja przyszlosci jednak na dzien dzisiejszy okazuje sie byc naszym trafnym opisem.dla mnie ballard to taki vonnegut bez poczucia humoru.
garbus-jesli chcesz wiecej "oryginalnych robinsonow" siegnij po galapagos vonneguta:]
i na zachete:
"Milion lat temu odbywały się żarliwe debaty na temat, czy ludzie powinni, czy nie powinni używać mechanicznych środków powstrzymujących spermę od zapłodnienia jajeczka lub usuwających zapłodnione jajeczko z macicy po to, by liczba ludzi nie przerosła możliwości ich wykarmienia. Ten problem jest już dzisiaj całkowicie załatwiony, przy czym nikt nie musi robić niczego wbrew naturze. Mieczniki i rekiny utrzymuja ludzką populację w ryzach i nikt nie głoduje."
ok, to idzmy dalej tropem prowokacji-zagadek ;)
'Kobiety to sympatyczne nicostki. Im wiecej myslisz o nich, tym mniej je rozumiesz. Jedynym, jak mi sie wydaje, sensem istnienia kobiety na swiecie, oprocz zaspokajania potrzeb seksualnych, jest umozlwiwienie mezczyznie ucieczki spod meczacej presji ducha'
jeden z ulubieńszych cytatów moich. dosyć łatwy:
" - Ty i cała ta banda - mruczał Gregorovius rozglądając się za fajką - co za ludzie: złodzieje wieczności, boże kundle, rozgarniacze chmur. Dzięki Bogu, że ma się tę kulturę, aby umieć was odpowiednio nazwać. Wieprze astralne."
... trochę tak, jak o moich przyjaciołach... śliczne.
;)
(Garbus- to bylo z Ciorana)
KMN,aye?!- eh... TE ksiazke az by sie chcialo wkleic w calosci...
‘Idzie sie przez zycie powolnym krokiem ni to filozofa, ni to kloszarta, stale redukujac objawy zywotnosci na rzecz instynktu samozachowawczego, na rzecz cwiczenia swiadomosci bardziej wyczulonej na to, aby sie nie dac nabrac, niz na poznanie prawdy. Laicki kwietyzm, umiarkowane odwrazliwienie, uwazna nieuwaga’
a moze oprocz zdawkowych komunikatow typu: przeczytalam/lem to-i-to, jestem na tak/nie zaserwujemy po sampelku, co oko ucieszy i moze do lektury calosci nakloni?