Halny ma być, czuję go w tle,
Wiatr niespokojny w sercu mnie rwie.
Dwa dni do burzy, lecz w głowie gra,
Ten cichy szelest, co spokoju brak.
Jeszcze nie nadszedł, a już wszystko drży,
Liście na drzewach szepczą sny.
Halny w oddali śpiewa swój hymn,
Jak echo zdrady w sercu mym.
Halny ma być, czuję go w tle,
Wiatr niespokojny w sercu mnie rwie.
Dwa dni do burzy, lecz w głowie gra,
Ten cichy szelest, co spokoju brak.
Czy to powietrze, czy to tylko strach?
Przed burzą zawsze jest jakiś znak.
Lecz ja tu stoję, nie rusza mnie czas,
Choć halny krzyczy, ja mam swój blask.
Niech wiatr wieje, zabiera to, co złe,
A ja zostanę, nim zmierzch mnie wezwie.
Halny ma być, ale ja trwam,
Z wiatrem w sercu przejdę każdy stan.
Halny ma być za dwa dni, ale skutki są już
To bardzo boli, jak krzyk halnego,
Co rwie gałęzie drzewa niemego.
Szarpie duszę, jak struny w lutni,
Gdy cisza serca jest już okrutna.
To ból, co wchodzi w najgłębsze sny,
Zdradza nadzieję, zostawia łzy.
Jak wiatr, co tańczy na pustym szlaku,
Samotność niesie w zimnym orszaku.
Nie pytaj halnego, dlaczego drży,
On tylko niesie, co w sercu tkwi.
Lecz gdy przeminie, gdy ustanie szum,
Może zostawi miejsce na cud.
To bardzo boli, lecz przetrwam to,
Jak góry znoszą każdą burz zło.
W sercu mym płomień, choć teraz drży,
W końcu rozświetli najciemniejsze dni.
Chciałbym się podzielić smutną wiadomością. Kilka tygodni temu odszedł niespodziewanie nasz forumowy kolega Negocjator. I to tyle, po co pisać więcej…