Wygral wybory,wyprowadzil kraj z Unii dzieki glosom starszego pokolenia ,teraz wysyla ich na drugi swiat w zasadzie swiadomie.Zero konferencji ,powagi sprawy itd. Krolowa uciekla , generalnie dramat.Typowe dla egoistycznych konserwatystow.Dziwi podejscie rzadu szkockiego, ktory w zasadzie mowi ze zdajemy sie i podazamy sciezka wyznaczona przez Londyn.Mydlo i mycie rak tylko tyle i az tyle.Mam nadzieje ze to przetrwamy i nasze rodziny a pozniej trzeba sie zastanowic co dalej.
Koronawirus na świecie. Dlaczego Wielka Brytania reaguje inaczej niż reszta świata?
Gdy w czwartek premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson powiedział, że kraj czeka najgorszy kryzys zdrowia publicznego od pokolenia, równocześnie nie decydując się na zamknięcie szkół czy zakaz imprez masowych, komentatorzy z reszty Europy zareagowali zdumieniem. Choć media informują, że Londyn ostatecznie zdecyduje się na pewne ograniczenia, Brytyjczycy nadal będą bronić się przed epidemią, przyjmując model działania odbiegający od przyjętego przez inne kraje. Dlaczego?
Zarażenie dużej liczby osób w grupach niskiego ryzyka będzie korzystne, bo zwiększy ogólną odporność na tę chorobę w społeczeństwie" – słowa prof. Iana Donalda oddają cel działania Brytyjczyków
Jak tłumaczy, rząd w Londynie zakłada, że niezależnie od przyjętych działań, w Wielkiej Brytanii zarazi się nawet 80 proc. populacji
Jak jednak zaznacza naukowiec, działanie rządu jest obarczone ryzykiem
O najważniejszych powodach decyzji rządzących Wielką Brytanią pisał w Onecie Jakub Krupa. Według przedstawicieli rządu, wyniki badań sugerują, że dzieci lepiej znoszą chorobę, a odwołanie lekcji – aby było skuteczne – musiałoby trwać przez kilkanaście tygodni, co miałoby poważne konsekwencje dla rynku pracy i gospodarki.
W trakcie konferencji prasowej zaznaczono, że radykalniejsze działania być może będą wdrożone na późniejszym etapie, ale przedwczesne decyzje mogłyby doprowadzić do tego, że Brytyjczycy nie przestrzegaliby nowych zasad, co osłabiałoby zdolność kontrolowania sytuacji przez rząd. Według przewidywań rządowych ekspertów epidemia osiągnie na Wyspach swój szczyt dopiero za 14 tygodni, do tego czasu ludzie mogliby więc przestać przestrzegać nakazów.
Zdaniem przedstawicieli rządu, zakaz organizowania imprez masowych, wprowadzony m.in. w Polsce, mija się z celem. Uważają bowiem, że jedna chora osoba zarazi przeciętnie dwie lub trzy osoby, więc ryzyko zakażenia np. na meczu czy koncercie jest niewielkie. Jak jednak piszą brytyjskie media, rząd ostatecznie może zdecydować się na zakaz od przyszłego tygodnia.
Podejście zastosowane przez Wielką Brytanię wywołało podział wśród lekarzy. Duża część ekspertów zarzuciła Johnsonowi lekkomyślność, inni zaś chwalili za nieuginanie się naciskom reszty Europy.
Naukowiec: działanie potencjalnie bardzo skuteczne, ale o wiele bardziej ryzykowne
Dokładne naukowe wyjaśnienie brytyjskiej strategii zaprezentował na Twitterze prof. Ian Donald, psycholog z Uniwersytetu w Liverpoolu. Jak zaznaczył, działanie rządu jest potencjalnie bardzo skuteczne, ale też o wiele bardziej ryzykowne, niż przyjęte przez większość krajów Europy.
Jak tłumaczy, rząd zakłada, że niezależnie od przyjętych działań, w Wielkiej Brytanii zarazi się nawet 80 proc. populacji. Skoro więc nie można zatrzymać zakażeń, należy położyć większy nacisk na leczenie chorych. Ponieważ wszyscy chorzy nie otrzymają pomocy, bo nie ma tylu miejsc w szpitalach, należy zająć się tymi, którzy rzeczywiście tego wymagają.
"Włoski model ma na celu powstrzymanie infekcji. Wielka Brytania chce zatrzymać infekcję, ale tylko w grupie osób narażonych na powikłania. Zarażenie dużej liczby osób w grupach niskiego ryzyka będzie korzystne, bo zwiększy ogólną odporność na tę chorobę w społeczeństwie" – pisze dalej. To tłumaczy brak decyzji o zamknięciu szkół, jako że dotychczas dzieci przechodzą chorobę lekko.
Jak jednak zaznacza naukowiec, działanie rządu jest obarczone ryzykiem. Może się bowiem okazać, że liczba chorych wymagających hospitalizacji będzie zbyt duża i szpitale ich nie pomieszczą. Kluczowe będzie zminimalizowanie ryzyka zarażenie u ludzi, dla których infekcja może być śmiertelna.
Zdaniem prof. Donalda strategia brytyjskiego rządu wydaje się najlepszą z dotychczasowo przyjętych, ale została źle zakomunikowana.
"Ozdrowieńcy" to nie wyleczeni
Okazuje się jednak, że cała sprawa to nieporozumienie. Laikom "ozdrowieniec" kojarzy się z kimś, kto wyzdrowiał. Tymczasem – jak wyjaśnił na Twitterze Jakub Kosikowski, lekarz z Lublina – według terminologii medycznej ozdrowieniec to ktoś, u kogo jedynie ustąpiły objawy. Nadal jednak może być on nosicielem koronawirusa.
https://natemat.pl/302457,koronawirus-i-ozdrowiency-kim-sa-i-czy-to-znac...
Strategia moze byc dobra ( mooooze), ale czas na nia akurat dobry nie jest.
Kuleczki pokazuja ladnie dlaczego: https://www.washingtonpost.com/graphics/2020/world/corona-simulator/?utm...
Zona moja ma kilka godzin w pewnych sluzbach . dzis mieli test . za dwa tygodnie kolejny . ok . Waliza z szyfrem ! . test prosty-patyczek i wymaz z ust(buzi) . saszetka jak do badania podejrzanych proszkow . To sie pytam : dlaczego kazdemu z nas tego" papierka lakmusowego nie przysla do domu? .Wtedy wiem , acha , jestem toksyczny , stoje w domu.
Kijevna , objawy ? Kur.tka . jak sobie samemu okreslic? Pale od lat i kaszle tez dlugo , wiec kaszle po fajach czy po wirusie? Siedz w domu , najlepsza rada wladz .ok, mam kogos obok .a co samotnymi ludzmi? Usiadl w fotelu , przy kominku przed teli , moze go znajda za kilka lat? Bo zamknal oczy .
Boris wystawia 60mln ludzi na dzialanie wirusa, majac do dyspozycji tyle sprzetu (osoby z problemami sercowymi, proszone sa o nie czytanie dalej):
https://www.england.nhs.uk/statistics/wp-content/uploads/sites/2/2020/03...
Na koniec grudnia 2019 r. W Wielkiej Brytanii było 4084 łóżek OIOM, z których wszystkie miały respiratory, i 80% z nich było zajętych.
Na styczen doliczono sie 4,123 z czego 3,423 bylo zajetych... Borys w styczniu mal do dyspozycji 700 stanowisk OIOM,
ta liczbe mozna troche zwiekszyc zabierajac sprzet z sal operacyjnych, ale to juz desperacja...
No ale tak to wyglada :/ We wtorek jeden z moich wspolpracownikow, po pierwszej przerwie pojechal do domu, bo nagle zaczal dziwnie wygladac, nadmiernie pocic sie np. szybszy oddech, a rano wygladal normalnie. Jakos po 3pm napisal do wszystkich innych pracownikow, ze jest w domu, i ze zostanie w nim przez pare dni. Lekarz kazal mu sie samemu obserwowac. Powiedzial lekarzowi ze pracuje z 4 innymi osobami. Nic innym nie zalocono. Jemu tez nie robiono testow.
Ze swoja przychodnia mam kontakt sporadyczny, czy raczej zaden (odpukac). Ale przez pare dni chodzilem z paskudnym przeziebieniem i w koncu zeszlo na oskrzela. Chcac nie chcac, dzwonie do przychodni, przekonany, ze dostane termin na przyszly tydzien. Termin byl za 2 godziny!
Co o tym myslicie, da sie jednak?