Budzisz sie rano w dobrym nastroju, a złośliwa satysfakcja, że możesz byczyć się do góry kołami w czasie, gdy inni muszą wyciskać z siebie siódme poty, tylko ten nastrój potęguje. Schodzisz na dół, do kuchni, zastanawiając się, czy klepnąć się w poliki kawą, czy raczej zdecydować się łagodnie rozkręcającą się yerbę "na zimno", tzn. terere zalane muszynianką, i wiesz, że to najpoważniejszy dylemat, jaki czeka cię dzisiejszego dnia.
W dziurze na listy czeka na ciebie szara koperta z HMRC, i w tym momencie rogal na dziobie jest już tak wielki, że otacza ci łepetynę i robi dodatkowe pół okrażenia. Niby już lipiec, ale przecież spodziewasz się niewysokiego (ale jednak) zwrotu podatku. Kurde, jaki piekny dzień, życie jest piękne, ludzie są piekni, srające w twoim ogródku koty sąsiada są piękne, spalony słońcem świat nasiąka kolorami, jak chorągiewki w "miesiącu dumy".
Ogródek mam tak zlokalizowany, że o tej porze roku słońce naparza od bladego świtu do ok. 19.30. Jak sobie pomyślę, że jeszcze calkiem niedawno była to prawdopodobnie jedna z bardziej pożądanych opcji w tym kraju...
33°
Taszczę badziewiarski mieszacz powietrza do domowego "home office", na który przeznaczyłem najmniejszą sypialnię, tę od strony, kurła, ogródka. :D Sypialnia na poddaszu wyłączona z użytku, może urządzę tam szklarenkę, ale najpierw musiałbym zaliczyć parę sezonów "Mai w ogrodzie". Ostatecznie może jakieś ptactwo, jak u "Mai z kurami". ;) ;p
Rozważam posprzątanie piwnicy, eksmitowanie z niej pająków, zalanie wodą do poziomu pasa i zamieszkanie na dmuchanym materacu, pośrodku akwenu. Takie łóżko wodne dla ubogich. :/
Złapałem się na tym, że dzisiaj w aucie wyłączyłem ogrzewanie.