„A co jeśli dorosły się boi zareagować żeby go nie oskarżyli o znęcanie się nad dzieckiem. Zachowanie młodzieży brytyjskiej to paranoja, a doprowadziło do tego właśnie takie bezstresowe wychowanie. W Polsce jest to nie do pomyślenia.”
Na Wyspach do przemocy w rodzinie podchodzi się zupełnie inaczej niż w Polsce. Obowiązują inne regulacje prawne, z których często Polacy nie zdają sobie sprawy. Obok tego problemu pojawia się kolejny, także związany z przemocą, lecz tym razem wymierzaną przez dziecko w kierunku dorosłego. Widać to bardzo wyraźnie w grupach nastolatków, które doskonale wiedzą że są chronione prawem i świadomie to wykorzystują czując się bezkarnymi. Stąd też coraz częściej słyszy się, że to dziecko bije dorosłego, że to dziecko dopuszcza się okrucieństwa wobec starszych, że to dziecko potrafi głęboko i dotkliwie zranić słowem. Do tego stopnia, że nie można nazwać tego inaczej niż przemocą.
Bezradność
W takich sytuacjach dorośli często pozostają bezradni. Znając realia, brytyjskie słowo „bezradność” nabiera jeszcze mocniejszego znaczenia. Dlaczego? W Wielkiej Brytanii ogromny nacisk kładzie się na ochronę dzieci. Tutejsze kuratorium oświaty ma w obowiązku kontrolować wszystkie placówki i wszystkich, którzy zajmują się dziećmi. Ma to na celu ochronę dzieci przed tymi, którzy zajmować się nimi nie powinni. Taka kontrola dotyczy przeróżnych aspektów opieki nad dzieckiem począwszy od warunków lokalowych, poprzez dokumentację, wykształcenie, dojrzałość pedagogiczną, aż po sprawdzanie czy opiekun był karany. Osoby które przejdą pozytywnie „testy” kuratorium otrzymują certyfikat uprawniający do świadczenia usług związanych z opieką nad dzieckiem.
Instytucja kuratorium jest autorytetem w kwestii dzieci i opieki nad nimi- każdy Brytyjczyk o tym wie. Wie także, że w Wielkiej Brytanii instytucja ta ma za zadanie pomóc rodzicom, chronić dzieci i reagować na wszelkie sygnały zaniedbania. Ma to swoje dobre strony, ponieważ rodzice poszukując przedszkola dla swoich pociech zawsze mają pewność że spełnia ono wymogi kuratorium. Taka polityka pozwala na ujednolicenie i wprowadzenie określonych standardów edukacyjnych, które muszą być bezwzględnie przestrzegane.
Absurd czy dobro dziecka?
„Moje dziecko trafiło do angielskiego przedszkola. Uwierzcie mi, byłam zszokowana, gdy dowiedziałam się że nauczycielka nie może dotknąć dziecka, przytulić, pomóc w toalecie. Potem okazało się że to dlatego żeby nikt nie podejrzewał jej o molestowanie albo przemoc. Przecież to absurd!”
Dla nas Polaków zderzenie z taką rzeczywistością rodzi bunt. Przecież nie każdy od razu musi być przestępcą, nie każdy ma zamiar wykorzystać nasze dziecko. Przytulić to nie oznacza wykorzystać!. Pomoc w toalecie nie oznacza posunąć się „za daleko”. Zrobienie dziecku zdjęcia to także nie przestępstwo. Mimo, że my tak właśnie myślimy nie znaczy, że takiego samego zdania są Brytyjczycy. Oni wolą zachować absolutną ostrożność, nie dają kredytu zaufania. Zanim przystąpisz do pracy z dzieckiem musisz pozytywnie wypaść przed kuratorium.
Momentami ma się wrażenie, że dobre intencje brytyjskiego kuratorium oświaty zaczęły zmierzać w kierunku absurdu, paranoi, obsesyjnego lęku, że każdy chce wykorzystać dziecko. Nie ma tu miejsca na zwyczajne zaufanie, na odrobinę wiary w człowieka, w to że dziecko można przytulić i sprawić mu tym przyjemność, bo ono tego potrzebuje. Nie oznacza to tym samym, że tego nie bierze się wcale pod uwagę. Kuratorium oświaty stara się nie przekraczać granic absurdu, choć czasem chciałoby się powiedzieć, że jednak tak jest - „Wszystko dla dobra dziecka” - jak to tłumaczą. Bywa że obraca się to przeciwko nam a dziecko to wykorzystuje.
Z tego właśnie powodu prawdopodobnie obserwuje się coraz więcej wykorzystywania dorosłych przez dzieci, które doskonale wiedzą jakie jest ich prawo w UK. Brak zdrowego balansu pomiędzy ochroną dziecka, nie tylko przed dorosłym ale również przed samym sobą, może prowadzić do zatarcia się podstawowych i bardzo potrzebnych granic, które dziecko musi znać.
Zgłosić do kuratorium
„Idę ulicą ze swoim synem, który postanowił urządzić mi scenę, a za plecami słyszę groźbę od kobiety która ma zamiar wezwać policję, bo według niej znęcam się nad dzieckiem. Możecie w to uwierzyć?”
Podobna sytuacja przytrafia się Monice, matce autystycznego chłopca, która ma dość obelg ze strony przechodniów gdy jej dziecko wpada w szał i rzuca się na chodnik z krzykiem. Monika nie zna języka i bardzo trudno jej wytłumaczyć tym ludziom, że jej dziecko jest niepełnosprawne. Boi się każdego spaceru, każdej reakcji przechodniów, którzy spojrzeniem wydają na nią wyrok.
Brytyjczycy nauczeni są, że gdy tylko coś podejrzanego dzieje się dziecku, temu od sąsiada, czy temu na ulicy, trzeba to zgłosić do kuratorium lub na policję. Nie uznają tego za donos, uważają że to ich obowiązek, bo chronią w ten sposób dziecko. Jest w tym sporo racji i naprawdę pomaga wyeliminować przemoc, lecz jest jeden warunek – zachowanie zdrowego rozsądku. To czego czasem tu brakuje. Oczywiście fakt, że posiadamy dziecko nie uprawnia nas do podnoszenia na niego głosu, poniżania go ani bicia, lecz czasem konsekwencja wymaga odmówienia dziecku kupienia zabawki, czy wizyty w Pizzy Hut. Dla niewtajemniczonego obserwatora taka scena histerii może być sygnałem ze chodzi o przemoc.
I tak nic nie zrobisz
Nie dziwi więc fakt, iż dorośli rzeczywiście boją się reagować gdy mają do czynienia z przemocą ze strony dziecka. „Co mam robić gdy czuję że dziecko mnie wykorzystuje, gdy nastolatki bezczelnie patrzą mi w oczy mówiąc – I tak mi nic nie zrobisz” – pada pytanie. Postanawiam zbadać tę sprawę i dowiedzieć się więcej. Znajduję mnóstwo organizacji zajmujących się ochroną wykorzystywanych dzieci i poradni telefonicznych dla rodziców. Nigdzie jednak nie mogę znaleźć tej która świadczy pomoc dla ofiar przemocy ze strony dzieci. Pytam wprost i dostaję prostą odpowiedź – policja. Wszelkie sygnały przemocy należy zgłosić na policję. Takie mamy prawo. Obawiam się że to może nie wystarczyć. Warto spróbować skorzystać z pomocy Parent Line Plus 0800 783 6783 – bezpłatnej linii telefonicznej lub lokalnego Heath and Social Services.
Analizując tę sytuację, my jako Polacy powinniśmy dowiedzieć się jak najwięcej na temat prawa dotyczącego ochrony dziecka w Wielkiej Brytanii. Daje nam to zrozumienie całej tej złożonej sytuacji, zrozumienie skąd w tym kraju takie problemy i jak my powinniśmy zachować się gdy nas dotyczą. Jest to istotne, bo gdy zachowamy się tak jak nam podpowiada nasza intuicja to możemy wejść w konflikt z prawem nawet o tym nie wiedząc.
Autorka jest pedagogiem w Poradni Polskiej Nasza Rodzina (pedagog@naszarodzina.co.uk).
Komentarze 31
Karny jeżyk, a jak to nie skutkuje to Super Niania
I niby tez na jakiej podstawie pani Pedagog ow artykol wykreowala? Skad zaczerpniete informacje?Czy ten problem osiagnal juz skale katastrofalna? A moze czytamy tu bzdury, na podstawie jednego lub tez kilku artykulow z lokalnych brukowcow tudziez internetu?
Poki co w Welkiej Brytanii nie do pomyslenia jest los jaki spotkal wiele rodzin zyjacych w Polsce. Patologia rodzinna, alkoholizm, przemoc jakos wciaz bardziej kojarza mi sie z Polska
co se wychowasz to masz, albo zli rodzice maja zle dzieci
aitchigirl tak jest wszedzie ... nie tylko w polsce a zwlaszcza tutaj w UK ... znacznie czesciej tutaj o przemoc !