Około połowa (49 proc.) polskich imigrantów nie planuje powrotu do Polski. Pozostałe 51 proc. myśli o wyjeździe z kraju emigracji, ale nie posiada sprecyzowanych planów. Jednych i drugich do powrotu mogłaby skłonić pensja w wysokości 5 tys. złotych na rękę – wynika z raportu NBP cytowanego przez TVN bis.
Większość osób, które chce wyjechać z kraju emigracji, planuje powrót do Polski. Część z nich nie podjęła jednak jeszcze decyzji, dokąd wyjedzie. Jedynie 13 proc. planuje, że z pewnością po wyjeździe z kraju emigracji dalej będzie szukać pracy poza Polską.
Autorzy raportu przyznają jednak, że z dotychczasowych badań wśród imigrantów wynika, że ci „często zmieniają zdanie”. „Najlepiej świadczy o tym systematyczny wzrost udziału osób, chcących pozostać za granicą na stałe, który z roku na rok jest coraz większy. W 2014 roku deklarację taką złożyło 45 procent badanych, w 2010 roku 36 procent, a dla porównania w 2007 roku (…) o pozostaniu za granicą na stałe myślało tylko 18 procent migrantów” - napisano.
1/3 część zarobkowych imigrantów wciąż przelewa pieniądze do Polski. Najczęściej raz w miesiącu lub co dwa, trzy miesiące. Przeciętna kwota jednorazowego przekazu, według średnich kursów z 2016 roku, wynosiła: z Wielkiej Brytanii 2501 zł, z Niemiec 2461 zł z Irlandii 1980 zł, a z Niderlandów 1795 zł.
Badanie przeprowadzono w okresie październik-grudzień 2016 roku, zatem przed faktycznym wzrostem liczby unijnych imigrantów wyjeżdżających z UK. Badano imigrantów zarobkowych na terenie czterech państw; w Wielkiej Brytanii i Niemczech przeprowadzono 1500 wywiadów, w Irlandii 1000 i 700 w Niderlandach.
Komentarze 21
5 tys. netto. A chleb w sklepie po 150zł.
Mnie nawet tyle by nie skusilo. Niektórych rzrczy nie da się kupić. Mnie wkurwia popska mentalnosc i wiele innych rzeczy. Wole deszczowa Szkocje :)
Jeste cygunem i duza radosc sprawiaja mi przeprowadzki do roznych krajow, poznawanie to tak zwane zaczynanie "od nowa" ktorego wielu sie boi... A Polska? nie jestem romantyczna zatem i uczucia ma me marne:) ...choc nigdy nie mow nigdy:)
mam
mnie wkurwia ze w Biedronce pani tak szybko kasuje, ze nawet towaru nie nadazam spakowac a ona juz kasuje nastepnego. taka pasta mi sie przypomniala. na nowy tydzien dobra.
W Kauflandzie do którego chodzę na zakupy jest taka pani kasjerka co kasuje tak szybko, że nie nadążam z pakowaniem towaru. Kilka razy próbowałem się z nią scigać ale zawsze przegrywam. Ona wie że gdy towar znajduje się na taśmie to trzeba się go szybko pozbyć żeby klient nie czekał zbyt długo. Ja jestem inny, lubię sobie spokojnie pakować towar do siatek i słuchać rytmicznego pikania skanera. Niestety przy tej pani każde zakupy to wyścig z czasem, nie potrafie ogarnąć tego natłoku rzeczy, gubię się i nie wiem co pakować najpierw. Kilka razy żona mnie karciła że pomidory przuduszone, że z winogron sok tylko został. Nie mogłem tak tego zostawić i postanowiłem trochę popakować. Koledzy myśleli że chodzę na siłownie, bo jak dzwonili:
- chodź na piwo
- nie mogę, pakuje teraz.
Nie wiedzieli że trenuje przed starciem z kasjerką.
Idę do Kauflandu. Robię zakupy, koszyk pełny, nadeszła godzina zero.
Ostatni klient przede mną, kasjerka mówi
- 32 złote.
Facet daje wyliczone pieniadze i zaraz rozpocznie się wyścig. Reklamówki już otwarte i przygotowane do pakowania zakupów (ile to razy szybka pani wystawiała mnie na pośmiewisko gdy ja walczyłem żeby otworzyć foliową siatkę, a ona już skasowała wszystko), towary ustawione na taśmie od najtwardszych do tych miękkich żeby się nie pogniotły. Także od strony taktycznej byłem przygotowany. Machina ruszyła, nagle zewsząd zacząłem słyszeć pikanie.
- pik pik pik pik, pipipipipipipi pipipipipi pipipipipipi serie szły jak z karabinu maszynowego. Byłem oszołomiony, zanim zorientowałem się gdzie leży towar, kasjerka wytoczyła największe działo i odpaliła:
- 45 zlotych 32 grosze.
Wyglądałem jak Rick Grimes po załatwieniu kijem jego kolegów przez Negana. Nawet puściłem bańkę z nosa.
Żeby zachować resztki godności i popakowac choć trochę rzeczy mówie:
- będe placil kartą.
- zblizeniowo ?
O nie kochana, tak szybko nie będzie - pomyślałem.
- na pin
W tym czasie gdy trwa transakcja ja zdąże spakować trochę rzeczy i przynajmniej częściowo zachowam twarz.
Po kilku takich porażkach wpadłem w depresje i nie robiłem już zakupow w Kauflandzie. Ogólnie źle znoszę porażki.
Długo dochodziłem do siebie. W innych sklepach stojąc w kolejce do kasy, napadały mnie ataki paniki i wybuchałem płaczem gdy słyszałem piknięcie skanera. Stało się jasne że muszę zrezygnować z samoobsługowych sklepów. Przez dłuższy okres czasu jezdziłem 3 km do osiedlowego sklepiku z jedną panią ekspedientką. Tam uspokoiłem skołatane nerwy.
Gdy doszedłem do siebie postanowiłem znów iść do Kauflandu , mają tam dużo towaru, a mieszkam w małym mieście więc taki sklep jest na wagę złota. Nie mogę tak po prostu zrezygnować z takiej wygody. Na początku nie bylo latwo, gdy szybka pani przechodzila przez sklep to chowałem sie za pólkami lub udawalem że czytam skład cukru, nie moglem spojrzec jej w oczy po tylu ilościach upokożeń jakie przez nią przechodziłem. Żona, widziala że dzieje sie ze mną coś nie dobrego i postanowila ze mną porozmawiać o tym problemie. Po godzinach rozmów i zapoznaniu się z sytuacją, rzuciła pomysł
- a może pójdziemy razem do sklepu i ja pomogę Ci pakować zakupy. Zgodziłem się, to był dobry pomysł, w końcu to moja żona i jakby nie patrzeć, po ślubie jesteśmy jednością.
I wiecie co ? Przegraliśmy. Żona nie zważyła pomidorów i gdy udała się do wagi ja w tym czasie zostałem rozstrzelany przez kbk AK SKNR. Nawet najbliźsi potrafią zawieść w najważniejszych momentach. Dotarło do mnie że nigdy nie wygram i postanowiłem podać jej ręke i pogratulować. Od tego czasu żyje z szybką panią w zgodzie.
Teraz gdy w sklepie jest olbrzymia kolejka do kas, wybieram kasę w której zasiada pani szybkoręka. Janusze i Grażyny pchają się do kolejek gdzie na taśmach leży mniej towaru. Nie raz wąsaty Janusz z piskiem butów zajezdzal pod mniejszą kolejkę i z szyderczym uśmiechem patrzy na mnie że udało mu sie wcisnąć przede mną. On jeszcze nie wie że ja szukam pani Superkasjerki. Janusz nie zdązyl wyłożyć czteropaka harnasia, a moje zakupy są skasowane i już płacę wyliczoną gotówką. To jest cena mojej kapitulacji, musze mieć przy sobie wyliczone pieniądze by okazać szacunek Superkasjerce. Opuszczam kasę, jeszcze małe skinięcie głową do kasjerki i mogę wracać do domu.
autor: piotria