608 127 Polaków zarejestrowało się do głosowania w wyborach parlamentarnych poza granicami Polski. To absolutny rekord. W 2019 roku było to 349 tys. osób. W samej Wielkiej Brytanii 15 października chce zagłosować 160 tys. osób.
Liczba robi wrażenie, ale jednocześnie może ona stanowić spory problem dla członków komisji wyborczych, którzy będą musieli policzyć oddane głosy. Zgodnie z nowymi zasadami na policzenie głosów i przesłanie wyników do Warszawy (łącznie z tymi oddanymi w referendum) wyznaczono zaledwie 24 godziny. To tym dziwniejsze, że takiego wymogu nie ma w Polsce.
Komisje mogą nie zdążyć
Przedstawiciele Polonii, ale i kandydaci opozycji do Sejmu i Senatu od dawna alarmowali, że ogranicznik czasowy może sprawić, że niektóre z komisji mogą nie zdążyć z przeliczeniem głosów.
Już poprzednio niektóre komisje wyborcze miały po 5-6 tysięcy zarejestrowanych wyborców i większość z nich, około 85 proc., wzięła udział w wyborach. Istnieje więc ryzyko, że w tych wyborach obywatele oddadzą głosy, a nie zostaną one policzone, bo komisje mogą nie zdążyć tego zrobić w 24 godziny
– mówił w wywiadzie dla Emito.net prof. Adam Bodnar, były Rzecznik Praw Obywatelskich i kandydat na senatora.
Zakładam, że ustanawiając te 24 godziny ktoś nie miał złej woli, ale mam też świadomość, i rządzący obecnie Polską też mają świadomość, że poparcie Polonii bardzo zmieniło się w ciągu ostatnich kilkunastu lat i przesunęło na korzyść obecnej opozycji.
„Nie bierzcie kart do referendum!”
„Panie Ministrze, w komisji w Stavanger zapisanych jest ok. 4 tys. osób. To oznacza (jeśli np. 50 proc. ludzi weźmie karty tzw. referendum) że komisja musi przeliczyć 10 tys. To oznacza ok. 7,5 sekundy na kartę. Jak oni mają to zrobić?” – pyta na Twitterze (dziś X) Krzysztof Lisek, były europoseł Platformy Obywatelskiej, w latach 2007-2011 przewodniczący sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych.
„Jeśli chcecie aby komisje za granicą zdążyły policzyć Wasze głosy do Sejmu i Senatu to nie bierzcie kart tzw. referendum! – namawia Lisek.
Jeśli chcecie aby komisje za granicą zdążyły policzyć Wasze głosy do Sejmu i Senatu to nie bierzcie kart tzw. referendum! pic.twitter.com/oV1P74t8XB
— Krzysztof Lisek (@KrzysztofLisek) October 11, 2023
Wszystkich komisji za granicą będzie 417. Dla porównania: na wybory parlamentarne w 2019 roku było 320 komisji, a w 2015 roku – 250. Najwięcej Polaków deklarujących chęć głosowania mieszka w Wielkiej Brytanii (160 tys.). W tym roku w UK przygotowano 77 komisji wyborczych, podczas gdy w 2019 roku było ich 54, a w 2015 roku – 40.
Spośród Polaków mieszkających za granicą najwięcej chce głosować w Londynie – 42,6 tys. W pierwszej dziesiątce miast na świecie, w których do wyborów zarejestrowało się najwięcej Polaków, są jeszcze: Dublin (12 tys.), Haga (11,4 tys.), Bruksela (11,2 tys.), Oslo (11 tys.), Amsterdam (10,4 tys.), Wiedeń (10,2 tys.) i Breda (9,8 tys.).
W stolicy Szkocji Edynburgu w dwóch komisjach zarejestrowało się ponad 5,5 tys. osób.
Record number of 16,431 Poles made an effort and registered to vote in the next Sunday’s Polish parliamentary elections in 10 polling stations organised across Scotland. Biggest crowds are expected outside these located in Edinburgh, Aberdeen, Glasgow and Livingston. @LeaskyHT pic.twitter.com/duD5a0UzDs
— Maciej Dokurno (@MaciejDokurno) October 11, 2023
W 2019 r. w wyborach do Sejmu oddano za granicą 314 261 głosów, z czego 122 389 na KO, 78 218 na PiS, 64 960 na Lewicę, 35 779 na Konfederację i 12 915 na Koalicję Polską - PSL.
Szacunkowe poparcie wśród wyborców Polonii
— Daniel Pers (@PersElection) October 12, 2023
Podział mandatów - brak mandatów. Głosy wliczane są w okręg warszawski. pic.twitter.com/hfh2UDlHkG
Komentarze 6
Dlatego ja na wybory nie ide.
Nie darował bym sobie, gdyby przez mój oddany glos komisja nie zdazyla policzyć wszystkich głosów.
Ale za to dostałbyś medal od Prezesa.
Myślisz,ze by sie odwdzięczył?
On raczej nie z tych ktorzy sie odwdzieczaja. Raczej mialby radoche ze jego niecny plan sie powiodl a on wciaz bedzie mial wladze, bo ta kocha nad zycie. Niekoniecznie swoje.