Jo Harper to brytyjski dziennikarz i pisarz, a jednocześnie kibic klubu piłkarskiego Aston Villa. W wywiadzie dla portalu Onet Przegląd Sportowy opowiada, dlaczego 20 lat temu zdecydował się zamieszkać w Polsce. Po raz pierwszy zjawił się jednak nad Wisłą dziesięć lat wcześniej, gdy miał 27 lat.
Pisałem doktorat i na drugi rok studiów przyjechałem na Uniwersytet Jagielloński. I się zakochałem. I w Krakowie, i w innych polskich miastach. Po roku ożeniłem się z Polką z Gdyni. Potem przeprowadziliśmy się do Londynu.
Gdy Jo nieco później sam wrócił do Anglii, jego małżeństwo szybko zakończyło się rozwodem. Po jakimś czasie poznał Olę. Dziś para ma trójkę dzieci.
Kilka lat temu myślałem o powrocie do Wielkiej Brytanii, ale uznałem, że nasze życie jest tutaj.
Dziennikarz podkreśla, że Polska zawsze miała w jego rodzinie „romantyczne konotacje”: II wojna światowa, Bitwa o Anglię, Solidarność, Lech Wałęsa.
Przyjeżdżając pierwszy raz do Polski nie miał żadnych obaw także dlatego, że jego ojciec pracował w Polsce w latach 70.
Był tutaj na wizytacjach w więzieniach. Z tamtych czasów zostało mu trochę koleżanek i kolegów, dzięki temu miałem łatwiejszy start w Polsce. Mój ojciec zawsze ciepło wyrażał się o waszym kraju. Z każdej delegacji przywoził do domu wódkę Wyborowa.
Jego mama z kolei do dziś zastanawia się, co jej syn robi nad Wisłą.
Była tutaj parę razy, podobało jej się, ale historia Polski jest dla niej zbyt złożona. Byliśmy w Muzeum Powstania Warszawskiego, ale moja mama nic nie załapała. Przynajmniej kawa i ciastko jej smakowały.
Przyznaje też, że przyjeżdżając do Polski miał idealistyczne podejście. Myślał, że Polacy to społeczeństwo, gdzie liczy się wspólnota. Tymczasem okazało, się mimo 45 lat rządów komunistów Polacy są podzieleni klasowo. W dodatku mniej uprzejmi niż Brytyjczycy.
W Anglii jest bardziej uprzejmie w prostych kontaktach międzyludzkich. Na przykład w sklepach. Cały czas używa się “please”. OK, może jest to trochę sztuczne, ale to działa. W Polsce te stosunki międzyludzkie są czasami trochę brutalne.
Jo Harper właśnie pisze książkę, która będzie nosić tytuł „Good grief, bad grief!”. Będzie o tym, jak Polacy przepracowują traumy. Zdaniem Harpera często nerwowe zachowanie Polaków to efekt traumy wywołanej głównie II wojną światową i jej następstwami.
Cały tekst można przeczytać na Onet.pl
Jo Harper jest dziennikarzem freelancerem. Publikował m.in. w Forbesie, relacjonował też wydarzenia z Polski dla BBC oraz dla Deutsche Welle. W 2021 roku ukazała się jego książka pt. „Our Man in Warszawa: How the West Misread Poland”.
„Bycie Brytyjczykiem w Polsce nie jest już takie cool jak 30 lat temu”
Komentarze 4
ok, ale nie zostalo wyjasnione w jakim sensie najwiekszym kapitalem Polski sa Polki. Biorac pod uwage historyjke powyzej mozna by wywnioskowac ze Polki charakteryzuja sie wysokim potencjalem rozrodczo-rozrywkowym dla Anglikow, choc bohater tego artykulu stwierdza tez ze nie synowie Albionu nie maja juz takiego brania jak to bylo 30 lat temu...
Azja "zalewa" swiat elektronika, Polska Polakami...
:-)
Kontynent, Kraj
Nikogo nie zalewamy. Wyjeżdżamy autobusami, autami, pociągami, samolotami i wjeżdżamy legalnie z ważnymi dokumentami - tam, gdzie jest zapotrzebowanie na nasze usługi.
Zgłoś do moderacji