Cztery zupki chińskie sprzedają za funta. Trzy razy dziennie, czwarta zostaje ci na śniadanie nastepnego dnia. smaki różne, żeby nie popaść w monotonię. :p Do tego pół lidlowskiego chleba. Herbata i kawa jakaś.
Wszystko razem wchodzi poniżej półtora funa dziennie.
Jeżeli mieszkasz w Edim, możesz chodzić na darmową michę w kilka miejsc, wyjdzie jeszcze taniej. Negocjator stawia. ;p
Na razie myślę w tym kierunku. 1/2kg makaronu za 40p, Ryż w woreczkach za funt coś tam jest. Bekon jako odrzut z produkcji też kilo za funt coś.
Jeśli chodzi o te zorganizowane jedzenie to w West Lothian council organizuje żywność za 3 futny dla lokalnej społecznośći. makarony, ryż, płatki, konserwy itp produkty wysokiej przydatności.
O właśnie- ryż.
Inny sposób to znać odpowiednich ludzi, tzn. zjeżdżających do Polski. ;) Jeden fajtłap, który wrócił do UK, przepierdział i przepiwkował cztery miesiące i nie znalazł pracy w mieście, w którym zakłady pracy niemalże robią łapanki na ulicach, właśnie ponownie wrócił do Polski, tuż przed wyjazdem przekazując mi zawartość swojej lodówki. :]
Mam teraz do wciągnięcia pięciokilogramowy worek ryżu jaśminowego, trzy kilo mrożonych czikenowych cycków, krewetki jakieś (nienawidzę), osiem avocado, zapas herbaty na 2-3 miesiące i kawy na miesiąc, oraz mnóstwo innych rzeczy.
Czy poczynione w ten sposób oszczędności mógę wydać w kolejnych miesiącach, czy jest to wbrew zasadom i po prostu trzeba wydać jak najmniej?
Zbychu, jak chcesz mierzyć wartość żywności? Poza liczeniem kalorii będziesz sprawdzał białka, węglowodany, tłuszcz, cukry, etc.? Wtedy zapomnij, że zmieścisz się w stówie. Albo jemy, albo przeżywamy miesiąc. ;) Chyba że uznamy, że wszystkie niedobory uzupełnimy magicznym suplementem diety z funciaka. ;)
Wiele wartosciowych produktow bardzo podrozalo w krotkim relatywnie czasie: z tego, co kupuje, to dotyczy np. oliwy z oliwek, gorzkiej czekolady...
Nie zamierzam wydawac wiecej niz do tej pory, wiec kupujac to samo, staram sie oszczedzic na czym innym.
Czego nauczylam sie ostatnio? Sama robie tani kefir z mleka, jest polecany w codziennej diecie. Kto woli jogurt, tez moze sam zrobic, bedzie pyszny. Dawniej wyrzucalam np. swieze liscie kalafiora, lodyge brokula, teraz to siekam i dodaje do kasz, makaronow z warzywami z patelni.
Chodze na zakupy codziennie, zaczynam od zerkniecia na wczorajsza zywnosc, w tym chleb sourdough bez polepszaczy - i tak wole grzanki, wiec mi bez roznicy, ze wczorajszy. A zamiast 2 f. za bochenek placi sie 50 p.
Nie kupuje wysokoprzetworzonego jedzenia. Gotuje w domu, ale najprosciej jak sie da ;-)
Zbychu_zPlebani
#19Wczoraj - 18:06
Kiedyś próbowałem zrobić z tego mleka ze scotmida hauskyjza i nie dało rady. Mój świętej pamięci wujek sam wyrabiał w Polsce dla siebie. Uwielbiałem ją pyszna z kminkiem. A w domu waliło jakbym skarpet nie prał tydzień. ;)
Kup w polskim sklepie małą butelkę zsiadłego mleka, rozmieszaj ją w jakimś naczyniu z dwoma dużymi butelkami pełnotłustego mleka i odstaw w ciepłe miejsce na jeden lub dwa dni aby całość się zsiadła. Potem ogrzewaj zsiadłe aż wytrąci się kazeina, którą odcedzisz i odsączysz i która jest zwyczajnym białym serem.
Dalej juz wiesz jak zrobić najlepszy na świecie śląski ser z kminkiem zwany hałskejzą.
Czy podjąć się takiemu „czelendżowi” to zależy tylko od wieku i rozumu uczestnika. Jedząc najtańsze żarcie uczestnik wchłania najgorsze możliwe produkty i składniki. Czyniąc to przez miesiąc uczestnik może tak pojechać po swoich wynikach zdrowotnych aż miło.
Co przystoi (i uchodzi płazem) biednemu studentowi to raczej nie osobom „w pewnym wieku” (na przykład jak ktoś 20 lat temu wyjechał jako dorosła osoba).
Tak czytam na wykopie ludzi to zdziwko mnie łapie. Przepisy na żarcie za 100 pln na miesiąc.
Zastanawiam się, czy nie podjąć wyzwania i spróbować czerwiec przeżyć za 100 funtów na jedzenie. No, chyba że źle liczę i powinno to być po kursie złotówki do funta. To coś 21 funtów za miesiąc. Zresztą tutaj już ktoś pisał, że w UK żarcie tańsze.