Jasne że się nie przeciśnie bo musiałbym skłamać.
Kiedyś na pewno uzależnienie, teraz już tylko przyzwyczajenie.
Fajnie, że wciąż jest i oby było jak najdłużej, ale nie bardzo jest co tutaj robić. Żartek nie "organizuje" ognisk ("tu i tu, wtedy a wtedy, zbierzta drewno a ja wpadnę z flaszką- z powaRZaniem RZartowalem"), nikt nie zaczyna kariery politycznej, ostatniego zbłąkanego pisowca, któremu mógłbym chamsko skopać dupsko i obrazić rodzinę zjedliśmy parę miesięcy temu, nie ma też żadnych koksów, którzy nie tylko obiecaliby spektakularny łomot pod żyrafami, ale byliby nawet tak uczynni, że chętnie dostarczyliby wpierdol na chatę.
Nuda, panie.
I nawet "ty chuju" można już do kogoś napisać, bez dreszczyka emocji, że a nuż wyhaczy się bana.
jako ze "uzaleznienie" i " przyzwyczajenie" sa w zakresie moich zainteresowan profesjonalnych i sa mi az nadto znajome, pozwole sobie nie skomentowac.
Lata doswiadczen podpowiadaja mi ze na tym etapie to byloby kontrproduktywne.
Wirtualnie kiwam glowa.
Gdybys siedzial na przeciwko, to bylby ten moment gdy mielibysmy obopolne zrozumienie -Ja - " he's full of shit, but I'm not going to do anything about it"
a ty- "I think he knows I'm full of shit, but I'm going to carry on and see what's happens"
Luz, w szkole uczyli mnie rosyjskiego, potem niemieckiego - nie angażowałem się zbytnio, ale jakoś to sobie przetłumaczę okrężnie przez parę translatorów.
Jestem uzależniony od kofeiny, nikotyny, ciast i pomidorów oraz doświadczania otwartych przestrzeni, zwanego pospolicie włóczęgostwem, natomiast w nosie dłubię nawet nie tyle z przyzwyczajenia, ale dlatego, że po prostu lubię.
Myślę, że nie "przyzwyczajenie" a właśnie owo "lubię" przytrafia ci się znacznie częściej podczas praktycznego zgłębiania profesjonalnych zainteresowań i zdecydowanie bardziej pasuje do przykładowego dialogu.
W moim poprzednim wpisie chętnie zastąpiłbym "przyzwyczajenie" "lubieniem", ale staram się uważać z takimi akrobacjami, odkąd
kilka miesięcy temu znajomy w pracy uznał, że wystarczy tej anonimowości i zrzekł się statusu AA, bo -jak twierdzi- "po prostu lubi".
Nie pytając o zgodę ani opinię aktywnego członka społeczności naszego portalu ofiaruję jego pomocną dłoń (być może nawet obie).
Swój (daleko idący) wniosek wyrósł na gruncie poświęcenia, jakiego dopuścił się dzisiejszego popołudnia wypleniając z pierwszej strony forumowych tematów szeregu absurdów wklejonych przez grasujących tu zbójów.
Czas jest dziś droższy niż jakikolwiek inna wartość, dlatego korzyść byłaby wielowymiarowa.
Z poważaniem,
Niepoważna Użytkowniczka