Kravitz był do wyrwania w okolicach nieco poniżej stówki, trza było tylko trochę odczekać...
Na "moje" The Slow Readers Club w jaskini bilety wyszły szybko, ale tu nie było bólu- odkupiłem jakiś czas później po cenie nominalnej, a więc niedrogo, bo po 3 dyszki, tyle że musiałem "wciągnąć" dwie sztuki. :)
Fajny to jest Father John Misty:
i w kwietniu będzie nawet w Edynburgu ("sold out"):
Do Beyonce też nic nie mam, ale to dla mnie produkt zbyt doskonały. Dziwnie mi się słucha ze świadomością, że ze dwadzieścia ludków zastanawiało się w studio, jak ma zabrzmieć puknięcie stopy w którejś tam sekundzie. I tak z każdym dźwiękiem, sekunda po sekundzie. Za idealne, żebym naprawdę polubił. M. Jackson był lepszy - muzycznie również produkt idealny, skończony, nie zmieniłbym nawet jednego dźwięku, ale jemu przynajmniej odpadał czasem nos. :p
a ja wspomnianego MJ. W sumie chyba dobrze, że nie dożył dzisiaj. Skoro wtedy był niezrozumiany, teraz miałby jeszcze trudniej.
W klipie jest taki otwierający się i zamykający otwór gębowy, który przypominał mi skarbonkę w postaci „Murzynka”, któremu kładło się monetę ma dłoni, o którą „połykał” po naciśnięciu dźwigni.
Tak w ogóle to przenieśli mi Darka Króla z godz. 23 w piatek na godz. 17 we wtorek. Dowiedziałem się o tym wczoraj wieczorem, gdy o 23 włączyłem radio i... nie było Darka. :(
Nie lubię takich zmian, ostatnio miałem całkiem fajne muzyczne wieczory po powrocie z pracy, na sam początek weekendu. Tymi zmianami w ramówce radyjko zniechęca mnie do podniesienia wsparcia. Niby we wtorek też może być, ale do tej pory we wtorki o godz. 17 słuchałem w pracy audiobooków. Normalnie dezorganizują mi życie, skurczybyki. ;p
Ten ostatni Fish to już był? Nie wyjechałaś z nim na Hebrydy wypasać owce?
Był. Skubany w dobrej jest kondycji. Jakiś kumplem zabrał się z tego padli i stwierdził, że on tak nie chce.
Jak widać nie wyjechałam. Stałam na samym tyle, a z moim wzrostem raczej ciężko mnie wypatrzeć w tłumie ;p z dawnych ”hitów” zagrał „Fugazi”. Resztę przegadało takich dwóch stojący przede mną ;p
oktarynka
#71868Dziś - 03:05
@865
Widocznie było więcej chętnych na „nietwójczas”.
Możliwe, ale to klimatyczna muzyka, idealna na wieczory. Wcześniejw tym miejscu był bodajże Pobóg-Ruszkowski z progresywnym, ale też przenieśli go na popołudnie (środy) - no i przestałem słuchać, bo na takie rzeczy mam ochotę dopiero gdy ciemno i cicho za oknem.
Olaboga! Króla nie dość, że przenieśli, to zabrali mu godzinę. Została tylko jedna z dwóch, wrrr... :(
Czuję się oszukany i zlekceważony. Serio chyba powinienem rozważyć, czy utrzymywać jakiekolwiek wsparcie (w sumie to grosze) - bez tego też da się słuchać (i bez spamu na poczcie).
Musiałam się dopchać do toalety- na drugim końcu sali, za sceną- doświadczeń miałam nadto, z tylu było spokojniej ;p
Corn Exchange nie jest przemyślanym miejscem na tłumne koncerty. Była dostępna toaleta publiczna pare minut od miejsca koncertu- kiepska alternatywa. O ile koncert był świetny, do nagłośnienia nieograniczony się przyczepić tak cała reszta była „ble”. East Lothian nie się czym szczycić. Chyba, że impreza jest „pod chmurką” i przenośne plastiki są dostępniejsze.
#72:
Dlatego należy wybierać artystów zapełniających stadiony - tam na ogół nie brakuje toalet. Ci mniej komercyjni niech głodują, ciułając setne części centa z odsłuchań na Spotify. :)
#73:
..."na mnie" - żeby było nie do rymu. ;)
Dobranoc
Suplement - ciekawy cykl koncertów w Glasgowicach:
https://www.ticketmaster.co.uk/summer-nights-tickets/artist/1992315
Elbow trzy dni z rzędu. :)
15 sierpnia The Sisters Of Mercy. Dałbym się wrobić, gdybym nie wiedział, że od lat każdy koncert Eldritcha to porażka, gościu występuje z jakimiś łachami i masakruje własne utwory, :D że o deptaniu legendy nie wspomnę.
Pozostanę przy wspominaniu jedynego wystepu w Polsce w szczycie popularności zespołu, w 1991 roku, na który nabyłem kartonikowy bilet w tzw. "księgarni muzycznej Melissa" - największej wrocławskiej światyni pirackich kaset, dobrze że bilet nie był podrabiany. ;) Zapłaciłem szeździesiont pienć tysiency! Całe 6,5 złotego!
Mimo wszystko korci mnie majowy koncert w londyńskim Roundhouse (Camden)- nie tyle ze względu na fałszowanie Eldritcha, a na sam obiekt - Roundhouse to miejsce, w którym narodził się punk.
Wyskoczyłbym na Public Image Ltd, pogapić się na Rottena (jakby nie było to legenda, a okazji będzie coraz mniej)- ale niekoniecznie aż do Glasgowic.
Niewazne czy komp, iPOD, wieza, magnetofon Kasprzak, 'gramofon' Balbinka...
Wazne co kręci sie u Was właśnie TERAZ :D
i tak np. u mnie
płytka
dEUS - Pocket Revolution