Jakie jest twoje BMI?
BMI (Body Mass Index) - to inaczej wskaźnik masy ciała. Mówi nam o tym, czy nasza waga jest w normie, czy nie. Liczy się go wg wzoru: BMI = waga w kg/wzrost w metrach do kwadratu. Otrzymany wskaźnik porównujemy z tabelą:
15,1 - 17,4 wychudzenie (spowodowane zwykle przez ciężką chorobę lub anoreksję)
17,5 - 18,5 niedowaga
18,5 - 24,9 waga prawidłową
25,0 - 29,9 nadwaga
30,0 - 34,9 I stopień otyłości
35,0 - 39,9 II stopień otyłości
> 40,0 III stopień otyłości
BMI nie jest odpowiednim wskaźnikiem w przypadku kobiet ciężarnych, sportowców o rozbudowanej tkance mięśniowej, rosnących dzieci, osób w podeszłym wieku
a ja nie wierzę w BMI - nie uwzglednia ani wieku ani budowy ciała - w czasach największej chudości, kiedy nie miałam ani cycków ani tyłka i tylko kości wystawały BMI było ciągle powyżej 21; w tej chwili po ciąży wskazuje na nadwagę, coż może i tak... ale to nie jest wymierne... jak się odchudzę do wagi, którą chcę mieć (czyli minus 13 kg) - to nadal według BMI będę miała nadwagę
i powiedz mi Marianie na które danie wyspiarze jedzą to tuczące powietrze?;)
no tak...
sport mi kompletnie nie pasi...na studiach wybralam plywanie na wfie bo wydawalo sie, ze lubie....tylko dla wpisalam sie na liste dla zaawansowanych, wiec jak wparowala baba na basen z dwumetrowym dragiem i kazala nam zrobic 30 basenow na rozgrzewke to myslalam, ze jajo zniose....potem tych co nie plywali wybitnie danym stylem walila tym dragiem bo plecach albo podtapiala....krotko mowiac mielismy motywacje....i a plywac sie nauczylam porzadnie.... ale przez to wszystko jakby sport ten sie ode mnie oddalil;-)....probowalam rower, jogging ale to kompletnie nie dla mnie ......i na silowni dusilam przez miesiac....tylko, ze wieczorami same miesiste fagasy...fuj fuj fuj wiec przestawilam sie na rano....tam bylam z emerytami wiec chociaz smiesznie bylo.....jednak silownia to niezbyt przyjemny zapach w powietrzu a to juz zle na mnie wplywa......moglabym ewentualnie ponapierdalac sie z kims na ulicy...choc z drugiej strony tutaj to dosc niebezpieczne, bo kazda menda ma noz w kieszeni.....pozostal mi brydz online i snooker w tv....przynajmniej nic nie zlamie;-)
a diety....wiadomo...po pierwsze nie dzialaja....po drugie nie bede odmawiac sobie czegos na co mam akurat ochote ....odzywiam sie zdrowo+ oczywiscie czekolada pod kazda postacia.....metabolizm mam ok....zjem np. jablko a po 10 minutach siedze na kiblu....wiec chyba spox, no nie?;-))))))))))))))))))))))
jedyne co dziala na spadek wagi to stres....pomimo, ze wtedy zre podwojnie to kilogramy ida w dol niesamowicie szybko......ale wystarczy, ze wyjde z klopotow na prosta, zaczyna sie sielanka i dupa rosnie....;-)
ale zle nie jest:-)
Najgorzej jest w Szkocji. Przeciętny jadłospis jej mieszkanki składa się: z typowego angielskiego śniadania (jaja, bekon, fasola w sosie pomidorowym, kiełbaski i pół pomidora) okraszonego dodatkowo tostem z masłem, z zupy z maślaną bułą na lunch, 'paja' - czyli placka faszerowanego wołowiną - w akompaniamencie frytek na obiad i koniecznie ze słodkiego ciasta na podwieczorek. W międzyczasie przeciętna Szkotka pogryza kanapki, batony i ciastka. Przy takich upodobaniach nie ma się co dziwić, że za narodowe danie Szkotów uchodzi baton Mars smażony w głębokim oleju.
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie...