Dorocina ,jedzenie super sprawa. ...ale jak ze wszystkim kazde przegiecie jest albo niezdrowe albo wrecz niebezpieczne.
Ja mam zasadę :jem to co lubie/ziemniaczki, sosiki, mieska , /nie podgryzam miedzy głównymi daniami, nie "obżeram sie /w sensie ilości/ , dosc czesto miewam uczucie niedosytu , pije dwie trzy filiżanki kawy bez'" słodkiego".Pieczywko , sery serki , jogurty.....owoce warzywa....zero fastfudów, /no może raz w roku na biegu/
Nie mam żadnych problemów. ,ani z waga ani ze zdrowiem. Dogadzam sobie probiotykami i niektórymi suplemantami -głownie magnez....
JOanna K, ja również staram się nie pogryzać niczego między posiłkami, fast foodów po prostu nie lubię, kawy i herbaty nie słodziłam nigdy w życiu (no, może w dzieciństwie), herbaty w ogóle pije głównie zielone i owocowe (ostatnio również białą odkąd mi duchu oczy otworzył na półkę w TESCO), jogurt tylko naturalny (nie lubię smakowych), warzyw dużo, bo uwielbiam, od miesiąca chrom - jako suplement.. a dupa rośnie:( W ciągu ostatniego roku przytyłam ok. 15 kg. :( i co z tym zrobić?
Prawdopodobnie problem w tym, że uwielbiam gotować i kocham jeść, i wszystko byłoby ok, tylko jak się nauczyć jednego i drugiego - zdrowiej?
Przepraszam, moge sie wtracic?
Cos mi sie wydaje, ze gdzies czytalem, ze mozna/powinno sie podjadac miedzy posilkami. Jakies male co nie co czy cos takiego. Z tego co pamietam chodzilo o to, zeby metabolizm caly czas dzialal, a nie, ze zawalamy zolodek do pelna 2-3 razy dziennie.
Dobrze kojarze?
Pzdr
Dorocina - znam ten bol. Szczegolnie jak inni domownicy nie chca przejsc na "zdrowe jedzenie". Ja sie zbuntowalam i pan domu tez musi jesc zdrowo. Ziemniakow juz prawie nie kupuje, a chleb tylko chrupki. Makaron glownie ryzowy. Jak do kotlecika podam rozne warzywa, to jakos sie da oszukac. Z gotowanej marchewki robie puree i uchodzi ;)
A poza tym polecam zakup mniejszych talerzy na dobry poczatek. Klatwa z dziecinstwa: jedz wszystko, co masz na talerzu mnie przesladuje ,)
JOanna K, powiem Ci tak, jestem tutaj ósmy rok, bywało, że chudłam, bywało, że tyłam, teraz niestety tylko tyję:( Niestety, siedząca praca, również nie sprzyja spalaniu kalorii, palenie (którego jestem, mam nadzieję, niedługo, niewolnikiem), nie sprzyja uprawianiu intensywnej gimnastyki (czuję, jak mi paczka fajek, bokiem wychodzi, przy większym wysiłku). Niestety, żarcie w obecnych czasach jest tak modyfikowane, że trzeba uważać, na to co się je; A jeżeli już nawet się uważa, to jeszcze trzeba co poniektóre zasady wprowadzić w życie; No i tego właśnie nie umiem:(!
No wlasnie laczenie jest problemem, ale mnie sie udaje czasem oszukac - jem same ziemniaki :) Od czasu do czasu pozwalam sobie na jakies niegrzeczne danie - szczegolnie jak pan domu ugotuje ;) Wazne, zeby nie wpasc w rutyne :)
W moim przypadku to nie przyzwyczajenia sa problemem, tylko uzaleznienie od slodyczy. Jakies 5-6 kilo mi przybylo na poczatku pobytu w Szkocji (shortbready!), potem przestalam tyc, ale zrzucic tego mi sie nie udalo - ale powiedzmy szczerze, specjalnie sie nie katuje dietami. Prace tez mam siedzaca, nawet bardzo siedzaca ;)
dorocina mam podobnie:( od początku roku próbuję się wdrożyć w to zdrowe żywienie, ale chyba dopiero teraz udało mi się zabić ciągoty do słodyczy i świeżych bagietek! wczoraj cały dzień opierałam się czekoladzie śmiejącej się do mnie z talerza i się oparłam:)
Łakoma dobrze gada - jak musisz zjeść pyrę to samą!
od tygodnia jestem na diecie South Beach i taki jest właśnie główny efekt (oprócz minus 3kg) - że przestało ciągnąć do słodyczy, czipsów, chleba i alkoholu, czyli moich grzechów głównych. Teraz już jestem dobrej myśli i dobrego nastawienia, że trochę zrzucę:) Poszukaj informacji na necie, zobacz, czy Ci odpowiada i spróbuj przejść chociaż te pierwsze dwa najtrudniejsze tygodnie, może podziała na Ciebie podobnie?
Jak sobie nie wrzucę ram czasowych to też mi się wszystko rozłazi - tu sobie skubnę, tam "spróbuję" i do widzenia. A tak posiłki o stałych porach, jeśli coś kusi po drodze to wychodzę z domu, albo obkładam się pracą na sofie tak, żeby nie chciało mi się wstać;)
ludki z kad u was wytrwalosc i samodyscyplina do utrzymania diety???? wielki szacun za to!!! ja nigdy nawet nie prubowalam sie odchudzac, teraz mam z 5kg. nadwagi ale ani mysle przechodzic na zadna diete cud. jem to co lubie, na szczescie uwielbiam owoce i warzywa, za mieskiem nieprzepadam, raz w tyg.kotlecik mi wystarczy, no i kocham rybki i niestety moja zmora PIWO.w miare mozliwosci spacerek!
czyli jak zmienić nawyki żywieniowe?
Bo jakoś nieszczególnie mi idzie:( Niby wiem, co i jak powinnam jeść, ale jak przychodzi co do czego, to wytrzymuję dzień lub dwa i zaraz do mięska cisną się ziemniaczki, do makaroniku sosik:( Cholerka, jak to zmienić? Jakieś rady, jak zapanować nad przyzwyczajeniem? Jak nauczyć się stosować w życiu zalecenia dietetyków? Jak, w końcu, zacząć jeść zgodnie z posiadaną wiedzą, a nie z przyzwyczajeniami?