hm, bedac jak narazie na poziomie zero nie watpilem, ze czeka mnie dluga droga ;) rozumiem, ze mowiac acro masz na mysli akrobacje na gliderze, tak? gdzie w takim razie najlepiej rozpoczac nauke gliding'u? Chodzi mi tutaj, zeby z jednej strony - niepotrzebnie nie przeplacac, ale tez nauczyc gruntownie (i bezpiecznie) podstaw.
Kolega Dawid uczył się w szkółce Elspeedo w Czechach. i z tego co mówił to mają szybką i tanią metodę nauczania, tzn od razu w powietrze i dość wysoko jak na pierwsze razy. Mówią po polsku. lub dobrą szkołą jest też Beskid Paragliding w Szczyrku. Zadzwoń wyślij maila, dowiedz się co i jak.
Pozdro
Czesc, ja slyszalam, ze Ci w Szczyrku sa bardzo dobrzy, polecala mi ich Klaudia Bulgakow, mistrzyni, wiec chyba sie zna troche...
czy ktos orientuje sie jak ucza w Dundee, bo ja nie mam za wiele czasu, nie bardzo chce czekac do nastepnego lata z nauka i robieniem licencji, no i do tego koniecznosc spedzenia co najmniej 2 tygodni w Polsce?
ps. BoBi, Dawid polecila mi sie z Toba skontaktowac, jak mozesz mi jakis namiary na siebie wyslac, Dzieki
wysokich lotow chlopaki
Artek, sprawdz tych gosci http://www.flyingfever.net/ polecil mi ich kolega, anglik-tez glajciarz.
Wrzucę teraz filmik ekipy speedflyingowej z Johannesburga, z której 1/4 miałem honor się poznac i zakolegowac. Przypasowalismy sobie charakterem chyba - obaj mamy podobne spojrzenie na "Życie Tukanów". Pozwolę sobie zamieścic filmik dla mnie przynajmniej będący istotą speedflyingu czyli: ma byc bardzo szybko, ostro, blisko skałek (nawet udało się zaliczyc jedno kopnięcie) i kontrowersyjnie. Luc, zwróc uwagę - nie wiem czy to widac w tym klipie: sterowanie taśmami - zarąbista sprawa, chociaż muszę przyznac, że nie odważyłem się jeszcze na "A" ;-))))) Ladies and Gentleman, especially for you, straight from South Africa - Just Chilling
Witam po długiej nieobecności...tak faktycznie przycichło w środowisku...niestety nie jest Nas wielu a i aura nie sprzyja wyprawom więc i pisać nie ma o czym. Z nowości to zrobiłem brytyjską licencje paralotniową "Pilot"-a.
Kilka wyjazdów na północ Szkocji nie zaowocowało niczym szczególnym a wręcz frustracją i niechęcią do latania w warunkach "na granicy"..pewnie ostatnie wypadki na Tinto N też sie na to przedłożyły i skłoniły mnie do zastanowienia "po co ja to robię"...
A zawsze wiedziałem po co i dlaczego to robić chciałem...
Weź się! :-) Może zamiast jeździc z dziadkami, co to się tylko straszą opowieściami i wpadają na siebie w powietrzu zacznij jeździc z młodymi ;-) Ja tam na aurę nie narzekam byle tylko nie padało. Fakt buja czasem jak sto piędziesiąt, ale i to da się polubic. Zauważyłem taką procedurę u lolalnych pilotów: 1. Najpierw ledwo ledwo doczłapująsię na górę, 2. Siedzą na niej godzinę i obserwują warunki 3. wreszcie ktoś odważny decyduje się rzucic 4. Częśc rezygnuje z latania, 5. Częśc startuje i zaraz zarzuca uszy i speed'a i spiernicza na lądowisko, 6. grupa desperatów staruje i wisi w jednym lub dwóch miejscach ( nie jeżdżę na Tinto jak wiesz, ale na Bishopie zawsze się rzucają na dwa stałe punkty - gdzie zawsze jest trochę termy) 7. Są dobre warunki termiczne (jedna terma) wszyscy w liczbie ile ich się przytargało zapominają o wszystkim i rzucają się na jeden komin, przy czym niektórzy zapominają się do tego stopnia, że wpadają na siebie w powietzu.
W sumie to dobrze, bo przynajmniej jest znowu czym się postraszyc.....:-) Łukasz jedyne co możemy się skarżyc to to, że mamy taką, a nie inną pracę, godziny czasem uniemożliwiają nasz sport. Pomijam sytuacje krancowe, ale naprawdę mam ogromną satysfakcję jak na Bishopie wieje 30 mph a ja wyciagam małe skrzydełko i śmigam razem z szybowcami. Trzymam dalej normalne skrzydło, baa nawet stalem sie posiadaczem tandemu (choc jeszcze go nie splacilem do konca) ale namawiam Cie-jesli naprawde kochasz latac i czasem zasmiac sie Kostuszce w oczy, zainwestuj w speedwing i choc poszalejemy.
I przestan sie wreszcie bujac z tymi dziadami dla ktorych wszystko jest trudne i niebezpieczne. Wszystko jest do zrobienia, a Szkocja do latania jest piękna. Na pocieszenie wideo (oczywiscie nieodpowiedzialne-sorry już taki jestem):
Glencoe Mountain wczoraj. Całodzienny bilet na lift z ulgą na speedflying 10 funtów - w sumie od 10 do 16.30 7 zlotów w mieszanych warunkach pogodowych od pięknego termicznego dnia do overdevelopmentu i deszczu, wiatr od 0 do 30 kph, SE-E-NNW. Nie polecam NNW strony do startu na speedwingu, jest płaska, długa i bardzo kamienista - co sprawdziłem osobiście i bardzo boleśnie :-) ale jak to mówią, No Pain No Gain :-)
Zmęczony tygodniem w pracy postanowiłem się dziś oderwac psychicznie i fizycznie od trosk tego padołu. Najlepiej oczywiście na Bishopie. Pogoda do południa nie była zbyt łaskawa, ale udało mi się wstrzelic w okienko pogodowe i zobaczyc czy stawie czoła 27-35 mph (43-56 kph). Na tzw full glide czyli strymowanym 16 m skrzydełku ni hu!hu! - tylko ciągnąłem się w góre i do tyłu. Na Bishopie w kompresji wiało ponad 40 mph i próby podniesienia skrzydła kończyły się raczej komicznie - co zresztą uwzględniłem w nagraniu wideo. Piękny, grzbietowy ślizg po owczych kupach :-))))))))))). Zabawa jednak wciąż przednia:
Wczoraj z kumplem zrobiliśmy zlot z Ben Lomond. Niestety musieliśmy zmienic plany, niski pułap chmur uniemożliwił start z samej góry, zawiódł też kierunek wiatru. Zeszliśmy więc nieco poniżej i zrobili krótki i szybki zlot. Tym razem kręcił kolega ze swojej kamery-noja zepsuła się. Lecę pierwszy wyznaczając tor lotu. Ross bał się, że szybko straci na wysokości, stąd gwałtownie zmienił kierunek lotu lądując przy pełnej prędkości. Jak? Można zobaczyc na końcu filmiku:
Ben lomond Speedflying part 2 from CrazyScotSF on Vimeo.
Zachodnia ściana West Lomond wczoraj. W ciągu dnia słabnący wiaterek w okolicach 20 mph. Dało radę polatac na Bobcacie żaglowo, po południu wiaterek zaczął zdychac i nastały już tylko zloty. Podczas ostatniego przy podejściu do lądowania zbyt blisko przeleciałem koło samotnej skały na środku pastwiska (cel był aby przeleciec przez furtkę i wylądowac na następnym pastwisku) i uderzyłem o nią skrajem skrzydła, co mało nie skończyło się upadkiem. Efekt: zerwane linki A po prawej stronie skrzydła. Ale pilot cały i lądowanie pierwsza klasa, pomimo częściowo skolapsowanego skrzydła ;-) Jakby to powiedział jeden znajomy: masakratorzy rządzą ;-)))))))
10 co do wielkosci Munro-Ben Lawers rozczarowal mnie troszkę. Zapowiadane 1280 metrów okazało się "Dziecinną" górką. Niewiele stromizny otoczonej prawie płaskimi łąkami bardziej pasowałoby pod paraglider, ale wiaterek 43.3-45 km/h skutecznie odstarszyłby wszystkich glajciarzy - prawda? Tak więc górkę oceniam fajnie, ale nie pod speedflying. Zmarzłem i zmokłem okrutnie czekając na zapowiedzianą w prognozach poprawę pogody. Zszedłem nieznacznie ze szczytu w dół, aby coś widziec przed sobą oprócz chmur. Mokre skrzydło ledwo udało się podnieśc. W locie podjąłem decyzję o wcześniejszym niż planowałem lądowaniu. Skrzydło w powietrzu było bardzo tępe i obawiałem się, że decydując się na lot nad jarem porośniętym od czasu do czasu drzewami skończy się wiadomo jak. Z czego jestem natomiast zadowolony to:
- dzień na dworze spędzony tak jak lubię
- piękna choc przyznaję, monotonna przyroda
- lot (krótki bo krótki ale lot)
witam szanowna grupe. chcialbym w wielkim skrocie zapytac, jaka sciezke rozwoju proponowalibyscie zeby rozpoczac (jak w temacie) speedflying. rozumiem, ze dyscyplina ta wiaze sie z glidingiem (patrzac chodzby na firmy produkujace skrzydla, jak i nazwe grupy). gdzie proponowalibyscie zrobic kurs pilota - uk, polska, czechy (bo widzialem, ze wszystkie te opcje przewijaly sie gdzies w tematach). czy warto potem kupowac skrzydlo do glidu czy mozna od razu zabierac sie za speedflying? pozdrawiam