Faktycznie, byla taka gra. Z tym ze u nas nigdy nie rysowalismy kwadratow, tylko wybieralismy parking z wielkich plyt betonowych, wiec linie juz instnialy. W tych czasach jeszcze nie bylo polbruku...
Pamietam tez ze jesli sie tak kopnelo ze pilka toczyla sie po ziemi ledwo podskakujac (czyli dotknela kilka razy pola przeciwnika) nazywalo sie to 'szczurkiem' i bylo uwazane za cios ponizej pasa... U was tez sie to tak nazywalo?
Pozdrawiam
Zgadza się Panie Pułkowniku !!!
U nas za "szczura" dodatkowo traciło się punkt lub była dopisywana litera (opcja gry w: KRÓL KWADRATÓW), a żeby tego uniknąć piłka musiała odbijać się powyżej kolan.
Co do miejsca, to faktycznie, gdy dany plac lub podwórko było wyposażone w "gotowce", to też ich używaliśmy oczywiście. Jednak najczęściej "w moich czasach" ;D na wszystkich boiskach i podwórkach królował asfalt, więc... kawałek cegły i kilka godzin niezłej zabawy z głowy.
Echhh, to były czasy :D
Bo teraz "plasterboard" ;D króluje psze Pana, a tego ni jak użyć do rysowania kwadratów. Owszem linie wyraźne zostawia, ale... No właśnie. Nietrwałe to takie, kruszy się i na dodatek duże gabaryty posiada (jeśliby ktoś chciał narysować pola dla kilku graczy). A cegiełkę, jeśli nie do rysowania, to chociaż komuś w okno można było "wpasować" ;) , albo psa, czy kota "pogonić". A tym karton-gipsem, to ni rzucić, ni schować w pobliskich krzaczorach, bo zamoknie i się "rozpłynie" z deszczem...
Jeszcze raz powtórzę: echhhhh, to były czasy...
Ale za to my, Panie Pułkowniku mamy co wspominać, a współczesne dzieci (na szczęście moje nie), mogą się tylko podzielić informacją, jaki poziom jakiej gry na kompie skończyli...
Ja tam "trenuję" mój Babiniec i w marszu i w poznawaniu świata, rozpalaniu ognia i ogólnego przeżycia jakby co. I mam nadzieję, że "jakby co", to nie staną w środku miasta (lub lasu) i nie zaczną płakać. A komputer i internet to nagroda (no chyba, że trzeba coś do szkoły zrobić).
Możemy sobie tak przy okazji wspominać Panie starszy ;D, ale nadal czekam na zgłoszenia od graczy w kwadraty.
No, no!!! Gratulacje @innyWymiar!!!!! O tej zasadzie pewnie nie pamiętało wiele osób, jestem mile zaskoczony Pana wiedzą i pamięcią ;D
Qrczę, starym już, a jeszczem zaskoczony bywam. ;) No dalej, zapraszam, kto następny i może jakieś inne wspomnienia na ten temat???
Oczekuję i odświeżam ;D
Oooo, coś nowego?? A może znamy to samo, tylko pod inną nazwą?
Rozumiem, że chodzi o żonglowanie piłką, podejście w tym czasie do linii i "przydeptanie" gały na polu "wroga". Tak, bywało tak i u nas, ale taka osoba grała tylko ten jeden raz, bo później nikt jej nie chciał w noworozpoczętej grze. Prawie zawsze wygrywał taki kolo, ale nie opłacało się to wielu, bo jedna rozgrywka to powiedzmy, np.: około godzinki {przy dobrych graczach}, a co potem? Mógł siedzieć i się przyglądać, albo iść do domu {w wakacje, albo w wolne popołudnie...}, albo... zacząć grać normalnie. A dodatkowo, po jakimś czasie znaleźliśmy sposób jak zrobić, żeby zgodnie z zasadami, punkt tracił nie ten na którego polu "gasła" piłka, a ten kto próbował takich zagrywek.
Tak czy owak dziękuję za kolejne zgłoszenia, a do Pana bonnera: nie przejmuj się, mnie też na początku szybko "wykańczali", ale w końcu zacząłem i ja "kończyć" szybko z innymi. Trening czyni mistrza!!! ;)
A tak na marginesie, to może by się kiedyś spotkać gdzieś na jakiejś "ubitej ziemi" i popróbować, czy jeszcze potrafimy w to grać...
Gralo sie gralo w 'kwadraty'...widze ze u innych zasady takie same byly:)U mnie gralo sie w lini bo gralismy na wjezdzie do podworka ktory byl z duzych plyt betonowych,co by nie bylo to uklady tez sie liczyly czasami bo najpierw sie konczylo innych na patencie a potem miedzy soba final hehe
No kurde, widzę że to wielopokoleniowa gra jest!!! :D
Ja dodatkowo wspomnę, że na treningach w klubie trener często nakazywał nam grę w kwadraty, bo "to wyrabia Wam panowanie nad piłką i myślenie" {jego słowa}. I może coś w tym było, bo najlepsi w kwadraty mieli podczas meczów gałę "przyklejoną" do buta, a i potrafili celnie podać i to najpierw patrząc gdzie!!!
@yogi, my też niektóre podwórka mieliśmy tak "skonstruowane" i najlepiej jak chcieli skończyć się Ci z najdalszych końców... Reszta mogła iść "pobiegać", bo piłka i tak nie lądowała na ich polach...
Czy naprawdę prawie nikt (oprócz Pana Czaji, mnie i mam nadzieję paru innych osób), nie pamięta tej gry???
A może w innych rejonach Polski miała inną nazwę??
Chodzi o narysowane na ziemi "pola", których trzeba "bronić", "wykańczając" przy okazji innych uczestników gry ;D. Chyba nie muszę dodawać, że gra się piłką do "kopanej", utrzymując ją w powietrzu z max jednym kontaktem z podłożem w swoim "polu" (kwadracie). Inne reguły najczęściej ustala się bezpośrednio przed grą.
To był naprawdę dobry trening techniczny, a przy okazji było wiadomo, kto jest w gronie lubiany, a kto niekoniecznie ;D.
Pozdro dla all ;)