Fajne :)
Gryzie mnie tylko jedna sprawa: dlaczego Bóg postanowił uratować królową Wiktorię?
Dlaczego postanowił, że zwykli ludzie (bez władzy i bogactwa) zginęli odbywając pielgrzymkę do miejsca kultu?
http://wiadomosci.wp.pl/gid,1432966...
http://wiadomosci.wp.pl/gid,1432966...
Podobno wg Biblii, łatwiej przejść przez ucho igielne wielbłądowi, niż bogatemu do Królestwa niebieskiego.
Ale wiem, że macie wytłumaczenie: nieznane są wyroki Boskie. :)
Dlaczego po złamaniu ręki lub nogi udajecie się do - tego pogardzanego człowieka z wiedzą (medyczną) - lekarza, a nie do kościoła, by modlić się o prawidłowe zrośnięcie się kończyny?
Dlaczego kwestionujecie wyrok Boga i szukacie wsparcia w całkiem przyziemnych kręgach? :)
radnor
#8 | Dziś - 18:50
W słowniku ludzi bogobojnych nie ma słowa "przypadek". Wierzący chrześcijanin wie, że nad życiem jego czuwa i rządzi nim miłość jego ojca niebieskiego.
Skoro przypadków nie ma, to dlaczego bóg miłościwy zabił dwoje polskich dzieci w wypadku w Leicester?
-----------------------
To nie Bóg, to szatan :-)
Przed laty mknął pewnej nocy pociąg pośpieszny w kierunku Londynu.
W wagonie salonowym pociągu znajdowała się J. K. Mość królowa Wiktoria. Nagle maszynista pociągu zauważył na torze kolejowym jakąś tajemniczą postać, która szybko wymachiwała wyciągniętymi ramionami. Zazgrzytały hamulce, i pociąg zatrzymał się. Prowadzący pociąg oszukał staranie cały teren, ażeby stwierdzić, kto odważył się zatrzymać pociąg, ale nie znalazł nikogo. Poczynił jednakże inne niezwykłe odkrycie: w odległości niespełna 200 metrów od miejsca, gdzie zatrzymał się pociąg, znajdował się most kolejowy, uszkodzony częściowo wskutek powodzi. Gdyby tedy ów pociąg jechał dalej, znalazłaby królowa, jak i jej współpodróżni niechybnej śmierci w zimnej toni.
W czasie naprawiania mostu zastanawiał się personel pociągu nad rozwiązaniem tajemnicy, kim mógłby być ów nieznajomy, który dał tajemniczy sygnał i wskutek tego uratował życie monarchini; ale daremnie. Tajemnica pozostała nie odkryta nawet i po przybyciu pociągu do Londynu.
W remizie, dokąd odstawiono parowóz, w celu przygotowania go do dalszej podróży, poczynił praktykant ślusarski Fred Mullon niezwykłe odkrycie. Mullon słyszał o tajemniczym wydarzeniu i dlatego też poddał lokomotywę, gruntownemu badaniu i ku swemu niemałemu zdziwieniu znalazł na soczewce jednego z reflektorów lokomotywy nieżywą wielką ćmę z rozpostartymi skrzydłami. Zanim pociąg znalazł się na moście - rozumował Mullon - uderzył owad o soczewkę reflektora i zaczął trzepotać skrzydłami. Wskutek nocnych oparów czyniły drgawki skrzydeł owada wrażenie, jak gdyby poruszenia ramion człowieka, który dawał ostrzegający sygnał. Ćma więc uratowała pociąg od nieszczęścia.
Praktykant ślusarski zdjął delikatnie nieżywego owada z soczewki reflektora i wręczył go wraz z odpowiednim meldunkiem swej władzy przełożonej. Dokładne badania potwierdziły w zupełności przypuszczenia Mullona. Został on potem przyjęty na specjalnej audiencji przez królową Wiktorię i musiał swej monarchini złożyć specjalną relację ze swych spostrzeżeń. Dziś znajduje się owa ćma, która uratowała życie królowej, w Muzeum Brytyjskim i stanowi największą atrakcję dla zwiedzających.
Niedowiarkowie znajduję wytłumaczenie tego wydarzenia w zwykłym przypadku. Kto bowiem nie wierzy w Boga, nie może też wierzyć i w istnienie cudów. Jest to według nich po porostu "zwykłym zbiegiem najrozmaitszych okoliczności."
W słowniku ludzi bogobojnych nie ma słowa "przypadek". Wierzący chrześcijanin wie, że nad życiem jego czuwa i rządzi nim miłość jego ojca niebieskiego. Przypadek jest dla niego ingerencją dobrotliwego Boga. czy nie powierzyłbyś mu więc swoich losów, jak to zachęca nas do tego Słowo Boże: "Droga Boga jest doskonała. On jest tarczą wszystkim, którzy Mu ufają" (Psalm 18,31).