Bóg wybacza aborcję- czyli (zdaniem chrześcijan) morderstwo. Popełnione przez swoich wiernych. Cel uświęca środki. Idźcie ofiara spełniona. Nic się nie stało.
_________________________________________________________________
"- Objawy syndromu poaborcyjnego nasilają się szczególnie u ludzi wierzących lub wrażliwych na życie - przekonuje Ewa Osóbka. Stąd kobiety, które przystępują potem do spowiedzi, zazwyczaj czują się odrzucone i potępione. Bardzo często też ciągle spowiadają się z tego samego grzechu, nie wierzą, że Bóg może im wybaczyć. - W takiej sytuacji nie skutkuje już „zwyczajna” spowiedź czy pociecha duchowa - mówi o. Dariusz Kowalczyk SJ, teolog dogmatyczny. I zaleca dłuższą rozmowę z penitentką. - Ważne jest też, by księża mieli kontakty ze specjalistami i by odsyłali do nich kobiety, które przychodzą po aborcji do spowiedzi. - A nie zawsze tak jest. Zdarza się, że trafi się jakiś nieprzygotowany nerwowy ksiądz, mówiący, że kobieta jest morderczynią, która musi ponieść karę. A to najgorsze, co może być.
- Bo udzielenie rozgrzeszenia nie zależy przecież od ciężaru grzechu, lecz od żalu za niego - tłumaczy ks. dr Jan Szubka, specjalista od prawa kanonicznego w warszawskim seminarium. - Jeżeli ktoś szczerze żałuje za swe winy, Bóg zawsze przebacza. Ale trzeba też pamiętać, że kobieta, która zabiła własne dziecko, i mężczyzna, który w tym współuczestniczył (namawiał, dał pieniądze), jak również lekarz wykonujący tzw. zabieg niejako automatycznie objęci zostają ekskomuniką, czyli wykluczeniem ze wspólnoty Kościoła. Gdy ktoś taki przychodzi do spowiedzi, najpierw trzeba z niego zdjąć karę ekskomuniki, a dopiero potem można udzielić rozgrzeszenia. "
http://www.niedziela.pl/artykul/836...
_____________________________________________________________
Mordujcie więc - Bóg was kocha. I wybacza.
Niestety, droga Rybko, ale tupaniem (nie watpię, że zgrabną i ponetną) nóżką nie zagłuszysz rzeczywistości- wraz z upowszechnianiem się dostepu do wiedzy postępuje proces laicyzacji społeczeństwa. :)
A Bóg bezproblemowo wybacza morderstwo (zaznaczam: morderstwo w/g kryteriów osób wierzących)- wystarczy żal za grzechy. Można się więc skrobać do woli. Cytat w #1 pochodzi z "Niedzieli".
Taka tam hipokryzja rozwrzeszczanych katolków, którzy z lubością grzebią w czyichś macicach. :P
Bóg z upodobaniem patrzy na modlitwy swoich sług, lecz najmilsze są Mu modlitwy sług pokornych: Przychyli się ku modlitwie opuszczonych (Ps 102,18). W przeciwnym wypadku nie zważa na nie, wręcz je odrzuca: Bóg sprzeciwia się pysznym, pokornym zaś łaskę daje (Jk 4, 6), jakby nie słyszał modlitw ludzi pysznych, polegających na własnych siłach, i dlatego pozostają oni w swojej nędzy. W takim stanie, pozbawieni pomocy Bożej, z pewnością się zatracą.
Opłakiwał to Dawid: Błądziłem, zanim przyszło utrapienie (Ps 119,67). Zgrzeszyłem, mówi, ponieważ nie byłem pokorny. To samo przydarzyło się św. Piotrowi, który został uprzedzony przez Jezusa, że tej nocy wszyscy uczniowie Go opuszczą: Wy wszyscy zwątpicie we mnie tej nocy (Mt 26, 31); on mimo to, zamiast uznać swą słabość i prosić Pana, aby zachował go od niewierności, zbytnio ufając własnym siłom, powiedział: Choćby wszyscy zwątpili w Ciebie, ja nigdy nie zwątpię (Mt 26, 33). I chociaż Odkupiciel jeszcze raz osobiście powiedział mu, że zanim kur zapieje, on trzy razy się Go zaprze, ten, ufając własnym siłom, chlubił się: Choćby mi przyszło umrzeć z Tobą, nie wyprę się Ciebie (Mt 33, 35). I co stało się wkrótce? Zaledwie wszedł do pałacu arcykapłana i usłyszał zarzut, że jest uczniem Jezusa Chrystusa, trzy razy przysiągł, że nigdy Go nie znał: Nie znam tego Człowieka! Gdyby Piotr wcześniej upokorzył się i prosił Pana o łaskę wytrwania, nie wyparłby się Go wówczas.
Powinniśmy więc zdawać sobie sprawę z tego, że znajdujemy się jakby na szczycie wysokiej góry, zawieszeni nad przepaścią grzechów, podtrzymywani wyłącznie nicią Bożej łaski. Jeśli nić ta zerwie się, z pewnością runiemy w przepaść, popełniając najbardziej odrażające grzechy: Gdyby Pan mi nie udzielił pomocy, wnet by moja dusza zamieszkała w kraju milczenia (Ps 94, 17). Bez Bożej pomocy popełniłbym tysiące grzechów i dziś znalazłbym się w piekle – tak wyraził się Psalmista i tak może powiedzieć każdy z nas. Podobnie myślał św. Franciszek z Asyżu, mówiąc, że jest największym grzesznikiem świata. Jeden z towarzyszących mu braci zaprzeczał: „Ojcze, to nie jest prawdą! Niewątpliwie jest wielu na świecie gorszych od ciebie!". Jednak Święty nie ustępował: „Aż nadto pewien jestem, że prawdziwe są moje słowa! Gdyby Bóg nie trzymał na mnie swej ręki, popełniłbym wszelkie możliwe grzechy!".