tzn. w rogu okienka w ktorym piszesz. W prawym gornym.
A gitarka super.
A ja sie musze do czegos przyznac.
Jak muzyka w drugiej pol. lat 70. sie skomercjalizowala, to nie bylo czego sluchac. Troche to szlo sila rozpedu, sluchalo sie staroci, pojawilo sie zainteresowanie folkiem i jazzem. A na pocz. lat 80. spodobal mi sie.... punk rock.
Moze nie jako muzyka, ale jako zjawisko socjologiczno - kulturowe.
Nie dalem rady przelknac rodzimych produkcji typu Brygada Kryzys, byly zbyt zenujace muzycznie. Ale np. to przelknalem.
No punk rock to jest coś. Mój najlepszy ziomek z liceum był punkiem pełną gębą (nosił stare poszarpane rzeczy, wszędzie miał pełno ćwieków i agrafek). Zawsze mówił że Ci, którzy uważają się za punków i noszą naszywki Metallicy i Nirvany to pozerzy. A na wszystkich metali mówił ZŁOM, beka. Jeździł ze skinami (ale normalnymi nie jakimiś nazistami, bo nie wszyscy skinheadzi to naziści i nie wszyscy naziści to skinheadzi) na koncerty do Trójmiasta do Ucha. I za każdym razem po imprezie napierda.... się z dresami (kibolami). Ale mówił, że zawsze byli honorowi i po każdej walce podawali sobie ręce, a później na mieście jak się widzieli to już na cześć i bez agresji (także coś w tym było - szacunek, a to chyba najważniejsze). Ze wszystkich gitarowych dźwięków punk rock i indie podchodzi mi chyba najbardziej żywiołowy i energiczny i z dobrymi tekstami...
No a z polskiego to na ulicach Babilonu gaz. Kazik - legenda oczywiście najlepszy:
No i przypomniało mi się jeszcze, że ten mój ziomek - punk chciał mnie zawsze na Woodstock wyciągnąć, ale jakoś nie dałem się nigdy namówić i do dzisiaj żałuję, bo podobno klimat zajebisty.
Ale wtedy się musiało dziać za komuny.
New Order się trudno slucha? :)
Przecież "Blue Monday" zapoczątkowało falę italo disco, choć oni sami nie mieli z tym nurtem nic wspólnego...
Faktem jest, że gdyby Ian Curtis nie obejrzał "Stroszka" Herzoga, New Order zapewne nigdy by nie powstało...
Na dobranoc: "Atmosphere" Joy Division...
Niestety, tylko linka- umieszczanie na stronie zostało zablokowane. :(
esha ja napisalem ze sie tego DZISIAJ trudno slucha. Bo sie osluchalo, spowszednialo, obroslo epigonskimi brzmieniami (takmi jak italo disco wlasnie, kolejny raz gratuluje przenikliwosci!) i istoty tego czegos co New Order i Joy Division przynioslo trudno dzis odkryc.
Niestety swiat jest okrutny i czesto inni zbieraja owoce czyjegos trudu i pomyslu.
A propos Joy Division to oglądałem ten film ze Stevem Cooganem "24 Hours Party" - zajebisty polecam. Przekonał mnie do tych klimatów jeszcze bardziej, że są tam w nim pokazane początki muzyki acid house, niestety (albo i stety) teraz to wszystko zeszło do podziemia.
No a jeżeli chodzi o disco to już też całkiem inna historia :-) Wy pewnie nie lubicie a ja się interesuję. Daje linki żeby nie zaśmiecać.
http://www.youtube.com/watch?v=FyPm...
http://www.youtube.com/watch?v=-SoJ...
ESG to już coś naprawdę bardziej z podziemia :-) Polecam w szczególności. Płytka nosi nazwę A South Bronx Story. Świetne gitarowe riffy.
a film nosi tyt. "24 Hours Party People" sorry, zapędziłem się.
A to już takie wesołe electro, disco też z gitarką w tle:
http://www.youtube.com/watch?v=nsxh...
Także jak nie znacie to nie oceniajcie, a jak chcecie poznać to słuchajcie i wtedy oceniajcie :-)
esha ja napisalem ze sie tego DZISIAJ trudno slucha. Bo sie osluchalo, spowszednialo, obroslo epigonskimi brzmieniami (takmi jak italo disco wlasnie, kolejny raz gratuluje przenikliwosci!)
_________________________________________________
Przepraszam- nie zrozumiałem. Wygodnicko zrzucę winę na bardzo późna porę... ;)
Jeszcze wracając do polskiej zimnej fali...
Warto przypomnieć sobie, gdzie pierwsze szlify zdobywał Robert Gawliński... na długo przed Operą i Wilkami.
Bylem w tym tlumie w 1985 r. w Jarocinie, kiedy Madame gral 'Sajgon' i 'Sybille', a Variete 'Chodzmy spac' i 'Doktora Mengele'. W ogole to byl 'zimnofalowy' Jarocin, wtedy tez gral Fort BS, Kosmetyki Mrs Pinky...
Ale dla mnie chyba wazniejsze bylo pojawienie sie tam Osjana, Slomy (pozniejsze m.in. Orkiestra Na zdrowie) i ostateczne uksztaltowanie sie VooVoo.
No i Janerka tez tam gral, nie wiem jak go umiejscowic...
VooVoo stal sie na dluuugie lata najlepszym polskim zespolem, czy moze towarzystwem muzycznym... nie wiem jak nazwac ich muzyke, chyba najblizsi sa nurtowi fusion.
Zgadnijcie kto tam gra na gitarze (wspanie zreszta), lol...
[url=http://w10.wrzuta.pl/audio/8gPS9w9ICgs/14_zatoka_spokojnych_glow][img=http://www.wrzuta.pl/images_2/audio_new.gif][/url]
http://w10.wrzuta.pl/audio/8gPS9w9I...
Janerki nie umiejscawiaj- jest już umiejscowiony. Ziomek, tzn. Wrocławianin :)
Przy Ostatnim Groszu mieszka, a żyje nie z grania muzyki, lecz właściwie dzięki bratu- właścicielowi firmy IML Jeans. :)
Lech to człek niesamowicie ciekawy wszystkiego. Pamiętam jak znajomy (również muzyk), nie chciał mu sprzedać ostatniej wówczas płyty Madonny twierdząc, że Lech będzie nagrywał potem pierdoły, Lecha z kolei interesowała na tej płycie produkcja... Gdybyście tylko mogli posłuchac tej sprzeczki... ;)
Kiedyś, zaintrygowany szumem medialnym wokół zespołu, Janerka zawitał do wrocławskiej WFF na koncert Wilków, promujących właśnie swój drugi krążek- wydane raptem parę tygodni wcześniej "Przedmieścia". Stanął cichutko w kąciku, wbił łapy w kieszeń płaszcza, na oczy naciągnął bejsbolówkę i... przestał tak, bez najmniejszego ruchu, ponad półtorej godziny. Chyba nie drgnęła mu nawet powieka...
Waglewski... niebywała inteligencja i niesamowity luz... Miałem przyjemność być na kilku koncertach VooVoo, głównie w małych klubach- panuje w nich niepowtarzalna atmosfera i zaciera się gdzieś granica pomiędzy wykonawcą a publicznością... Po blisko półtoragodzinnym koncercie Waglewski przysiadł się do stolika, aby po kilkunastu minutach rozmowy, w ogóle o to nie proszony, stwierdzić, że jeszcze zagra nam to i owo... i grał przez następna godzinę. :)
Na koncertach, występując całkowicie "live", bez wspomagania się playbackiem, uzyskuje brzmienie jak w studio, niezależnie od tego, czy występuje w hali czy w niewielkim klubie. Zawsze zastanawiałem się, jak on to robi...
Warto przypomnieć w tym miejscu inny projekt Waglewskiego- Małe WuWu z muzyką skierowaną do dzieci, jakże odmienną od wszystkich ówczesnych piosenek "z plecaka Tik-Taka" tudzież "Puszków- okruszków" i innych Majek Jeżowskich...
Muzyka J.Pospieszalskiego i Wojtka Waglewskiego, na płycie pierwszy zarejestrowany polski rap i pierwszy skrecz...
:)
Założę się ,że nikt o Małym WuWu nie pamiętał...
:)
No i Non Stop redagowany przez Wojciecha Manna- źródło wiedzy o tym "co w rocku piszczy"... Wydawany na papierze przypominającym toaletowy, ukazujący się z trzymiesięcznym opóźnieniem a w środku recenzje niedostępnych w Polsce płyt, relacje z koncertów, teksty Łobodzińskiego, Rogowieckiego, Piekuta, Gaszyńskiego, Kaczkowskiego, Chojnackiego....
Potem naczelnym został Hołdys, pismo zyskało lepszy papier i kolor, ale dla mnie to już nie było to...
Male WuWu znam doskonale, mam gdzies w Polsce czarna plyte z tym. Puszczalem dzieciom w szkole. Czy nie pamietalem? No coz, teraz tego nie udowodnie... ale pamietam to doskonale. Tam m.in. maly Sojka spiewal jeden numer.
Roli Pospieszalskich, Waglewskiego i Janerki nie da sie przecenic.
Non Stop... Pokazal mi to jeszcze w ogolniaku Stefan Machel (tez mialem niezlych ziomkow, a co!), mnostwo tego mam w Polsce w piwnicy. To bylo bardzo wazne zrodlo wiedzy o muzyce w latach 70. i 80., ale... jego istnienie bylo mozliwe tylko w warunkach zamknietych granic i braku normalnej informacji. Padlo jak runela zelazna kurtyna. A Piekut to byl glupek mowiac miedzy nami. Z calego towarzystwa cenilem tylko Kaczkowskiego, a i to za przeszlosc glownie.
A co do dostepnosci informacji, plyt, gadgetow... dzisiejsze dzieciaki (czyli ludzie przed 30) nie uwierza co trzeba bylo robic zeby miec muzyke, plakat, naklejke, i ile to kosztowalo...
I bylismy bohaterami - bojownikami, bo zdobywalismy to wszystko, nie zadawalalismy sie dywersja ideologiczna plynaca z radia i telewizji...
Luna mi przypomniala Santane... Jesli kto ciekawy to moge powiedziec co sie przydarzylo przy tym kawalku w 1975 r. :)