...Agnieszka przejrzała na oczy zaledwie po trzech tygodniach (poprzedzonych rokiem dupowatych podjazdów z mojej strony, przerwanych rocznym okresem milczenia, kiedy to dyrekcja szkoły do której uczęszczałem wreszcie spojrzała przychylnym okiem na na moje uporczywe zabiegi zmierzające do dożywotniego relegowania mnie z pocztu najznamienitszych znakomitości jakie kiedykolwiek przekroczyły mury tejże uczelni).
Pojawiła się znów po trzech latach... ale wtedy liczyła się już tylko Beata. Po drodze były dwie inne Agnieszki (od tamtego czasu wiem, ze wszystkie Agnieszki noszą okulary- po tym rozpoznaję je na ulicach), Kaśka oraz jej koleżanka, której imienia nie pamietam ( pamietam natomiast, że wyglądała jak symbol seksu lat dwudziestych), jeszcze jedna Beata, Wioleta, Anna... czasu nie marnowałem, tak jak to robie teraz. ;) Każda z nich oczywiście była tą ostatnią (czytaj: tą pierwszą, najważniejszą) i wszystkie słyszaly to samo:
;)
Wspomnienia spowite dymem ogniska... ;)
Rocznica dzisiaj. Śmierci. Wirtuozem nie był, za to taki trochę kosmita... słabość mam do nich. No i na jego piosenki -jeżeli tylko opanowało się parę prostych chwytów na pudło szarpane- całkim nieźle dupy brały. Abo dawały. Sam już tera nie wiem. W sumie jedno i drugie.
Tak czy owak- 13 lat temu świsnał i piznął, bodajże gdzieś w okolicach Krakowa. No i wreszcie chłopak wolny jest.
Wrzucam temat ku pamięci cycków pewnej Agnieszki. Nie były ostatnie, nie były też pierwsze... ale jedne z pierwszych. ;)
Dzięki za wspaniały prezent imieninowy, Agnieszko. ;)
I cóż z tego, że starzy w tę sylwestrową noc postanowili zostać jednak w chacie. Kto by tam wtedy o nich myślał...
;P