Jasności umysłu Władysława Kreida (91 lat):
aby pozostać w temacie- powklejam trochę z mojego ulubionego "świerszczyka" ;)
Ma 91 lat i jest specjalistą w międzynarodowej korporacji. "Nie jestem fighterem" [Wywiad]
– Da pan radę wejść na czwarte piętro? – zapytał mnie 91-latek, gdy umawialiśmy się na wywiad. To co dla jednych jest problemem, dla Władysława Kreida jest jedynie kolejnym zadaniem do wykonania. I choć przyznaje, że największym osiągnięciem jest to, że jeszcze żyje, szefowie francuskiej firmy nie wyobrażają sobie, aby dla nich nie pracował. – Nie zatrudniamy go z szacunku, ale dlatego, że jest najlepszy – zapewnia pracownica korporacji.
Pana koledzy z firmy są pod wrażeniem, jak dobrze "ogarnia" pan komputer i inne nowinki, z którymi niektórzy w pana wieku sobie nie radzą. Jak udaje się panu nadążyć za tym wszystkim?
Ten postęp techniczny jest niesamowity. W 1926 lub 1927 roku Guglielmo Marconi wynalazł radio, przesłał sygnał radiowy przez Atlantyk, to było duże wydarzenie. Nie pamiętam już, kto wtedy nacisnął ten guzik, czy papież czy ktoś inny. A teraz są te wszystkie telewizje, smartfony, iPhone'y... Technika poszła niesamowicie do przodu. Tak samo praca biurowa w księgowości, w której ja pracowałem, to wszystko się pozmieniało niesamowicie.
Naprawdę pamięta pan pojawienie się radia?
Tak, pamiętam, że mój brat sporządził wtedy taki "detektorek" i trzeba było trafić końcówką na kryształek we właściwe miejsce, aby można było to odbierać na słuchawkach. Nie każdy mógł mieć radio lampowe. W latach trzydziestych to był drogi sprzęt. Ale te "detektorki" można było sobie zrobić nawet w domu. On zmajstrował to sam.
Czyli całe pańskie życie to zapoznawanie się z nowinkami.
No tak, z komputerami zacząłem się zaznajamiać dopiero na emeryturze. Kupiłem swojemu wnukowi komputer i on sam się nauczył, a potem mnie. Ja używam komputera w domu, głównie dla celów korespondencyjnych, bo lubię dużo pisać. W firmie mam komputer, który mi służy do podglądu zapisów księgowych. Robię sobie wydruki, analizuję i zwracam uwagę na dostrzeżone błędy. Mam duże doświadczenie, więc wyczuwam, gdzie są jakieś nieprawidłowości. Przesyłam te swoje uwagi w ramach sieci mailowej w całym przedsiębiorstwie.
(...)
musi pan kochać swoją pracę.
Mnie ta praca satysfakcjonuje. Szczególnie od dziesięciu lat, gdy owdowiałem i mieszkam sam. Bez pracy to ja bym oszalał. A tak muszę się ubrać, iść do pracy, mam kontakt z młodymi ludźmi i wszystko się obraca. Dopóki szare komórki pracują sprawnie, bo to jest warunek sine qua non, to mogę pracować. Muszę na bieżąco śledzić wszystkie zmiany w przepisach. Jeżeli ja jestem konsultantem, to muszę być sprawny w tej dziedzinie, umieć odpowiedzieć na wszystkie pytania. Pracuję w Publicisie dwa dni w tygodniu, a dwa dni w takim dużym koncernie, do którego należy np. Super Express, Eska TV czy Murator. Robię tam bilanse skonsolidowane. To taka specjalność, na której nie każdy się zna, a oni jakoś tam proszą Boga, abym mógł jak najdłużej w tej dziedzinie im służyć. To jest koncern, który zrzesza 50 spółek, wie pan. I z tych 50 spółek trzeba opracować jedno duże sprawozdanie.
...i pogody ducha Kiki Szaszkiewiczowej- najstarszej blogerki w Polsce (96 lat):
"Moje pierwsze 100 lat" – Najstarsza polska blogerka pisze o swoim życiu
– Urodziłam się w 1917 roku – tak zaczyna się historia Kiki Szaszkiewiczowej, która postanowiła opisać swoje życie. I choć swojego bloga prowadzi zaledwie od stycznia, to pomysłów na jej wpisy z pewnością nie zabraknie. – Mam dużo do opowiadania – zapewnia najstarsza w Polsce blogerka.
Fragment wywiadu:
zdecydowanie najlepiej wspominam przedwojenną Kikę. W owym czasie byłam w końcu najmłodsza i najbardziej mi się wtedy podobało. To bardzo fajny okres mojego życia, jeździło się konno, na nartach, generalnie było co robić. Kawał życia, bo aż 40 lat, spędziłam też w Norwegii. Tamta Kika też jest całkiem sympatyczna.
Co robi na co dzień najstarsza blogerka w Polsce?
Jeśli tylko się da, wstaję możliwie późno, czyli na nogach jestem gdzieś tak koło południa, może trochę wcześniej. Całe życie jako pielęgniarka wstawałam do pracy na siódmą rano, teraz już nie muszę. Co dalej? Staram się bardzo dużo czytać, choć ostatnio coś z moimi oczami nie bardzo. Wśród książek bardzo dużo czasu poświęcam na pamiętniki. Starsi ludzie tak mają, że lubią czytać wspomnienia innych.
Czyje wspomnienia pani czyta?
A wszystko jedno, byle były. Jak tylko jakieś się znajdą, to od razu się na nie rzucam.
Ma pani już prawie "setkę". Jak zdrówko?
Hoho! W porządku! Jeszcze nieraz się pewnie zobaczymy.
Przejdźmy do samego bloga, dlaczego zdecydowała się go pani założyć? To dość nietypowe dla osoby w tym wieku.
Kika: Dlatego, że co chwilę ktoś do mnie przylatywał i chciał ze mną porozmawiać. To jest dosyć uciążliwe, bo nie zawsze udawało się mnie złapać, albo po prostu nie miałam czasu. Ktoś poradził, żebym założyła takiego bloga i wtedy będę miała święty spokój.
Maciej (syn): A przez tego bloga mamy teraz kolejną lawinę telefonów (śmiech).
Kika: Od telefonów i bloga człowiek nigdy się nie uwolni, takie czasy.
Cały wywiad:
http://natemat.pl/51591,chcialabym-...
nieco więcej o pani Kice:
http://natemat.pl/51019,moje-pierws...
blog pani Kiki:
http://www.szaszkiewiczowa.eu/
:)
Esha_, fajny temat.
Chciałabym dożyć tak sędziwego wieku w pełni sił umysłowych.
I mieć w końcu czas na przeczytanie tych wszystkich książek, na które nie mam teraz czasu.
I czas na nauczenie się tego wszystkiego, na co teraz też nie mam czasu.
Szkoda tylko, że jak już będę mieć czas na robienie tego, na co teraz czasu nie mam, to nie będę już w stanie :P
I niech nam będzie głupio:
"Para 60-latków codziennie w 2013 biegała maraton. Choć żona usłyszała już w 2001, że umrze na raka
64-letnia Janette Murray-Wakelin i 68-letni Alan Murray zakończyli właśnie swój wielki bieg dookoła Australii. Para biegała każdego dnia roku. Przebiegli prawie 9776 mil, czyli grubo ponad 15 tysięcy kilometrów."
Zdrowia i kondycji mógłby im pozazdrościć niejeden 20-latek. Janette Murray-Wakelin i Alan Murray 1 stycznia ukończyli swój wielki maraton, trwający cały rok. Biegali dookoła całej Australii i łącznie zrobili 9776 mil. - Jesteśmy zdrowsi, w lepszej kondycji i mamy nieograniczoną energię w wieku ponad 60 lat, w przeciwieństwie do tego, kiedy byliśmy młodzi - napisali na swojej stronie internetowej RunningRawAroundAustralia.com.
http://runningrawaroundaustralia.co...
Na stronie relacjonowali swoje postępy i opisywali cały projekt. Para była na surowej, wegańskiej diecie, opierającej się głównie na bananach. Twierdzą, że przebiegając swój 366. maraton 1 stycznia ustanowili światowy rekord. Jak podkreślają, chcą w ten sposób zainspirować ludzi do dokonywania "świadomych wyborów życiowych".
Historia ta jest tym bardziej niesamowita, że Janette w 2001 roku usłyszała niemal wyrok: ma wysoce agresywnego raka piersi. Lekarze dawali jej sześć miesięcy życia. Janette ich zaskoczyła - mamy 2013, a ona biega w najlepsze. Jak zaznacza, to zasługa diety i zmiany sposobu życia, w tym ćwiczeń. Dieta pomogła jej obniżyć poziom stresu i uczyniła po prostu bardziej szczęśliwą."
Wesołych, spokojnych i takie tam... i ruszta czasem dupska od stołu. ;)
...samopoczucia i formy nie gorszych, niż u pana Sławomira Huczyńskiego (91 lat):