Historia South Bridge, czyli Mostu Południowego w Edynburgu kryje przerażające fakty. Pod łukami mostu powstały pomieszczenia, w których z biegiem czasu zamieszkała miejska biedota i imigranci. Brakowało światła i wentylacji. Panował mrok i wilgoć. Śmierć zbierała żniwo.
South Bridge to nazwa mostu i jednocześnie ulicy w Edynburgu. Rozciąga się między High Street, gdzie spotyka się z North Bridge, a Nicolson Street na południu. South Bridge to w zasadzie nie most, ale wiadukt. Nigdy pod nim nie płynęła rzeka, ani nie było jeziora. Gdy go zbudowano, stworzył jezdnię nad stromą doliną. Most/wiadukt opada w dół od High Street do Cowgate, po czym wspina się z powrotem do swojego końca na Nicolson Street.
Koncepcja mostu została opracowana w 1784 roku przez Lorda Provosta Edynburga Jamesa Huntera Blaira, jako logiczne przedłużenie na południe istniejącego wcześniej North Bridge, który łączył Old Town z New Town. Most Południowy miał powstać na tej samej linii i poprawić komunikację z południową częścią miasta. Teren wzdłuż mostu miał też w założeniu stać się pierwszą w mieście ulicą stricte handlową.

Ciemne, pozbawione powietrza komory
Zbudowano go w latach 1785-1788. Składał się z dziewiętnastu łuków, ale niemal od razu po obu stronach został prawie całkowicie otoczony budynkami. Grunty w Edynburgu należały wówczas do najdroższych w Europie, więc pod budowę wykorzystywano każdy nadający się do tego skrawek terenu. Most tak obudowano kamienicami, że w końcu widać było tylko jeden – najszerszy – z dziewiętanstu łuków, w miejscu, gdzie most przecina Cowgate.
Od razu przestrzeń pod zasłoniętymi łukami zaczęto dzielić na mniejsze, piętrowe pomieszczenia, dopiero później nazwane Edinburgh Vaults. Na parterach kamienic powstawały sklepy, a także tawerny, zakłady szewskie, czy puby. Swoje miejsca znaleźli też tam kowale, a nawet hutnicy. Tuż pod sklepami i zakładami organizowano warsztaty, spiżarnie i magazyny. Aby jeszcze bardziej wykorzystać powierzchnię, pod samymi łukami powstały ciemne, niemal pozbawione powietrza komory. W sumie pod powierzchnią South Bridge wygospodarowano około 120 pomieszczeń i komór o powierzchni od dwóch do czterdziestu metrów kwadratowych.

Imigranci, biedacy i złodzieje ciał
Most, który nigdy nie został odpowiednio zabezpieczony przed wodą z powodu ograniczonego budżetu, niemal od razu zaczął przeciekać, co już w latach 20. XIX wieku zmusiło przedsiębiorców do szybkiego opuszczenia kramów i warsztatów.
Miejsca pod mostem jednak nie opustoszały. Ciemne, wilgotne piwnice stały się schronieniem dla najbiedniejszych mieszkańców miasta. Wśród nich byli też irlandzcy imigranci i przybysze z Highlandów szukający schronienia przed wywłaszczeniami.
W opuszczonych przez kupców piwnicach powstawały też nielegalne tawerny hazardowe, a nawet (także nielegalne) gorzelnie whisky. Według niepotwierdzonych informacji, pomieszczenia pod łukami mostu systematycznie odwiedzali też złodzieje ciał, które później miały być sprzedawane do eksperymentów medycznych.

Zapomniane i odkopane
Dziś trudno sobie wyobrazić, jak ludzie mogli mieszkać w całkowicie pozbawionych dostępu do światła komorach. W dodatku w wybudowanych pod mostem pomieszczeniach nie było żadnej wentylacji ani namiastki sanitariatów. Wszystkie nieczystości z górnych kondygnacji lądowały na ulicy, a później wraz z wodą ściekały do pomieszczeń pod mostem. Około 1860 roku nawet edynburska biedota opuściła swoje domostwa pod South Bridge, które coraz bardziej przypominały nory dzików zwierząt.
Piwnice zostały wypełnione gruzem zarówno ze względów bezpieczeństwa dla nadal działających powyżej firm oraz żeby zniechęcić squattersów. I tak piwnice popadły w zapomnienie.
To, że pod łukami South Bridge mieszkali kiedyś ludzie, odkryto ponownie dopiero w 1985 roku podczas prac wykopaliskowych. Ujawniły one labiryntowy system pomieszczeń i przestrzeni mieszkalnych. W komorach znaleziono dziecięce zabawki, butelki po lekarstwach, pęknięte kamionki i ceramiczne słoiki, garnki, talerze, gliniane fajki, guziki, podkowy, tabakierki. Wszystkie one wskazywały na ślady zamieszkiwania.
Komory pod South Bridge nie straciły nic ze swojego pierwotnego klimatu. Nadal są ciemne i klaustrofobiczne, a gdy w Edynburgu pada deszcz, po ścianach ścieka woda. Ale teraz każdy ma szansę na nowo odkryć, jak jeszcze 160-170 lat temu mieszkali najbiedniejsi mieszkańcy szkockiej stolicy. Można to zrobić podczas zorganizowanych wycieczek, które cieszą się ogromną popularnością.

Odważni będą mieli okazję zwiedzić piwnice przy Blair Street z wykwalifikowanym przewodnikiem. Nauczą się nawet obsługiwać najnowszy sprzęt do „polowania na duchy”. Bo wokół piwnic pod South Bridge bardzo szybko powstały legendy rodem z horrorów, o duchach, upiorach i dziwnych, niewyjaśnionych zjawiskach.
Świece z tłuszczu zwierzęcego
O Edinburgh Vaults można też przeczytać w przewodniku dostępnym na stronie podroze.org.pl. Czytamy w nim np.:
„Pierwszy pokój to właściwie dwa pomieszczenia, ponieważ sufit dolnego się zawalił. Przypuszcza się, że znajdował się tu sklep z wyrobami skórzanymi, ponieważ znaleziono tu dużo kawałków skór i różnych materiałów. (…)
Ludzie, którzy kiedyś tu żyli, nie mieli świec, bo były za drogie; używali świec z tłuszczu zwierzęcego oraz tłuszczu rybnego, oba te produkty nie pachniały zbyt ładnie. (…)
Tuż obok w pomieszczeniu znajdowała się prawdopodobnie tawerna. Można tak przypuszczać po znalezionych szklanych naczyniach, które wówczas były używane w barach. Kiedy tawerna była przepełniona, dostawiano kilka stolików na dole. (…)
Zdecydowanie najgorszym miejscem, jeśli chodzi o ociekającą wodę, jest pomieszczenie, w którym niegdyś mieścił się sklep, a właściwie jego podziemna pracownia. Chodzi o sklep, w którym pracował James Henderson. Skąd to wiadomo? Otóż właśnie tu znajdowały się drzwi z jego inicjałami, które są obecnie widoczne na wystawie. Także tutaj znaleziono obrączki, metalowe pierścienie i inne artefakty”.
Komentarze
Zgłoś do moderacji