31-letnia Magdalena Timmins pochodzi z Przemyśla, czyli miasta na wschodzie Polski, które od granicy z Ukrainą dzieli zaledwie 15 km. W Bradford prowadzi firmę przewozową. Od 24 lutego zaczęła otrzymywać przerażające sms-y od krewnych z Polski. Przemyśl stał się świadkiem niewidzianych tu wcześniej wydarzeń – dziesiątki, a potem setki tysięcy Ukraińców zaczęło uciekać przed bombami zrzucanymi na rozkaz Władimira Putina. Większość z nich skierowała się do Polski przez przejścia graniczne położone blisko Przemyśla, m.in. w Medyce.
Magda jest członkiem grupy na Facebooku „Polskie mamy z Leeds”. Właśnie tam zaapelowała o pomoc dla Ukraińców przedostających się do Polski. W ciągu kilku godzin jej apel rozniósł się po całym Yorkshire.
W poniedziałek członkinie grupy rozpoczęły zbiórkę w całym Yorkshire: Alicja i Jagoda w Leeds, Kamila w Wakefield, Joanna i Dorota w Doncaster, Anna w Bradford
– opowiada Magda w rozmowie z dziennikiem The Guardian.
W kolejnych dniach zebrała się już międzynarodowa armia wolontariuszy. Do Magdy zaczęły napływać ubrania, pościel i sprzęt medyczny. W pewnym momencie uzbierało się tyle rzeczy, że starczyłoby na zapełnienie trzech 26-tonowych ciężarówek. Wkrótce zabrakło miejsca. W tym momencie do akcji wkroczył farmer Andrew Nicholls, który zaoferował trzy ogromne stodoły do przechowywania i sortowania napływających darów.
Zaczęło się jako akcja polonijna, ale to się szybko rozprzestrzeniło. To jest niesamowite
– mówi Rachel Hall, pielęgniarka z przychodni w Leeds, która sortuje dary przyniesione ze szpitala. 46-letnia Hall powiedziała, że już wcześniej brała udział w akcjach charytatywnych na rzecz szpitali, ale „ta jest dziesięciokrotnie większa” – nie kryje zaskoczenia.
Podobne akcje pojawiły się już w całej Wielkiej Brytanii. Głównie organizują je Polacy mieszkający na Wyspach.
Ambasada RP apeluje
Ambasada RP w Londynie dziękuje za podjęcie przez wiele polskich organizacji i osób akcji pomocowych. Wczoraj rozesłała jednak apel o: „nieorganizowanie kolejnych zbiórek rzeczowych darów, których kilkudziesięciogodzinny transport do Polski, a następnie rozładunek, magazynowanie, selekcjonowanie i dystrybucja wiążą się z niewspółmiernymi nakładami pracy i kosztów. Taka pomoc może okazać się nieskuteczna, nieaktualna i nieadekwatna do potrzeb” – czytamy w informacji nadesłanej przez biuro prasowe ambasady w Londynie.
Ambasada zachęca za to „do organizowania zbiórek pieniężnych oraz bezpośredniego przekazywania środków finansowych na rzecz zweryfikowanych organizacji, które wykorzystają otrzymane środki finansowe na pomoc świadczoną według ścisłego zapotrzebowania oraz skuteczne działanie w perspektywie długofalowej”.

Komentarze 37
"Polka poderwała całe Yorkshire"
To miłe, ale ani mi, ani moim znajomym, ani znajomym moich znajomych, nic o tym nie wiadomo.Popytam ludzi na mieście, czy coś o tym słyszeli. ;)
Rozumiem sytuację, potrzebę gestów solidarności, chęć niesienia pomocy, ale bez przesady z tą pompatycznością i pseudodziennikarstwem z...
Bosz… Ci co chcą, to wiedzą.
Nawet o tym BBc pisalo.
Delerium pora wyjsc z szafy.
Cicho, niech produkuje surowiec wtórny na koktajle.
Nie denerujta go.
#3:
No i co z tego? I tak mówili: "poderwane całe Yorkshire"? BBC pisze o wszystkim, już się tak nie jaraj. Wciąż piszecie, że BBC kłamie i manipuluje, to nie oglądam, praszam. :P
#2:
Chrzanisz. No ale spoko, ktoś na pewno da ci lajeczka.
No to może "poderwała tych, co chcieli wiedzieć"? :D Bo na podstawie tytułu zarzucam wam kłamstwo. :p
Nie mam nic do zbiórek, a do gów^%burzodziennikarstwa, szastającego słowami na wyrost. Co chwila coś jest "kultowe" (chociaż jest ledwie "popularne"), "cały internet oszalał" (gdy filmik ma ledwie kilka tysięcy odtworzeń), itede, itepe, w ten sam deseń, gdzie nie spojrzeć, same klikbajty. Tiktokowym parówkożercom z włączoną korektą tekstu mówię "nie". Bo czasem dodając, można niechcący umniejszyć.
Nie pozdrawiam.