Mieszkająca w angielskim Milton Keynes Sally Barrington wyszła ze swoim partnerem i synem na spacer tuż przed świętami wielkanocnymi. Kobieta postanowiła spróbować swoich sił na torze przeszkód zbudowanym z drewnianych elementów. Gdy szła po belkach zawieszonych na linach, nagle straciła równowagę i upadła na betonowe podłoże. Na nieszczęście główne uderzenie poszło na prawe kolano, które zostało poważnie uszkodzone.
Partner Sally pobiegł do domu po samochód, aby zabrać ją do szpitala. Został z nią 16-letni syn, który próbował ją podnieść, ale nie dał rady.
Chciałam przejść bliżej drogi, gdzie mogłabym wsiąść do samochodu i pojechać na ostry dyżur, ale nie byłam w stanie. Ból był zbyt dotkliwy, żeby się unieść. Próbowałam się przeczołgać, ale nawet o tym nie było mowy. Płakałam. Doszło do tego, że zwymiotowałam. Kilka osób przeszło obok i nie zareagowało, a ja byłam zbyt zażenowana moim wyglądem, żeby prosić kogokolwiek o pomoc
– opowiada Sally.
Nagle zjawia się Polak
Niespodziewanie pojawił się biegacz, który się zatrzymał.
Ten miły mężczyzna zaproponował, że zaniesie mnie ponad 900 metrów pod górę na pobocze, skąd mój partner mógł mnie zabrać
– opowiada Sally.
Bała się, że mężczyzna także nie zdoła jej podnieść, ale okazało się to dla niego bardzo łatwe. W czasie drogi starał się ją nawet zająć rozmową.
Opowiadał mi, że w Polsce pan młody przenosi swoją żonę i przechodzą w ten sposób przez próg. Że to taka tradycja, która potwierdza zmianę stanu cywilnego.
W końcu doszli do jezdni, gdzie czekał partner Sally. Jej stan sprawił, że nie zapytała swojego wybawiciela o nazwisko.
Kobieta przeszła skomplikowaną operację kolana, gdyż okazało się, że zostało ono poważnie zmiażdżone. Dziś Sally dochodzi do siebie w domu. Nigdy nie będzie już mogła biegać. Lekarze powiedzieli, że gdyby feralnego dnia sama próbowała przejść na pobocze, szkody byłyby jeszcze większe. Tylko dzięki nieznajomemu biegaczowi tak się nie stało.
Gdzie jest ten dobry Polak?
Sally skupia się teraz na namierzaniu swojego „Dobrego Samarytanina”, jak go nazywa. Chce mu osobiście podziękować. Napisała kilka apeli na Facebooku oraz na forum Neighborhood. Wiele osób napisało komentarze, ale nie było wśród nich tego Polaka.
W tych mrocznych czasach to właśnie te drobne akty dobroci utrzymują nas przy życiu. Przypominają nam o naszym człowieczeństwie
– mówi sali i podaje opis mężczyzny: miał około 180 cm wzrostu, był szczupły, miał oliwkową karnację i mówił z polskim akcentem.
Do incydentu doszło około godziny 14:00 w Wielki Piątek, a mężczyzna miał na sobie fluorescencyjną niebieską kurtkę do biegania.
Komentarze 5
brawo. zuch chłopak.
Wielki Piątek. To wszystko wyjaśnia.
Dzięki, kolego. Podtrzymujesz dobre tradycje. Szacunku.
Tak tak, trzebs pomagac ratowac itd. ale ze uraz kolana to ciezko ranna to przesada.
Taki tu jest kraj, co minute ktoś pyta how are you ale jak leżysz i płaczesz z bólu to nikogo nie obędzie. Ot cały obraz mentalności Brytyjczyków
Brawo dla rodaka
Zgłoś do moderacji