Z megafonów nie płyną informacje o starcie maszyny. Nikt nie sprawdza pasażerom biletów, nie wita ich personel pokładowy, nie proponują drinków. Są tylko strażnicy z groźnymi minami.
W takiej atmosferze polscy zabójcy, przemytnicy narkotyków, gwałciciele i przestępcza drobnica wraca do kraju lotami zwanymi „Con Air”, od tytułu hollywoodzkiego filmu z Nicolasem Cage’em w roli głównej, opowiadającym o największych łotrach transportowanych przez Amerykę.
Polscy przestępcy lecą kilka godzin w samolocie bez okien. Wszystko zaczyna się na lotnisku Biggin Hill pod Londynem, gdzie w czasie wojny była baza RAF-u, a dziś przylatują tam między innymi transportowe maszyny wojskowe z Warszawy.
Tajne loty spod Londynu
Nie ma tych lotów w oficjalnych rejestrach, odbywają się nieregularnie i wie o nich tylko garstka ludzi. Na płycie lotniska polscy policjanci spotykają się z brytyjskimi kolegami. Wymieniają dokumenty i opinie o tych, którzy mogą sprawiać problemy podczas lotu. Wtedy skuwa się takim również nogi.
„Pasażerowie” oddają konwojentom foliowe torby z osobistymi przedmiotami, wchodzą na pokład i są przykuwani do poręczy biegnącej wzdłuż foteli. Maszyna rusza do Polski. Lot jest dwa razy dłuższy od rejsowego samolotu i odbywa się na dużo mniejszej wysokości.
Początkowo przestępców transportowano pojedynczo, we dwóch, góra trzech w jednym rejsowym locie. Dochodziło jednak do napięć i narzekań pasażerów na dziwne towarzystwo.
Jeden z pracujących przy zabezpieczeniu takich lotów policjantów opowiadał, że były przypadki, gdy przestępcy chcieli opóźnić start maszyny, wywołując awantury i bójki na pokładzie. Zdecydowano więc, że bezpieczniej będzie odstawiać przestępców wojskowymi transportowcami.
Strażnicy nie mają broni
Były konwojent ujawnia, że podczas rejsów strażnicy nie mają broni. W razie czego mogą liczyć jedynie na swoje pięści, pałki i kajdanki. Dlaczego? Gdyby doszło do ataku i przestępcy zdołaliby wyrwać broń choćby jednemu konwojentowi, zagrożony byłby cały samolot i wszyscy przebywający na pokładzie ludzie.
Po 2004 roku, gdy na Wyspach przybywało imigrantów z Polski, także takich, którzy byli na bakier z prawem, loty „Con Air” z Warszawy do Londynu i z powrotem stawały się coraz częstsze. Najpierw odbywały się raz w miesiącu, potem co dwa tygodnie, w końcu co tydzień.
Na początku wystarczały niewielkie wojskowe Casy, potem trzeba było sięgnąć po potężne Herculesy zdolne zabrać jednorazowo 90 osób.
Gdy maszyna ląduje w Warszawie, więźniowie są wyprowadzani w kajdanach, przechodzą przez szpaler policjantów i wsiadają do więziennych autobusów, a te rozwożą ich po aresztach w całej Polsce.
Mordercy i drobne cwaniaczki
Liczba konwojowanych samolotami przestępców wciąż rośnie. Po 2004 roku na Wyspy ruszyli nie tylko Polacy chcący uczciwie zarobić na życie, ale i tacy, którzy popełnili w Polsce przestępstwa i chcieli ukryć się przed wymiarem sprawiedliwości. Po przybyciu do Wielkiej Brytanii jedni zniknęli policji z pola widzenia, innych ciągnęło do przestępczej roboty. Jednych i drugich z czasem dopadają Europejskie Nakazy Aresztowania i powrót „Con Air” do kraju.
Do brytyjskich aresztów trafiają Polacy za przestępstwa popełniane w kraju, od zabójstw i gwałtów począwszy, na drobnych kradzieżach kończąc. W Komendzie Głównej Policji w Warszawie tłumaczą, że tak samo ściga się podejrzanych o zabicie dwóch osób, jak i za kradzież kurczaka w sklepie. Nie pomagają monity brytyjskiej strony, by zająć się ściganiem tylko najgroźniejszych przestępców. W polskim resorcie spraw wewnętrznych można usłyszeć, że nie ma innego wyjścia, trzeba ścigać wszystkich, którzy złamali prawo.
Konwoje warte miliony
Za transport do Polski płacą podatnicy. Trzeba przyznać, że w zdecydowanie większej części brytyjscy niż polscy. Za konwój 137 osób 73 rejsowymi lotami w 2007 roku zapłacono 300 tys. funtów. Obecne koszty „Con Air” przekraczają już 50 mln funtów rocznie.
Na kpinę zakrawa fakt, że odstawiony do Polski delikwent staje przed sądem i słyszy, że jednak nie trafi za kraty. Co wtedy robi? Najczęściej wraca do Wielkiej Brytanii.
Pożary lasów i wrzosowisk w Szkocji. Trwa ewakuacja1
Andrzej Piaseczny zagra w Perth z okazji Polish Heritage Day
Rząd RP przyjął nową strategię wobec Polonii: powroty i język3
Loch Coruisk – tajemnicze jezioro na wyspie Skye
XI Polonijny Przegląd Teatralno-Recytatorski w Szkocji. Trwają zapisy