W 2018 roku weszły do kin brytyjskich aż dwie produkcje na temat bohaterskiej walki polskich lotników w Bitwie o Anglię - „Bitwa o Anglię” („Hurricane”) oraz polska produkcja „Dywizjon 303”. Temat bohaterskiej walki polskich lotników, zapomniany przez lata, został przypomniany szerokiej publiczności. Fakt ten, szczególnie w kontekście obecnej debaty na temat Brexitu oraz imigracji nabiera dodatkowego znaczenia. Dlatego też i ja sięgam do archiwum rodzinnego i postaram się przybliżyć niesamowitą historię mojego krewnego – polskiego pilota, który oddał życie za „naszą wolność” – Polaków i Brytyjczyków.
Chłopak ze Lwowa
Po wojnie były przywódca Partii Konserwatywnej Lord Norman Tebbit powiedział, iż „bardzo dobrze się stało, że mieliśmy falę polskiej emigracji w 1940 roku, ponieważ bez nich przegralibyśmy Bitwę o Anglię”.
30 lat po Bitwie o Anglię w bagnach hrabstwa Kent odnaleziono szczątki samolotu, a w nich ciało jednego z jej uczestników - polskiego pilota z 65. Dywizjonu Myśliwskiego Indii Wschodnich Franciszka Gruszki.
![](http://www.emito.net/files/a/aq/por-franciszek-gruszka.jpg)
Franciszek urodził się w 1910 roku we Lwowie, wówczas jednym z głównych ośrodków polskiej kultury i patriotyzmu. W 1934 roku jako 24-latek z wyróżnieniem ukończył elitarną dęblińską Szkołę Orląt, po czym – pełen marzeń i nadziei na przyszłość został skierowany do Lwowa, jako instruktor pilotażu. We Lwowie zastał go wybuch wojny. Już w stopniu porucznika wraz z Armią Łódź wziął udział w kampanii wrześniowej, a po 17 września, gdy wschodnią cześć II RP zajęły wojska sowieckie, przedostał się do Francji.
Po grudniu 1939 roku, kiedy Brytyjczycy widzieli już swoje braki i zdali sobie sprawę ze swojego położenia, z nieukrywaną ulgą przyjęli możliwość zasilenia lotnictwa myśliwskiego przez zagranicznych pilotów.
„Będę mścić nasze krzywdy”
Franciszek jako jeden z pierwszych polskich lotników, przedostał się do Anglii, gdzie po przeszkoleniu na samolotach Supermarine Spitfire i zakwalifikowaniu jako Flying Officer (F/O – podporucznik), został przydzielony do 65 dywizjonu Indii Wschodnich RAF w Hornchurch.
![](http://www.emito.net/files/a/eu/por-franciszek-gruszka.jpg)
Tuż po przeszkoleniu, zanotował w pamiętniku słowa, przeznaczone dla swojej rodziny: „Jestem bardzo zadowolony, Jestem w obliczu walk (…) Spotykać się będę z Niemcami i będę mścić nasze krzywdy. Nie wiem, kiedy zginę, lecz będziecie dumni ze mnie, że zginąłem w walce z równym przeciwnikiem, w obronie Waszej wolności, to będzie jedna z wielu ofiar, dla Was, żyjących w udręce (…). Jestem zdecydowany sprzedać moje życie, ale bardzo drogo (…).” Cztery dni przed śmiercią napisał w liście do znajomego: „Zginać tu jest bardzo łatwo i wcześniej, czy później, to samo mnie czeka. Jeśli kiedyś wrócisz do kraju, to powiedz mojej rodzinie (…) że walczyłem, aby Ojczyzna żyła i mój obowiązek spełniłem. Kochałem tak, jak potrafiłem najlepiej i jeśli życie oddałem, to za Wasze życie i cale pokolenia …”.
18 sierpnia 1940 roku Dywizjon 65. stoczył zaciekłą walkę z serią messerschmittów w pobliżu Dover. Franciszek już z tego lotu nie powrócił.
Złote pióro
W 1975 roku członkowie Towarzystwa Szukania Pamiątek Wojennych znaleźli szczątki Spitfire’a nr 6713 należącego do porucznika pilota Franciszka Gruszki. Specyfika bagienna sprawiła, że po 35 latach mundur, polska odznaka lotnicza oraz złote wieczne pióro z dedykacją od kolegów, zachowały się w dobrym stanie. Ze złotym piórem - niezbitym dowodem tożsamości, wiąże się również pewna anegdota. Ujrzawszy dedykacje na piórze: „Por. Gruszce…”, Anglicy wyrazili wątpliwości, czy to jednak to samo nazwisko, co „Gruszka”. Jednak po krótkim wprowadzeniu do zawiłej gramatyki polskiej, zrozumieli, iż jednak chodzi o tę samą osobę.
17 lipca 1975 roku porucznik Gruszka został pochowany z honorami wojskowymi jako ostatni uczestnik Bitwy o Anglię. W uroczystym pochówku na cmentarzu wojennym w Northwood pod Londynem honory pełniła kompania reprezentacyjna RAF. Udział wzięli też przedstawiciele władz brytyjskich, kombatanci oraz liczna Polonia. Władze komunistyczne nie pozwoliły jednak na odnalezienie i powiadomienie krewnych w Polsce.
Franciszek pośmiertnie został odznaczony: brytyjską „1939-45 Star”, „Air CrewEurope Star” oraz „War Medal 1939-45”.
Jest to historia jednego z tak wielu Polaków, którzy – młodzi i pełni nadziei na przyszłość – nie zawahali się złożyć swojego życia w ofierze na obcej im ziemi – za wolność przyszłych pokoleń.
Kiedy czytam dzisiejszą prasę brytyjską w kontekście debaty brexitowej oraz komentarze na temat imigracji oraz Polaków to czuję rozczarowanie. Zastanawiam się też, co Franciszek pomyślałby teraz o ofiarowaniu życia, na obcej ziemi, za wolność tych współczesnych pokoleń.
Komentarze 18
Eeeh ci którzy oddawali życie za kraj założyli by nowy gdyby wiedzieli co z nim zrobią ich następcy
500+ lgtb małżeństwa homoseksualne itd itp
Przynajmniej w tamtych czasach można było komuś kule w łeb wylądować bez większych konsekwencji
Teraz za ołówek w kieszeni możesz iść siedzieć a policja nie ma broni przy sobie
...gdzie nam przyszlo żyć? ;)
policja nie musi byc uzbrojona, bo matoly i swiry nie maja broni. to akurat ma sens.
mysle ze ludziom z przeszlosci bardziej niz geje przeszkadzalby fakt bezczelnego ograbiania kraju przez rzadzacych na ogromna skale oraz rozpasanie kosciola.
kwitol2581, omegan, Hooligan
Tekst jest o polskim pilocie, który zginął w Bitwie o Anglię.
To tak odnośnie Waszych komentarzy kompletnie nie na temat.
Jeśli chcecie wspólnie porozmawiać o policji, małżeństwach homoseksualnych, czy roli kościoła, zapraszamy na forum.
Ok nie ma problemu - jak zablokujesz tego co notorycznie reklamuje "lovelaśne" strony będę wdzięczny :) To jakoś też nie na żaden temat a gościu spamuje gdzie tylko się da.
@Hooligan przestan zlopac tanie cidery z Lidla bo Ci mozgownice lasuja...malo polskich ksiezy zginelo lub wyladowalo w obozach podczas okupacji ? Cos Ci sie powalilo...