Wynajęliśmy wspólnie mieszkanie. Wkrótce potem sielanka zamieniła się w piekło. Dochodziło między nami do gigantycznych awantur, dosłownie o wszystko. Mój mężczyzna miał pretensje, że za mało sprzątam, gotuję, prasuję. Zaczęłam szukać pomocy.
Pracowałam wówczas fizycznie. Wracałam do domu z ciężkimi siatami i brałam się za robienie obiadu. Oby tylko nie robić hałasu i nie przeszkadzać, kiedy spędzał czas przy komputerze.
Miłość jak narkotyczne uzależnienie
Po pewnym czasie dowiedziałam się, że ma romans.
Myślałam, że umrę z żalu. Zaczęłam walczyć o ten związek. Obiecywałam, że się zmienię. On jednak jak zawsze pozostawał obojętny, nie potrafił mi nic wytłumaczyć
Wydukał jedynie, że ona jest dla niego taka dobra.
Myślałam, że śnię. Ciągle walczyłam o ten związek, o uczucie, o nas. A ktoś był ważniejszy ode mnie?! Kiedy tylko wychodziłam z pokoju on wchodził na internet, żeby porozmawiać z tą dziewczyną. Czułam się upokorzona.
Brak miłości czy akceptacji ma ogromny wpływ na nasze dorosłe życie. Temat uzależnienia od miłości zaczął mnie interesować coraz bardziej. Zaczęłam czytać fachową literaturę i wówczas uświadomiłam sobie, jak wiele kobiet boryka się z podobnym problemem.
Wiele z nich mieszka ze swoimi oprawcami i mimo tego, że cierpią to boją się odejść. Boją się konsekwencji. Tego, że partner zemści się. Boją się, że nie poradzą sobie z tęsknotą. Boją się zobaczyć go z nową dziewczyną. Nie czują się na tyle wartościowe, aby zacząć wszystko od
Piekło i koniec życia
Ostatecznie odpuściłam. Wyprowadziłam się, zmieniłam numer komórki.
Z jednej strony poczułam ogromną ulgę. Z drugiej myślałam, że to koniec mojego życia. Pomimo wszystkich krzywd, jakie mi wyrządził, wyzwisk, jakie wypowiedział pod moim adresem, pomimo, że tyle razy chciałam od niego uciec, to tęskniłam za nim coraz bardziej.
Moje zachowanie przypominało zachowanie narkomana, który zrobi wszystko, aby tylko zdobyć dawkę. Chciałam sobie z tym poradzić i podejść do tego obojętnie. Ale nie mogłam. Sprawdzałam maila, łudząc się, że będzie chciał wrócić. Mając jednak świadomość, że wówczas wrócę do piekła...
Mailowe wyznanie
To jest fragment maila, którego napisałam w 2008 roku. Toksyczny związek, w jaki byłam uwikłana trwał kilka lat.
Przez ten czas straciłam poczucie wartości, moje zainteresowania, znajomych. Odizolowałam się od rodziny. To było uzależnienie, błędne koło, w którym traciłam samą siebie.
Im więcej dawałam miłości, tym mniej jej otrzymywałam. Tym bardziej byłam upokarzana, wyśmiewana, poniżana. Pomimo tego nie potrafiłam odejść. Bałam się samotności, bałam się, że nie dam rady, że nigdy nie znajdę kogoś takiego jak on.
Mój partner był osobą bardzo dominującą. Doskonale wiedział jak mną manipulować. Kiedy się kłóciliśmy przekonywałam samą siebie, że on się zmieni. Tłumaczyłam sobie, że działał pod wpływem impulsu, że był zmęczony, że na pewno tak nie myślał.
Profesjonalna pomoc na bazie doświadczeń
Kiedy doszło do zdrady, zaczęłam szukać pomocy. Mieszkałam wtedy w Londynie. Wielkim zaskoczeniem dla mnie było to, że poza drogimi konsultacjami psychologicznymi i darmowymi poradami na forach internetowych nie mogłam znaleźć nikogo, kto zrozumiałby z czym się borykałam.
Dopiero Fundacja Kobiece Serca, która działa w Polsce okazała się strzałem w dziesiątkę.
Dowiedziałam się wówczas, że jestem kobietą, która kocha za bardzo. Chodzi o to, że miłość może w łatwy sposób zamienić się w uzależnienie. A zachowanie takie, jak moje wynika najczęściej z niskiej samooceny. Jej przyczyna tkwi zazwyczaj w dzieciństwie.
Dziś moim celem jest stworzenie warsztatów i szkoleń dla kobiet w Wielkiej Brytanii. By mogły wzajemnie się wspierać, walczyć z trudnościami dnia codziennego. A także na nowo budować swoje poczucie wartości.
Z pomocą przyszło mi Polish Psychologists' Association. Dziś razem podejmujemy działania na rzecz kobiet, które znalazły się w podobnej sytuacji. W razie pytań proszę o kontakt mailowy: kobiety-uk@hotmail.com
Komentarze 92
To takie smutne ;(
włąsnie obrzygałem sobie buty.......
danzig
Bleeeeeee !!! DlaCzemu ?
danzig szkoda, że tylko buty.
Szkoda mi takich kobiet i dobrze, że ktoś chce im pomagać. Kłótnie i zdrady to jeszcze nic, są kobiety, które przez lata żyją z mężczyznami, którzy je biją i jeszcze uważają, że to przejaw miłości. Powodzenia życzę. A każdej kobiecie odwagi i szacunku dla samej siebie. :)
"charakterność" bohaterki przyprawiła mnie o to, ale cóz miłość......