Rynek kredytów hipotecznych w Stanach Zjednoczonych zaczął pękać dokładnie cztery lata temu. Mała z początku rysa szybko doprowadziła do załamania na giełdach i do globalnej recesji.
W 2010 roku niektórym krajom udało się odrobić straty, a nawet osiągnąć wzrost. Nie na długo. Kolejna recesja już wydaje się być tuż za drzwiami. Jej skutki gospodarcze i społeczne mogą być znacznie bardziej poważne.
Tym razem powodem jej nadejścia nie są kredyty o podwyższonym ryzyku, a dług publiczny. O gospodarczych konsekwencjach spowowowanych szalejącym długiem pierwsza przekonała się Grecja. W ciagu całego ubiegłego roku jej gospodarka skurczyła się o prawie 7,5 proc., a opublikowane do tej pory tegoroczne dane nie wkazują na znaczącą poprawę.
Kryzys w Grecji i trudna sytuacja gospodarcza w pozostałych krajach nieelegancko nazwanych "świniami" (z ang. PIGS), czyli Hiszpanii, Portugalii i Włoch, z pewnością nie pomaga we wzroście gospodarkom strefy euro i całej Unii Europejskiej. Jeszcze w pierwszym kwartale wzrost PKB 27 krajów Wspólnoty wyniósł 0,8 proc. W drugim kwartale skurczył się do maleńkich 0,2 proc.
Najbardziej zaskakują Niemcy, które są motorem europejskiej gospodarki. Jeszcze w pierwszym kwartale tego roku PKB Niemiec urósł o prawie 1,5 proc., a w drugim kwartale już tylko o 0,1 proc. – nieco gorzej od brytyjskiej (0,2 proc.), ale za to lepiej od francuskiej, która od kwietnia stoi w miejscu.
Stany Zjednoczone też nie mają powodów do zadowolenia. Co prawda, w drugim kwartale amerykański PKB wzrósł o 0,3 proc., czyli o 0,2 pkt proc. więcej niż w pierwszym kwartale, to jednak prawie nic w porównaniu z całym ubiegłym rokiem, kiedy produkt krajowy brutto USA powiększył się o ponad 3 proc.
Powód do rozpaczy mają Japończycy. U nich, na trwające od kilku miesięcy zawirowania na światowych giełdach nałożyły się konsekwencje trzęsienia ziemi i tsunami z marca tego roku. W rezultacie, w drugim kwartale japońska gospodarka straciła 0,3 proc., a w ciągu ostatnich 12 miesięcy prawie 1 proc.
Spowolnienie gospodarcze czeka też pędzące od dawna Chiny. Ekonomiści szacują, że po ponad 10-proc. wzroście dospodarczym w 2010 roku, w tym roku PKB Państwa Środka zwiększy się o 8,9 proc., a w przyszłym roku o 8,3 proc.
Skutki poprzedniej globalnej recesji odczuliśmy wszyscy, choćby przez gwałtowny wzrost bezrobocia. Na razie Światowa Organizacja Pracy szacuje, że zatrudnienie w krajach rozwiniętych wzrośnie do poziomu sprzed kryzysu nie wcześniej niż za trzy lata, w krajach rozwijających powrót nastąpi już w tym roku, ale z powodu rosnącej siły roboczej nadal zabraknie tu ponad 8 mln miejsc pracy.
Tymczasem Bank Światowy twierdzi, że z powodu poprzedniej globalnej recesji w skrajnym ubóstwie nadal żyć będzie – przynajmniej do 2015 roku – około 53 mln osób.
Ekonomiści są już więcej niż pewni, że świat wchodzi w drugą recesję. Rzeczywistość pokazuje, że strat społecznych nie udało się jeszcze odrobić po poprzednim kryzysie, dlatego ta recesja może nas kosztować znacznie więcej.
Komentarze 21
pierdolenie .kto w takim razie doprowadzil kraje do takiego stanu ,napewno nie zwykli obywatele .,niech od razu pierdolna bombe i bedzie po recesji ,na co czekaja predzej czy pozniej i tak do tego dojdzie
Bankructwo eurosocjalizmu. Obligacje państwowe w aktywach banków komercyjnych od 1990 roku uważane są za papiery bez żadnego ryzyka, na które banki nie muszą tworzyć rezerw. A jak nie ma „ryzyka, to można pożyczać, ile wlezie. Tym bardziej że bankierzy nie pożyczają swoich pieniędzy ani nawet kapitału swojego banku, tylko pożyczają pieniądze naiwnych ludzi, którzy zostawiają tam swoje oszczędności w przeświadczeniu, że przecież „nie ma jak w banku”.
Dlatego jeśli można kogoś obwiniać za kryzys zadłużeniowy całej Europy, to w pierwszej kolejności niedołężnych polityków – nie potrafiących wydawać mniej, niż mają wpływów do budżetu. W drugiej kolejności to są naiwni wyborcy – wierzący, że z pustego jednak Salomon coś naleje. A w trzeciej to bankierzy, którzy przyjęli, że zakup państwowych obligacji (państw OECD) nie niesie ze sobą żadnego ryzyka Czasem brak już słów na opisanie ogromu tragedii, jaka czeka w niedalekiej przyszłości państwa europejskie. Przekonanie, że można pożyczać w nieskończoność, rozdawać socjal na prawo i lewo, kupując sobie głosy wyborców, a wszystko z cudzych pieniędzy – powoli się kończy. Zaczyna się klasyczne krzyknięcie: „Sprawdzam!”. Teraz będzie porównywanie, co kto miał w kartach. Politycy nie mają nic – poza możliwością obietnicy zaciśnięcia pasa dla swoich obywateli, które przejawi się podwyższeniem wieku emerytalnego w bardzo krótkim czasie wraz z obniżką emerytur. Mogą jeszcze zacząć psuć pieniądz,dodrukowujac go w końcu inflacja sprzyja spłacającemu długi. Cokolwiek rządy europejskie uczynią, jedno jest pewne: to koniec epoki rozbuchanego eurosocjalizmu. Niektórzy jeszcze w niego wierzą i liczą, że uda się przez parę lat – może jedną, może dwie kadencje – oszukiwać wyborców. Pewna epoka dobiega końca i tak jak wszystkie kolejne kończy się bankructwem http://nczas.home.pl/wazne/bankruct...
Tak to sie konczy, jak redakcja placi tzw. wierszowke...
Na przykład każdy grecki pracownik, którego zawód wykonywany wymaga kontaktu z niebezpiecznymi substancjami, miał prawo do emerytury po 20 latach. Ale dlaczego w Grecji do tej samej grupy zaliczono fryzjerki – jako mające kontakt z szamponem i innymi „niebezpiecznymi substancjami”? Grecy już płacą za to – naturalnie oprócz biurokratów i innych pracowników sektora państwowego, którzy za pieniądze reszty obywateli wygrzewają się na lukratywnych synekurach.
Jak dluznicy powieda "sprawdzam" to pieniedzy nikt nie wylozy bo ich nie ma, na stole polorza: lasy domy, infrastrukture, prawa do wydobycia, trzeba bedzie im oddac wszystko co mamy my Polacy i cala reszta europy.