Ona ma te ciąże urojone ze 3/5 razy do roku. Każda z nich kończy się "poronieniem" I wtedy się zaczyna horror obwiniania, szukania sprawców tego niby poronienia. Jazda jest na maxa, trzeba ją wozić dziesiątki razy do szpitala. A że nie zna za dobrze angielskiego, wiec wszystko spada na barki rodziny. Jak lekarz twierdzi, że to nie poronienie to albo on się nie zna i trzeba do innego, albo my źle tłumaczymy.
masz tutaj wszystko o ciąży urojonej i o tym jak wygląda leczenie http://www.biomedical.pl/ciaza/ciaz...
Moja szwagierka, kobieta po przejściach, co raz zachodzi w ciąże urojona. Wszystko byłoby dobrze ale wtedy dostaje małpiego rozumu, jest nieobliczalna i zwyczajnie boimy się. Nie mamy najmniejszego pojęcia co z tym fantem zrobić by jej pomoc. Nie chcemy zaszkodzić, nie chcemy angażować instytucji typu policja, ale nie potrafimy dalej żyć w pobliżu niej i potrzebujemy czyjejś instytucjonalnej pomocy. Nie wiemy tylko czyjej. Ktoś coś podpowie?