Od lat pomaga polskiej społeczności w Szkocji, mimo że sama urodziła się w Londynie. Córka polskiego żołnierza, założycielka Związku Polaków w Inverness, dyrektor szkoły polonijnej im. Jana Pawła II, pedagog z wieloletnim doświadczeniem, a obecnie niezależna kandydatka na radną w okręgu Inverness: Zosia Wierzbowicz-Fraser opowiada o swojej kampanii.
Dorota Peszkowska: Urodziła się pani w Londynie. Mimo to, na co dzień zajmuje się pani sprawami Polaków w Szkocji, prowadzi polską szkołę, organizację polonijną. W takim razie czuje się pani bardziej Polką czy Brytyjka?
Zofia Wierzbowicz-Fraser: Polką, zdecydowanie w sercu zawsze czułam się Polką i tak już pozostanie. W moim domu mówiło się po polsku. Ojciec był jednym z żołnierzy walczących w drugiej wojnie światowej, matka, również Polka, pracowała jako kierowca ambulansu. Także tradycje polskie i patriotyczne, mimo miejsca urodzenia, zawsze były mi najbliższe.
A jak z Londynu trafiła pani do Szkocji?
Kończyłam naukę w szkole, chciałam się usamodzielnić. Przeczytałam w gazecie, że Glasgow to piękne miasto położne na brzegu rzeki, przyjechałam więc na studia na Uniwersytecie Strathclyde. Wybrałam nauki ścisłe, następnie zrobiłam uprawnienia nauczycielskie i od tamtej pory jeździłam po kraju pracować tam, gdzie mnie potrzebowano.
Doświadczenie nauczycielskie musiało być przydatne przy zakładaniu szkoły polskiej w Inverness.
Zdecydowanie. Po roku 2004, w Szkocji pojawiało się coraz więcej Polaków. Zapotrzebowanie na polską szkołę czy stowarzyszenie, które pomagałoby Polakom, było olbrzymie. Ja nie lubię siedzieć z założonymi rękoma, gdy widzę, że trzeba działać. Pomagaliśmy i pomagamy Polakom w kwestiach administracyjnych, prawnych, językowych. Myślę, ze bardzo zbliżyło mnie to do polskiej społeczności i pomogło poznać ją od podszewki.
Czy jednak zakładanie polskich szkół i stowarzyszeń nie sprzyja dalszej izolacji polskich imigrantów w Szkocji?
Absolutnie nie, Polacy są chętni, by integrować się ze szkockim społeczeństwem i my jesteśmy chętni, by im tę integrację ułatwić. Dzieci przychodzą zapisać się do naszej szkoły nieraz ze znajomymi Szkotami, bo chcą im pokazać kawałek własnej kultury.
Natomiast nauka polskiego i dwujęzyczność pomaga im osiągać lepsze wyniki w nauce, rozwijać się. To buduje ich poczucie własnej wartości; świadomość, że mają coś własnego, drugi język, którym mówią. To rozbudza ambicje.
Między innymi dlatego, że na własne oczy przekonałam się, jak istotna w życiu polskich uczniów jest nauka języka polskiego, powołałam wspólnie z innymi pedagogami i językoznawcami stowarzyszenie Polish Education Committee. Naszym celem jest wprowadzenie nauki polskiego do szkockich szkół. Tak, by polskie dzieci nie musiały dodatkowo chodzić na zajęcia w soboty, a mogły po prostu uczyć się obydwu swoich języków ojczystych w szkole.
Nie prosimy o wiele, jedynie o wprowadzenie zajęć z języka polskiego do curriculum, czyli innymi słowy: możliwość wyboru. Na ten moment nie ma w szkockich szkołach kursów z języka polskiego na interesującym nas poziomie. Język polski nie jest traktowany na równi z innymi językami, jak hiszpański, niemiecki czy francuski, które dzieci mogą zdawać na szkockim odpowiedniku matury.
Niedawno w ramach naszej działalności spotkaliśmy się z ministrem edukacji Johnem Swinneyem. Kolejne spotkanie planowane jest za 6, 9 miesięcy. Działamy w ramach aktywności grupy ds. polskich przy szkockim parlamencie, ze wsparciem Konsulatu Generalnego w Edynburgu.
Dyrektor szkoły, założyciel stowarzyszenia Polaków, aktywna działaczka polonijna i przewodnicząca PEC. Nie brakuje pani zajęć. Skąd jeszcze pomysł, by dodatkowo startować w wyborach samorządowych?
Chciałabym być głosem lokalnej Polonii, lepiej reprezentować ją w sprawach ważnych dla naszej społeczności. Jako zwykła obywatelka, na ten moment na niektóre spotkania, do niektórych decyzji lokalnego samorządu, nie mam dostępu.
Jest wiele spraw, które w moim lokalnym okręgu można by usprawnić. Moim priorytetem niewątpliwie będzie edukacja. Jako nauczycielka widziałam na co dzień, jak ogromne są w naszym okręgu potrzeby polskiej społeczności, zwłaszcza polskich dzieci, które trafiają do szkół, gdzie angielski jest dla nich językiem obcym i nie dostają adekwatnej pomocy do swoich potrzeb.
Chciałabym też pomóc w rozwoju biznesu lokalnego. Dużym problemem w Inverness jest też mieszkalnictwo. Obecnie złożono około 10 tysięcy podań o mieszkania socjalne, a ich po prostu nie ma.
Jak rozwiązać te problemy?
Przede wszystkim biorąc udział w spotkaniach lokalnej rady, na które obecnie nie mam wstępu. Zależy mi na tym, by uczestniczyć w procesie decyzyjnym i wyrażać potrzeby lokalnej społeczności.
Przed referendum w sprawie Brexitu mówiła pani, że Polacy byli w nim traktowani jak obywatele drugiej klasy, bo nie mieli prawa głosu.
W demokracji politycy liczą się z głosami wyborców. Dlatego warto nie marnować swojego głosu i brać udział w wyborach.
W nadchodzących wyborach startuję jako kandydatka niezależna. Liczę, że pozwoli mi to zostać głosem Polonii w lokalnym samorządzie.
Czy uważa Pani, że polskie głosy wystarczą, by wygrać wybory?
Oczywiście chcę być kandydatką wszystkich mieszkańców mojego okręgu i wprowadzać zmiany, które przysłużą się wszystkim.
Czy mogę liczyć na głosy Polaków? Odbywam teraz spotkania z mieszkańcami okolicy. Rozmawiałam z pewną Polką. Mówiła, że mieszka w UK od 7 lat. Ale postanowiła wyjechać. Kupiła bilety, spakowała się i zamierza zabrać dziecko z powrotem do Polski. Wszystko z powodu obaw o swoją przyszłość. Było juz za późno by przekonywać ją, że przynajmniej przez najbliższe lata nic jej nie grozi. Męczyła ją niepewność, nęciło 500+ w Polsce.
Dodam, że na około 7 tys. Polaków w moim okręgu do głosowania zarejestrowanych jest jedynie 1000. A ile z nich pójdzie na wybory? Początek maja to okres komunijny w Polsce, a nie wszyscy wiedzą, że głos mogą bez problemu oddać także korespondencyjnie.
Powiem więc, że nie wiem, jak to będzie. Ale do Polaków zamieszkałych w Szkocji mam apel, by zarejestrowali się do nadchodzących wyborów i oddali swój głos na wybranych kandydatów. Byśmy pokazali się z jak najlepszej strony.
Wybory samorządowe odbędą się w Wielkiej Brytanii 4 maja. Polacy i inni imigranci z Unii mają prawo w nich głosować, muszą jednak zarejestrować się na liście wyborców do 17 kwietnia. Miejsce w spisie, oprócz prawa głosu, daje punkty przy ocenie zdolności kredytowej. Szczegółowy przewodnik po rejestracji w języku polskim na stronie kampanii Jesteś U Siebie. Zagłosuj.
Czytaj też:
Zofia Wierzbowicz-Fraser: Dyrektor Polskiej Szkoły Sobotniej im. Jana Pawła II w Inverness oraz współzałożycielka działającego od 2007 roku Związku Polaków w Inverness. Przewodnicząca PEC oraz jedyna polska kandydatka w swoim okręgu w nadchodzących wyborach samorządowych w Inverness (okręg Millburn, nr 16). Więcej informacji o kandydatce można znaleźć na Facebooku.
Komentarze 21
Ciężko ukryć zdziwienie i zaangażowanie w polskie sprawy u osoby urodzonej już w Londynie. Podoba mi się również pomysł by polski język był jedną z opcji wyboru językado nauki jako j.obcy. Te sobotnie szkółki, no cóż są ale ilu dzieciom chce się w dni wolne od szkoły iść do szkoły?
W weekendy dzieci chcą spędzić czas z rodziną, przyjaciółmi, poświęcić czas zainteresowaniom i hobby. Część dzieci chyba w soboty idzie bo rodzice chcą.
Szkoda że nie mój okręg, głosowałbym.
No wlasnie, podziwiam zapal i zaanagazowanie.
Jak pisales, dzieci ida, bo rodzice chca niestety, nie mam pojecia jak sie odbije takie wymuszanie patriotyzmu na dziecku.
Mój do sobotniej by nie poszedł, woli klub sportowy ale jakby miał możliwość nauki w programie szkolnym to byłby zadowolony.
moj wlasnie zrezygnowal, a zmuszac go nie bede...
co do patriotyzmu, ciekawy jest fakt ze 98% dzieci powojennych imigrantow z PL nie mowi po polsku i generalnie ma gdzies ojczyzne ich rodzicow, czesto traktujac swoje pochodzenie jako cos wstydliwego.
Wszystko to sprawa wychowania i nastawienia do języka polskiego w domu. Ze zgrozą czasem słyszę matki Polki mówiące do swych dzieci po angielsku, "żeby ułatwić im start"... Takie dzieci nie poznają polskiego, a angielskiego nauczą się... kaleczyć.
Z chęcią zagłosowałbym na panią Zofię, niestety nie jest to mój okręg.