Polski satelita Lem, który od czwartku pracuje w kosmosie, ma poważne zadanie naukowe. Pomoże m.in. sprawdzić, jakie procesy fizyczne zachodzą w najjaśniejszych gwiazdach. Takich pomiarów nie można prowadzić z Ziemi, więc zrobią to pracujące na orbicie satelity.
Polskiego satelitę naukowego Lema zbudowano w ramach międzynarodowego programu BRIght Target Explorer Constellation – BRITE. Pracowali nad nim specjaliści z Centrum Badań Kosmicznych PAN i Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika PAN.
“Ideą programu BRITE jest umieszczenie na orbicie konstelacji sześciu teleskopów, które będą w stanie stale obserwować jasne gwiazdy i mierzyć zmiany blasku tych gwiazd w długim okresie czasu” - powiedział w czwartek dr Piotr Orleański z Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika PAN w Warszawie (CAMK).
Lem, podobnie jak startujący pod koniec grudnia Heweliusz, będzie bardzo dokładnie monitorował nawet bardzo małe zmiany jasności gwiazd.
“Z Ziemi, z powodu zakłóceń atmosferycznych, możemy nie zauważyć tych małych zmian jasności nawet przez największe teleskopy. Dlatego zdecydowano o umieszczeniu teleskopu na orbicie. Stąd można wykonywać obserwacje zmian gwiazdy, które są spowodowane własnymi drganiami gwiazdy - tzw. oscylacjami” - tłumaczył w czwartek dziennikarzom prof. Gerald Handler z CAMK.
Naukowcy otrzymają w ten sposób informacje o wewnętrznej budowie gwiazd i o szczegółach procesów fizycznych zachodzących w ich wnętrzu, np. reakcjach termojądrowych, mieszaniu materii, transporcie energii w postaci promieniowania z centrum ku powierzchni.
W sumie w projekcie będzie pracować jednocześnie sześć satelitów, ponieważ w programie BRITE uczestniczą też dwa satelity austriackie i dwa kanadyjskie. Austriackie satelity na orbitę wyniosła już indyjska rakieta. Kanadyjskie satelity wystartują zaś w przyszłym roku. Od tej pory cała grupa będzie pracowała co najmniej trzy lata.
Unikatową cechą misji, oprócz skoordynowanej pracy grup satelitów, jest to, że po raz pierwszy w historii misji kosmicznych obserwacje będą prowadzone z równoczesnym użyciem filtrów w dwóch różnych kolorach. Trzy satelity - wśród nich Lem - będą pracowały z niebieskim filtrem na teleskopie, a trzy z filtrem czerwonym - w tym Heweliusz.
Jak tłumaczą naukowcy, pole widzenia teleskopu Lema wynosi 24 stopnie. To bardzo dużo, bo dla porównania rozstawiony kciuk i wskazujący palec dłoni, obejmują obszar około 15 stopni. Dzięki temu teleskop może objąć np. cały gwiazdozbiór Oriona na jednym zdjęciu, a satelita będzie mógł obserwować do 15 jasnych gwiazd jednocześnie.
Dr Orleański wyjaśnił, że satelita jest sterowany ze swoistego centrum kontroli lotów znajdującego się w Centrum Astronomicznym im. Mikołaja Kopernika PAN.
“To dzięki niemu satelita przelatując na kolejnych orbitach będzie wiedział, co ma robić. Zadaniem centrum nie jest tylko zbieranie danych, ale też wydawanie komend, np. że na następnej orbicie ma oglądać Oriona przez najbliższe trzy godziny” - opisał naukowiec.
Komentarze
Zgłoś do moderacji