Kiedy w 2010 roku przyjechałem do UK nauczyć się języka, musiałem przedstawiać się tak: Jestem Baraa, jestem z Syrii, gdzie nie mieszkam w namiocie na pustyni. Nie handluję wielbłądami i nie noszę broni w kieszeni.
Wykluczenie w debacie publicznej to problem, z którym boryka się wielu imigrantów. Z perspektywy Polaków w Wielkiej Brytanii, na łamach dziennika The Guardian pisał o tym korespondent PAP-u w Londynie, Jakub Krupa,:
Nie możemy oddać głosu w czerwcowym referendum (w sprawie Brexitu - przyp. red.), a politycy i media mówią o nas, jakbyśmy byli podklasą, która nie umie czytać – to przerażające.
Z podobnym przerażeniem i smutkiem, z jakim Polacy śledzą debatę o „falach imigracji z Europy Wschodniej”, uchodźcy z Bliskiego Wschodu obserwują europejskie doniesienia na swój temat. Przedstawiani jako problem i zagrożenie, z frustracją patrzą, jak marnuje się ich potencjał; ludzi wykształconych na lekarzy, prawników, informatyków.
Postanowił to zmienić Baraa Ehssan Kouja, imigrant z Syrii i świeżo upieczony absolwent studiów informatycznych na uniwersytecie w Exeter:
O pomaganiu uchodźcom trzeba myśleć jak o gotowaniu obiadu z bratem, a nie jak o robieniu śniadania dzieciom
– tłumaczy. Średniej budowy i z blond brodą, w luźnym T-shircie, Baraa wygląda bardziej jak londyński hipster niż znany z obrazów w mediach uchodźca z Bliskiego Wschodu. Baraa urodził się i dorastał w Aleppo, gdzie również skończył studia licencjackie. W 2011 roku, po wybuchu konfliktu w Syrii, pracował w jezuickim centrum pomocy uchodźcom w mieście. Następnie wyemigrował do UK i podjął studia informatyczne, płacąc za wizę i odrzucając pomoc należną uchodźcom – jak podkreśla, woli, by ta trafiła do bardziej potrzebujących. Po dziś dzień denerwuje go, że słowo „Syryjczyk” stało się synonimem słowa „uchodźca”:
(Jako uchodźca) stajesz się przedmiotem. Historią do opowiedzenia. Lepiej można nam pomóc zapraszając nas do współpracy
– mówi mi w wywiadzie udzielonym na Skypie. By upodmiotowić i uczłowieczyć uchodźców w oczach wystraszonych Europejczyków, Baraa od jesieni 2015 roku organizuje spotkania informacyjne na temat Syrii.
Halloween na co dzień
Wszystko zaczęło się od wystawy From Syria with Love, zorganizowanej w Exeter 31 października zeszłego roku:
Zastanawiałem się, w jaki sposób pokazać ludziom, że w Syrii Halloween dzieje się na co dzień. I wtedy przypomniałem sobie o pewnej wystawie z obozu w Libanie. Prezentowane były tam rysunki syryjskich dzieci. Organizatorka tamtej wystawy, Rodeh Mazlom, jakiś czas wcześniej szukała sponsorów i przesłała mi niektóre z rysunków. Część łamała serce, część była optymistyczna i wypełniona nadzieją. Pomyślałem, że trzeba pokazać je w UK.
– opowiada Baraa.
Wystawa trafiła już do 16 różnych brytyjskich miast, w tym trzykrotnie do Londynu. BBC nakręciło o niej materiał. Baraa postawił przed sobą prosty cel: przypominać, że uchodźcy to ludzie.
Kiedy przyjechałem do UK w 2010 roku nauczyć się języka, nikt nie wiedział, gdzie dokładnie leży Syria. Kiedy dodawałem, że to na Bliskim Wschodzie, ludzie rzucali mi podejrzliwe spojrzenia. Musiałem więc przedstawiać się tak: Jestem Baraa, jestem z Syrii, gdzie nie mieszkam w namiocie na pustyni. Nie handluję wielbłądami i nie noszę broni w kieszeni
– powtarza jak mantrę na wernisażach wystawy.
Wygląda na to, że sześć lat później ze znajomością tematu wśród Europejczyków nie jest dużo lepiej. Co prawda od czasu wybuchu konfliktu zbrojnego większość osób kojarzy już położenie Syrii na mapie, jednak mieszkańcy kraju dalej są postrzegani raczej jednostronnie:
Pamiętam, jak ktoś do mnie podszedł i powiedział, że ze względu na różnice kulturowe między Wschodem a Zachodem, nami może rządzić tylko dyktator. Zabolało
– wspomina Baraa w rozmowie ze mną. Jak mówi, Syria przed wojną była tolerancyjnym państwem, gdzie żyli obok siebie wyznawcy różnych odłamów islamu i chrześcijanie (m.in. uchodźcy z Palestyny). Baraa podkreśla, że wskaźnik biedy był tam niższy niż np. w Egipcie, a edukacja stanowiła jeden z rządowych priorytetów – dzięki czemu poziom analfabetyzmu w kraju wynosił 2 proc., a dzieci uczyły się w szkołach m.in. angielskiego i francuskiego.
Oczywiście, nie wszędzie było tak samo, inaczej żyło się w mieście, a inaczej w miasteczku. Nie chcę też przekonywać, że wszyscy Syryjczycy to święci; wojna dotknęła wszystkich, dobrych i złych, mądrych i głupich, lekarzy i handlarzy narkotyków. Tylko dlaczego nikt na Zachodzie nie chce zauważyć że jesteśmy różni?
– skarży się Baraa.
Jego słowa nie dodają mi odwagi. Postrzeganie uchodźców i muzułmanów to niebezpieczny temat, zwłaszcza w polskim internecie. Jak wynika z badań polskiego Centrum Badań Opinii Społecznej, 81 proc. polskich internautów jest przeciwna pomaganiu uchodźcom. O natężeniu emocji świadczą choćby komentarze Polaków w grupach społecznościowych na Facebooku („Ciapaci do gazu” to wcale nie najostrzejsze z nich). Z polskiej islamofobii zdają sobie sprawę nawet brytyjskie organizacje nacjonalistyczne, jak Britain First, które w swoich materiałach propagandowych nieraz proszą polskich radykałów o pomoc w walce „o Europę”.
Dlatego kiedy skontaktowałam się z Baraą i zaproponowałam mu wywiad, do którego pytania ułożą użytkownicy polonijnego portalu w UK, w pewnym sensie miałam nadzieję, że odmówi.
Baraa jest jednak bardzo otwarty na dialog:
Tak, chcę rozmawiać o Syryjczykach i ich postrzeganiu, cieszę się, że zadasz mi te pytania. To może pomóc. Jakbyście chcieli zorganizować panel z polską społecznością, to też chętnie będę w nim uczestniczyć
– zapewnia. W praktyce okazuje się jednak, że siła uprzedzeń zawartych w pytaniach forumowiczów pokonuje nawet jego.
Pytania polonijnych forumowiczów do Baray były zróżnicowane. Tylko niewiele wpisów musiało zostać usuniętych ze względu na treści jednoznacznie rasistowskie lub islamofobiczne, jednak większość z nich zdradzała polskie uprzedzenia wobec muzułmanów. Większość pytań zadawana była w oskarżycielskim tonie:
Czy Syryjczyk odnosi się z szacunkiem do kobiet?
(…)
Czy wśród Syryjczyków istnieje coś, co my nazywamy patriotyzmem?
– chcieli wiedzieć internauci.
W dyskusji pojawiały się też głosy autorefleksyjne (pisownia oryginalna):
Ja tam pytań nie mam, mnie by wkurzało jakby oceniano moją osobę poprzez pryzmat Polaków morderców, awanturników czy Breivika bo jest biały tak jak i ja.
(…)
A jakby nas Szkoci pytali: ‘Czy odnosicie sie z szacunkiem do kobiet, Polacy?’, jak sobie zaspokoicie Wasze potrzeby seksualne? czy Wasze kobiety nie za chetnie rodza, bo cos widzimy, ze chetniej niz nasze? I co to jest, Polacy, ze choc wam smierc nie grozila, to runeliscie do nas jak tsunami? Czy wy, Polacy, wiecie, co to ojczyna? Czy planujecie do niej powrot?
Podczas rozmowy z młodym aktywistą na Skypie, niezależnie od własnych przekonań i oceny pytań, staram się uczciwie zadać najciekawsze z nich – ale też dowiedzieć więcej o samym rozmówcy. Na rozgrzewkę pytam więc Baraę, co mu osobiście przeszkadza w debacie o uchodźcach.
Jeśli szukamy pracy, mówią, że zabieramy ją miejscowym, jeśli występujemy o zasiłki, narzekają, że żyjemy na ich koszt, jeśli wrócimy do kraju – najprawdopodobniej zginiemy. Nie ma dobrych rozwiązań. Mam więc pytanie: czy chcielibyście być Syryjczykami?
– odpowiada. Dodaje, że szokuje go obojętność wobec losu ofiar wojny uwięzionych w obozach:
Kiedy pracowałem w obozie, rozdawałem wodę. Kolejka zawsze była bardzo długa. Pamiętam jak pewnego dnia podszedł do mnie na oko 70-letni mężczyzna, ze łzami w oczach prosząc o dodatkową porcję wody. Nie mogłem mu jej dać: w kolejce czekały inne starsze osoby, które też chciały się napić.
Nie podoba mu się też to,że słowo Syryjczyk stało się synonimem uchodźcy.
Ja nie jestem uchodźcą. Przyjechałem tu w 2014 roku na studia, za które płaciłem z własnej kieszeni. Nie wszyscy Syryjczycy w UK to uchodźcy, są tu natomiast też ludzie z Pakistanu czy z Iraku, którzy mają ten status. Mamy różne kultury, tradycje i języki i nieswojo nam być umieszczanym pod jedną etykietką.
(…)Ludzie tego nie zauważają, traktują wszystkich jako jedną masę. A przecież nawet jakbym był uchodźcą, co by to zmieniało? Wciąż byłbym tą samą osobą, z tą samą etyką. Od tego słowa oddziela mnie tylko trochę papierkowej roboty.
(…)
Znam uchodźcę, który jest nauczycielem angielskiego i fotografem z doskoku. Inni z moich znajomych ze studiów trafił tu jako uchodźca.
Baraa mówi też o dyskryminacji, z jaką często muszą się mierzyć Syryjczycy. Wspomina, że jego własne podanie o wizę studencką do UK zostało na początku odrzucone, bo brytyjskie władze sądziły, że studia to tylko wymówka, a on po przybyciu na Wyspy wystąpi o azyl.
Zacznę od pytania, które ludzie zadawali naprawdę często: dlaczego nie wrócisz do domu i nie będziesz walczył o ojczyznę?
To bardzo dobre pytanie. Już wyjaśniam, czemu większość Syryjczyków nie chce angażować się zbrojnie. Obecny konflikt ma trzy poziomy. Po pierwsze mamy siły naziemne: reżim, opozycję, ISIS, Al-Ka’idę, Al-Nusrę, bojówki irańskie, irackie i libańskie. Potem mamy siły zewnętrzne: Rosjan, Brytyjczyków, Amerykanów, Francuzów, Australijczyków, Kanadyjczyków: wszyscy prowadzą ataki powietrzne. Wreszcie, są kraje, które dostarczają walczącym broń: UK, Turcja, Arabia Saudyjska.
Wszystkie te strony konfliktu mają własne interesy i propagandę. Więc pytam: z kim walczyć, przeciw komu, o co i jak długo? My chcemy po prostu żyć, jak wszyscy inni ludzie. Nie chcemy się wikłać w wojnę, której końca nie widać.
Myślę, że Polakom w zrozumieniu takiego punktu widzenia przeszkadza nasza własna historia. Dużym konfliktem zbrojnym, który jest dla nas punktem odniesienia, jest Druga Wojna Światowa. Ale wtedy było wiadomo, kto jest wrogiem: zaatakowały nas Niemcy, my chcieliśmy być Polakami. Wydaje mi się też, że ludzie chyba nie są świadomi, że w Syrii trwa regularna wojna. W Polsce walki skończyły się po kilku tygodniach, potem trwała okupacja. Dalej można było zostać rozstrzelanym na ulicy bez powodu, ale nie spadały codziennie bomby.
W Syrii problemem jest to, że przy przeprowadzaniu ataków powietrznych, nikt nie przejmuje się cywilami. Mówię to zarówno z własnego doświadczenia jak i na podstawie tego, co mówią mi znajomi na miejscu. To jest bezwględne i nieustanne, mordercze oblężenie.
Podczas spotkań informacyjnych przekonujesz, że w Syrii pokojowo żyli między sobą wyznawcy różnych religii. Skąd więc obecny zamęt religijny w kraju?
Syria nie była zbyt religijnym krajem. Teraz to się zmienia. Po tym, jak granice przestały istnieć, do Syrii zjechali radykałowie z całego świata: Europy, Ameryki, Pakistanu, Chin. Stworzyli osobne grupy i zaczęli ze sobą walczyć.
Jak ważna jest religia dla ciebie?
Nie jestem dobrym, religijnym muzułmaninem. Natomiast bronię islamu, kiedy mogę, bo to religia pokoju, którą ludzie i media bardzo skrzywdzili.
Kolejne pytanie, które padało często: jaki masz stosunek do Assada? Co sądzisz o propagandzie rebeliantów?
Nie chcę mówić o polityce. To może być dla mnie po prostu niebezpieczne. Mogłoby też zaszkodzić organizacji charytatywnej, której jestem założycielem: From Syria With Love. Zbieramy pieniądze, które idą na utrzymanie uchodźców w obozach w Libanie, głównie dzieci. Nie chodzi tylko o jedzenie, czy lekarstwa, których nieustannie brakuje, ale też o zorganizowanie im życia, zajęć, lekcji. Trzeba dopilnować, by nie okazało się, że jedyne, na czym się znają, to wojna.
Czytelnicy pytali: czy masz szacunek dla kobiet?
To dziwne pytanie w 21 wieku. Tak, mam mamę i siostrę. Wspólnie tworzymy społeczeństwo i tylko przy wspólnym i równym udziale możemy je rozwijać. Jestem feministą, jeśli to coś pomoże.
Co to znaczy, że jesteś feministą?
Uważam, że kobiety powinny mieć równe szanse i prawa, móc rozwijać się zawodowo. Wciąż wiele tu pozostaje do zrobienia, także na Zachodzie.
Czytelnicy chcieli wiedzieć, co jest dla ciebie ważniejsze: religia czy narodowość? A z czym bardziej identyfikują się ogólnie mieszkańcy Syrii?
Odpowiem na to pytanie inaczej: widzę siebie przede wszystkim jako człowieka. Jeśli skupiamy się na narodowściach, kulturach i religiach, przestajemy widzieć to, co jest ważne.
Natknąłem się kiedyś na komentarz na Facebooku, gdzie ktoś chyba właśnie z Polski mówił, że nie chce imigracji, bo nie chce islamizacji kraju i pomyślałem wtedy: „Kto w taki sposób myśli w 21 wieku?” Kiedy myślimy o uchodźcach, trzeba pamiętać, że mówimy o biednych ludziach uciekających przed wojną, nikt tu nie przyjeżdża z planem, by kogokolwiek nawracać. Oczywiście nie chcę sugerować, że tylko Polacy tak myślą, albo że wszyscy Polacy tak myślą. Opinie na pewno są podzielone.
Ale przecież zagrożenie jest realne; w europejskich miastach dochodzi do ataków terrorystycznych. Co zrobić z ISIS i jego prowokacjami?
ISIS to wielki znak zapytania dla mnie i wielu Syryjczyków. Biorąc pod uwagę rozwój technologii, Google Earth, narzędzia, które pozwalają na podgląd każdego miejsca na ziemi w każdej chwili, jak to możliwe, że tej w sumie niewielkiej grupy nikt nie jest w stanie powstrzymać? Stany, Wielka Brytania, Francja nic nie mogą?
Nasuwa się pytanie; kto sponsoruje ISIS? Kto kupuje ropę, kto sprzedaje broń? Jakim cudem z taką łatwością zdobywają wpływy w regionie?
Dlatego myślę, że ISIS to narzędzie wykorzystywane do straszenia ludzi na zachodzie. Wcześniej straszakiem był komunizm.
Myślę, że obecnie jedynym sposobem na walkę z ISIS byłoby uszczelnienie tureckiej granicy i przerwanie handlu ropą i bronią.
Komu lepiej pomagać: uchodźcom w obozach na Bliskim Wschodzie, czy tym, którzy przedostali się do Europy?
To kontrowersyjna sprawa i nie chcę tu sugerować, że pomagać można tylko jednym a nie drugim. Osobiscie uważam, że uchodźcy w obozach są w najtrudniejszej sytuacji. Z moją organizacją pomagamy np. ludziom, których obóz ulokowany jest na cmentarzu. Nie ma tam sanitariatów, szpitala, w zasadzie to nie ma tam nic.
Jeździsz czasem do obozów w Syrii?
Nie, ostatni raz byłem tam w lutym 2014 roku. Od tamtej pory stało się to zbyt niebezpieczne. Straciłem łączność z tymi, którzy zostali na miejscu, z rodziną.
Jak możemy pomagać? Ludzie boją się, że co wyślą, zostanie przechwycone.
Trzeba działać z zaufanymi ludźmi. Ja staram się jak najdokładniej pokazywać co robimy z funduszami. Nie pobieram żadnych opłat manipulacyjnych ani pensji dla siebie.
To musi prowadzić do pytania: z czego żyjesz?
W życiu codziennym pomagają mi znajomi. Właściciele mieszkania, w którym mieszkam, nie pobierają ode mnie czynszu za dni, które spędzam na wyjazdach. Nie wychodzę zbyt często ze znajomymi. Nie mam na to czasu.
Czujesz, że masz misję?
Chcę pokazać, że można pomagać potrzebującym nie pobierając za to pensji w wysokości £100,000 rocznie.
Kończyłeś studia informatyczne. Jak z informatyka wyrósł społecznik?
Licencjat w Syrii zrobiłem trochę z przypadku. Naszym rodzinnym interesem była fabryka tekstyliów, zawsze więc zakładałem, że będę pomagał w jej prowadzeniu. Na kierunek studiów wybrałem informatykę, bo są to poważane, społecznie akceptowane studia. W wojnie straciliśmy cały dorobek i zrozumiałem, że prawdopodobnie koniec końców dyplom będzie mi niezbędny, by znaleźć pracę. Znalazłem więc program studiów w Exeter, który łączył to, co mnie interesuje: zarządzanie i biznes, z tym, co już umiałem: informatyką. Wykorzystuję wiedzę ze studiów do prowadzenia i ulepszania strony.
Masz jakieś przesłanie, z którym chciałbyś zostawić czytelników?
To przesłanie ogólne, które staram się zawrzeć podczas spotkań: nie warto generalizować, w każdej kulturze można znaleźć coś dobrego i coś złego. Chciałbym, by pamiętali, że mówiąc o Syryjczykach, uchodźcach, ludziach z Bliskiego Wschodu, tak naprawdę mówią tylko o swoich odczuciach, o sobie.
Baraa, dziękuję bardzo za rozmowę.
Nie ma problemu. Mam nadzieję, że zobaczymy się i porozmawiam z polską społecznością, czy to w Edynburgu, czy tutaj na południu Anglii.
O rozmówcy:
Baraa Ehssan Kouja: ur. 1988 w Aleppo, absolwent studiów informatycznych na uniwersytetach w Aleppo i w Exeter. W latach 2012-2013 pracował z uchodźcami w Syrii. W UK mieszka od września 2014 roku, kiedy to przyjechał na studia - za które, jak często podkreśla, sam zapłacił. Zimą 2016 roku Baraa założył organizację charytatywną From Syria with Love. Jak mówi, organizacja została zarejestrowana po to, by zapewnić większą przejrzystość darczyńcom. Obecnie Baraa prowadzi spotkania edukacyjne n.t. Syrii oraz zarządza projektami „FSWL Empowerment” oraz „No Lost Generation”, zapewniającymi edukację dla dzieci i młodzieży z syryjskich i libańskich obozów. Pomaga również uchodźcom znaleźć pracę w UK.
Więcej o syryjskich uchodźcach w Szkocji w artykule: Syryjczycy, jak Polacy, przyjeżdżają tu pracować.
Komentarze 81
Jaki procent uchodzcow stanowia ci z Syrii?.Dlaczego w wiekszosci artykulow utozsamia sie wszystkich ktorzy przybywaja do Europy jakoby pochodzili z Syrii a stanowia znaczna mniejszosc ,moze ok. 20 %.
A moje stanowisko-nie jestem przeciwnikiem emigracji z Syrii ale jestem przeciwko otwieraniu szeroko Europy na wszystkie grupy afrykanskie i azjatyckie ktore szukaja benefitow w Europie .
Barack oddaj Nobla jak masz troche honoru w co wontpie.
Czytałem ostatnio artykuł o tym jak Czesi wzięli do siebie Syryjczyków, dali im mieszkania, pieniadze i wszelką pomoc. Po paru miesiącach Syryjczycy wynajęli autokar i zapakowali się w parę rodzin i pojechali do. ..Niemiec :) tam zatrzymała ich staż graniczna i odesłała z powrotem do Czech co się bardzo syryjczykom. Czesi zaś powiedzieli że skoro nie chcą ich pomocy to odesla ich z powrotem do Syrii :)
#3
w Czeskiej Republice jest wojna to ludzia sie nie dziwie, sam bym spie.dalał.
#3
w Czeskiej Republice jest wojna to ludzia sie nie dziwie, sam bym spie.dalał.