Do góry

Gdy przybyła na Wyspy prawie nie mówiła po angielsku. Teraz ma kancelarię prawną

Pochodząca z Poznania Marta Williamson przybyła do UK w 2002 r. i nie mówiła po angielsku. Teraz prowadzi własną kancelarię prawną, zatrudnia 6 osób, szuka nowego prawnika i właśnie otworzyła nowe biuro w angielskiej miejscowości Malpas.

Firma Marty – My Local Solicitor Ltd. – powstała sześć lat temu jako kancelaria konsultingowa. Na początku Marta działała na zasadzie poczty pantoflowej i wizyt w domach klientów. Dziś jej kancelaria zatrudnia sześciu konsultantów i właśnie poszukuje prawnika specjalizującego się w sprawach spadkowych. Zasada jest taka, że zatrudnione osoby zatrzymują 70 proc. sumy z wynegocjowanych opłat. – czytamy na stronie The Gazette.

Gdy 22 lata temu Marta przybyła do północnej Walii z rodzinnego Poznania to wszystko wydawało się nierealne. Miała wtedy 19 lat. W Polsce uczyła się rosyjskiego i niemieckiego. Do Wielkiej Brytanii przyjechała na rok, aby nauczyć się angielskiego. Na życie zarabiała jako kelnerka.

Przypadkiem pobliski Bangor University otworzył kierunek prawniczy. A że Marta od dziecka chciała być prawnikiem, to po uzyskaniu stypendium sponsorowanego przez Unię Europejską, rozpoczęła studia.

Pierwszy rok był bardzo trudny, ale nigdy nie oblałem żadnego egzaminu. Rozumiałam wykłady, ale wracałam do domu i przepisywałam notatki oraz tłumaczyłam je na polski. Powiedziałam sobie, że będę się uczyć dziesięć razy więcej niż inni

– opowiada Marta.

Codziennie odbywała dwugodzinną podróż autobusem w obie strony ze swojego domu w Conway do Bangor.

Po trzech latach ukończyła jeszcze LPC w Chester, a następnie dołączyła do kancelarii Cyril Jones i Stanley Williams w Wrexham. Niewiele później została okrzyknięta w lokalnych mediach pierwszym polskim radcą prawnym w Walii.

Po urodzeniu dwóch synów, zrobiła sobie przerwę w karierze. Gdy dzieci podrosły, zdecydowała się stworzyć własną firmę.

Byłam zdeterminowana, aby wszystko zorganizować tak, żeby spędzić jak najwięcej czasu z dziećmi, bo tego się nie odzyska. Teraz gdy pracuję w pobliżu mojego domu, jest idealnie. To samo chciałam zapewnić innym prawnikom – elastyczną opcję i dać im więcej swobody. Kiedy staliśmy się nieco więksi, wynajęliśmy mały lokal w parku biznesowym, a teraz jesteśmy największą kancelarią prawną w tym miejscu.

Komentarze 6

Negocjator
7 837 9
Negocjator 7 837 9
#102.03.2024, 17:03

Phi! Też mi nowina. Mój pracodawca cały czas uważa, że znam język angielski… A ja nie nie wiem jak mu powiedzieć prawdę, słów brakuje…

eptereptep
1 154
eptereptep 1 154
#202.03.2024, 18:42

Phi! Gdy jakiś Anglik rzuci w pracy swoiskim "ku^%a" mówię mu, że jego polski jest lepszy niż mój angielski...

Zbychu_zPlebani
7 840
#302.03.2024, 20:11

Kiedyś piłem z kumplem. Jakaś gadka szmatka. Co temat o jakimś znanym gościu celebrycie to kumpel kończył: "może jego córka jest studentką prawa? hihihi, hahaha".

Tak do porzygu. Głupio mi trochę było, bo nie łapałem.

Wypiłem trochę i nabrałem odwagi i go pytam:

"stary, czemu ty tak nabijasz się ze studentów prawa?

"Bo widzisz: prawnik, polityk, ksiądz i dziewczyna spod latarni to jeden gatunek. Każde z nich mordą na chleb zarabia."

Sokole
10 601
Sokole 10 601
#402.03.2024, 21:36

#1 powiedz mu wprost:

lyssyn kurwa, maj inglisz is wery chujowy.

dysmonnka
94
#506.03.2024, 11:41

Brawa, oby wiecej takich sukcesow :)

Negocjator
7 837 9
Negocjator 7 837 9
#606.03.2024, 11:59

Taaa, cytat z kabaretu Potem mi się przypomniał. Skecz “Dramat Piaskowy”.

Staś do Nel: Choć jesteśmy na pustyni ja wciąż odnoszę same sukcesy.

Fata Morgana (do zadań specjalnych) ripostuje Stasiowi: Choć odnosisz same sukcesy to wciąż jesteśmy na pustyni.