Ilu znacie Polaków, którzy za partnerkę wybrali sobie kobietę z innego kraju? I analogicznie, o ilu przypadkach Polek, które związały się np. z Brytyjczykami słyszeliście? Jest różnica? Jest. I to ogromna. Polscy mężczyźni w Wielkiej Brytanii w 95 proc. przypadków wiążą się ze swymi rodaczkami. Dla odmiany, aż jedna czwarta dzieci tutejszych Polek ma ojca, który nie pochodzi z kraju nad Wisłą.

Skąd bierze się ta nieproporcjonalność? Ilu fachowców, tyle punktów widzenia. Prof. Bogusław Pawłowski, kierownik Katedry Biologii Człowieka na Uniwersytecie Wrocławskim uznał niegdyś, że rozwiązanie leży w ewolucji, stwierdzając: “Kobieta, podobnie jak szympansica, jest egzogamiczna: oznacza to, że to ona opuszcza rodzinę czy grupę, aby iść do mężczyzny. Ma to odzwierciedlenie nawet w języku: kobieta przecież ‘wychodzi’ za mąż, a mężczyzna ‘bierze’ żonę.”
Nieco inne spojrzenie na sprawę mają psychologowie. I to właśnie z reprezentantką tychże, Sylwią Kiro Żabińską-MacIntyre z edynburskiego Centrum Rozwoju Terapii i Wsparcia Feniks, postanowiłem porozmawiać.
Krzysztof Mielnik-Kośmiderski: Jeśli faktem jest, że 1/4 potomstwa Polek w UK ma ojców innych narodowości, to dysproporcja w liczbie związków musi być jeszcze większa. Trafiłem niegdyś na statystykę wskazującą, że - jeśli mówimy o nas, Polakach - niemal 9 na 10 przypadków związania się z obcokrajowcem dotyczy kobiet. Skąd aż taka różnica?
Sylwia Kiro Żabińska-MacIntyre: Choć ciężko byłoby mi przytoczyć dokładne statystyki, rzeczywiście różnica jest duża. A skąd się to bierze? Chyba warto zacząć od tego, czego dzieci od najmłodszych lat uczone są przez rodziców czy inne bliskie im osoby, a potem przejść do doświadczeń szkolnych i tego, na rozwój jakich cech i umiejętności kładzie się nacisk.
Język, komunikacja, bycie w relacji - bo na nich trzeba by było skupić się na wstępie, traktowane są jako domena bardziej kobieca, niż męska. Nacisk, jaki kładzie się na naukę przedmiotów humanistycznych, jest większy w przypadku dziewczynek niż chłopców. Dlatego więcej ich wybiera potem filologie i kierunki dotyczące komunikacji. Chłopaków znacznie częściej zachęca się do wyboru studiów technicznych lub informatycznych.
Jeśli więc chodzi o ćwiczenie umiejętności językowo-komunikacyjnych, to chłopców niestety często się w tym obszarze zaniedbuje. Uważa się, że nie to będzie im potrzebne - i w ten sposób w późniejszym życiu stawia się ich w trudniejszej sytuacji.
To, co wymieniasz składa się na stronę werbalną…
Tak. Drugą rzeczą jest z kolei kwestia komunikacji niewerbalnej. Czyli tego, że wiele dziewcząt ładnie się uśmiechnie, przeczesze włosy, przygryzie wargę, czy zrobi jedną z tysiąca tych małych rzeczy, z powodu których męskie głowy się za nimi obrócą. Ale za takie zachowania też są one chwalone od dzieciństwa.
Widzimy więc, że do lepiej wyćwiczonych umiejętności społecznych i znajomości języka obcego, dochodzi jeszcze jedno, nie mniej ważne narzędzie.
Odnoszę wrażenie, że mężczyzna ma znacznie mniejsze pole manewru.
Te związki, z którymi się spotykam - gdzie mężczyzna jest z Polski, a kobieta nie, są z reguły układami, w których partner jest dobrze wykształcony, zna język, potrafi odnaleźć się w tutejszym otoczeniu sam. I właśnie te dwa ostatnie czynniki wydają się mieć największe znaczenie.
Duża część naszych mężczyzn trzyma się w polskim środowisku, czując się w nim znacznie pewniej. Łatwiej jest zapoznać się z innymi Polakami, wiedząc co jest w danej grupie przyjęte; spędzać czas w sposób odpowiadający naszym oczekiwaniom, wychodzić na mecze, na piwo, na koncerty. Tylko w jaki sposób poznawać wtedy miejscowe dziewczyny?
Z kolei gdy Polki przyjeżdżają do nowego kraju, znacznie częściej nawiązują znajomości z ludźmi niezależnie od ich nacji. Znacznie szybciej odnajdują się też w nowym środowisku. A gdy uśmiechają się do nich i faceci z Polski i miejscowi - no, widzisz sam, mają w czym wybierać.
Co jeszcze sprawia, że ta statystyczna dysproporcja jest tak ogromna?
Odwróćmy na chwilę role i zastanówmy się razem. Twoja żona jest Polką. To dlatego, że “tak wyszło”, czy tak to sobie zaplanowałeś?
Dość sporo podróżując, obracałem się w towarzystwie osób z różnych krajów. Oczywiście skłamałbym twierdząc, że to nie cechy fizyczne dziewczyn były tym pierwszym czynnikiem, który kazał mi zwrócić na nie uwagę. Kiedy jednak rozglądałem się za potencjalną żoną, obok wyglądu miało dla mnie duże znaczenie, by partnerka miała podobne do mojego podłoże kulturowe, czy doświadczenia z dzieciństwa. Żeby można było wspólnie powspominać programy telewizyjne, kreskówki, książki, czy nawet wspólnie ponarzekać czasem na rzeczywistość. Krótko mówiąc: mieć taki wspólny front.
A dlaczego Ci na tym zależało?
To Ty jesteś psychologiem (śmiech)
Tak, jestem psychologiem (śmiech), dlatego zaproponuję, żebyś zadał sobie pytanie: “Dlaczego to było dla mnie ważne?” Zadam to pytanie inaczej, bo już masz żonę. Co ci to daje, że jest Polką?
Na pewno poczucie większej jedności. Pewną gwarancję faktycznego porozumienia między nami - nie tylko w sferze uczuciowej, ale również mentalnej, czy kulturowej. Podłoże. Myślę, że nasze małżeństwo w mniejszym stopniu narażone jest na niezrozumienie intencji, czy natury działań tej drugiej osoby.
I co to może dawać w związku?
Pełniejszą komunikację? Większy poziom bliskości? Rozumiemy nawzajem swoje zachowania, potrzeby… przynajmniej na tyle, na ile jesteśmy w stanie rozpoznać to w niełatwej przecież relacji mężczyzna - kobieta.
Super. To jak już mamy to podłoże, zapytam Cię jeszcze, jak myślisz, że czułbyś się będąc w związku z kobietą z innego kraju?
Chyba trochę gorzej…
Dlaczego?
Może ze względu na obawę przed konfliktami wynikającymi właśnie z tych odmiennych doświadczeń, czy obyczajowości? Pewnych rzeczy przecież nie da się przełożyć na inny język. Moja rodzina byłaby dla niej egzotyką, a mój kraj stanowił ciekawostkę geograficzną.
I wiesz, ja mam wrażenie, że to, o czym mówisz, ma miejsce bardzo często. Myślę, że bardzo wielu mężczyznom może zależeć na tym, by mieć wspólną płaszczyznę porozumienia z partnerką, żeby nie było tych potencjalnych niebezpieczeństw, nieporozumień itd. Jeśli chodzi o kobiety, są one często bardziej otwarte na eksperymentowanie w tym obszarze.
Można to też ująć w ten sposób, że panowie lubią wiedzieć, na czym stoją. Że przynajmniej w domu “będą mieli spokój”. Nie będą musieli się obawiać, że wydarzy się coś nieprzewidzianego.
Wiemy więc już, że pod tym względem zachowujemy się bardziej zachowawczo, niż kobiety. Skąd się bierze ta różnica w podejściu?
Każdy przypadek jest indywidualny, ale jeżeli już mamy mówić o ogólnych zależnościach, może wynikać to częściowo również z tego, że dziewczyny działają bardziej emocjonalnie. Jak serce zabije mocniej, to mniej rozważają takie kwestie, jak kto, dlaczego i co będzie potem? Szczególnie na początku znajomości.
Jeśli, dajmy na to, jest to jakiś elegancki, opalony Włoch, czy - przenosząc na tutejsze warunki - mężny, przechadzający się w kilcie Szkot, lub ktokolwiek, kto w jakiś sposób je ujmie, to wierz mi, że na początku nie będzie dla nich takie ważne to, czy oglądali te same filmy… My, kobiety, po prostu patrzymy trochę inaczej. Naszymi działaniami kierują inne czynniki.
Z tego co mówisz można by wywnioskować, że w przypadku kobiet wszystko sprowadza się do emocji.
Jeśli człowiek się zakocha, to podchodzi do tego w sposób intuicyjny. I to dotyczy wszystkich, bo przecież mężczyźni nie są bynajmniej pozbawieni emocji. Ale faktycznie zdarza się, że często patrzymy na inne rzeczy, albo na te same, ale w różny sposób. Ludzie są, jacy są. Trzeba to przyjąć.
Jeden z moich przyjaciół wyjaśnił mi kiedyś, dlaczego woli nie eksperymentować. Chodziło o taką banalną sprawę, jak zamawianie różnych rzeczy w restauracjach. Jeżeli już wie, że coś mu smakowało, to wraca do tej samej knajpki i zamawia jedną lub dwie znane mu potrawy, bo wie, że zawsze będzie to coś, co mu sprawi przyjemność.
A ja często zamawiam różne rzeczy. Czasami prowadzi to do odkrycia czegoś fascynującego, a czasami ląduje mi na talerzu taka podeszwa, że za żadne skarby nie jestem jej w stanie ruszyć. To nie jest więc kwestia różnicowania: to jest dobre, a tamto jest złe. On bierze to, co w jego ocenie jest dobre ze względu na smak, a ja z kolei biorę to, co odpowiada mi ze względu na upodobanie do eksperymentowania.
To troszkę przypomina to, co się wydarza w relacjach. I tak warto byłoby chyba na to patrzeć.
Karnacji nie zmienimy, przystojniejsi nie będziemy. Na co poleciłabyś zwrócić uwagę polskim facetom, aby w oczach naszych pań jawili się jako partie atrakcyjniejsze, niż jest to obecnie?
Pytasz znowu o “nasze panie”, a ja uważam, że polscy panowie też są w stanie wchodzić w związki z kobietami różnych nacji. Polacy mają wiele wspaniałych cech. Potrafią być w rzadko spotykany sposób lojalni, szarmanccy, spontaniczni i kreatywni. Często nie poddają się w obliczu przeciwności i jeśli tego naprawdę chcą, sprawiają, że kobieta czuje się szczególna.
Cofając się do przeszłości - wielu polskich żołnierzy zostało po wojnie w Szkocji, założyło tu rodziny i jest do dziś bardzo mile i z uznaniem wspominanych. I jestem w pełni przekonana, że nasi mężczyźni nadal posiadają tego wyróżniającego nas “polskiego ducha”. Kwestia w tym, żeby wierzyć, że jest się równie dobrym jak inni, stopniowo poszerzać sobie krąg znajomych, eksponować mocne cechy, ale i nie zaniedbywać pracy nad tymi, które jeszcze przydałoby się ulepszyć. Bo, jak w większości przypadków, to praktyka czyni mistrza.
Sylwia Kiro Żabińska-MacIntyre jest magistrem psychologii Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. Problemy adaptacyjne i różnice międzykulturowe stanowią jeden z głównych obszarów jej zainteresowań. W Centrum Rozwoju,Terapii i Wsparcia Feniks prowadzi m.in. sesje terapeutyczne dla klientów indywidualnych i par.
Komentarze 386
To dla prof S. Życzę upamiętnia żeby nie było za puźno.
Bo na teraz to on ma w rodzinie kogoś kochającego szympansy i sam pochodzi z takiego " związku" tfu holtera zboki.
późno
Nazywa sie to "syndrom egzotycznej pały" uwarunkowany jest kompleksami, szeroko pojetymi brakami w zyciorysie gdzie egzotyczny gach daje iluzoryczne uczucie rozwiązania powyzszych.Faktem jest, ze kobieta jesli jest choć odrobine ladna a Polska przeciętna wypada o lata swietlne lepiej niz np. brytyjska, znajdzie sobi latwiej zagranicznego pana niz analogicznie jej rodak.Dzieje sie tak z prostej przyczyny,mianowicie od kobiety mniej sie wymaga, praktycznie jusi ladnie wygladac,wykonywac prozaiczne prace domowe i czesto uchylac spódnicy i dzieki tak malym oczekiwaniom od kobiet (uwarunkowanych ich mozliwosciami) tyle Polek znajduje sie w "obcych " malzenstwach/ciążowych relacjach i tu nawet wystarczy znajomosc dwustu słów,zeby istniec z egzotycznym chlopakiem.
A ja postawię tezę, że to tacy jak ty Legoski sprawiają, że polskie kobiety wolą wiązać się z obcokrajowcami. Nie dosyć, że nie opanowałeś własnego języka w stopniu, który pozwoliłby ukryć twoje braki intelektualne, to jeszcze główny aspekt, który poruszył twoje zwoje mózgowe to porównanie do szympansa. Z czego wnioskuję, że zostałeś stworzony "na obraz i podobieństwo", a jedyne własne pokrewieństwo jakie dopuszczasz jest co najmniej biblijne. Zapewne idea ewolucji jest dla ciebie abominacją, czyż nie? I czemu dziwić się, że zdrowe na umyśle rodaczki wolą przekazać swoje geny nawet mieszkańcom wyspy St.Kilda, niż użerać się całe życie z panem i władcą z bożej łaski i namaszczenia.
Jeżeli kobieta ma wybór: mieć służbę lub być służbą - nie zastaniawia się dwa razy. Nie miejmy o to do nich pretensji (tylko do siebie). Każdy sam podejmuje decyzje z kim, kiedy i jak będzie się spotykać. Oczywiście kobietom łatwiej jest oczarowywać stąd właśnie ta dysproporcja "9/10". Zresztą to Polki są najpiękniejsze na całym świecie. :-*