Pęknym snem uraczył go Pan tej nocy ... Miłości aktem pełnym objęci zabili wszelkie lęki siane przez życie. Obudził się a Jej nie było. I nie było nigdy. Sen ten nadal uważał za piękny bo w nim tylko nadzieja. Ale czy napewno ? Skrzywił się i podnióśł z łóżka- Co mnie nie zabije to wzmocni -wyszeptał sam do siebie jakby nie do końca w to wierzył. Rozpoczął się nowy dzień a za oknem deszcz pukał o parepet informując go jak jest szaro i ponuro. Nie wyglądał jeszcze na zewnątrz, ale wcale mu się nie śpieszylo. Nie chciał się zniechęcać jeszcze bardziej widokiem osiedla na którym mieszkał. Przygotował sobie kawę i pijąc ją krążył po swoim 2-pokojowym mieszkaniu na 2 piętrze. Coś było nie tak. W każdy inny dzień usiadł by z tą kawą na starej, wytartej kanapie ale nie dzisiaj. Krążył po mieszkaniu, mimo iż nie wiedzial czy czegoś szuka czy poprostu nie chce mu się siedzieć. Był jakiś pobudzony i nawet kawa smakowała całkiem inaczej...ku jego zdziwienu lepiej. Nagle z sypialni dobiegł go dźwięk budzika, ktory nastwiał każdego wieczora na dwa alarmy: Jeden miał go obudzić a drugi, późniejszy od pierwszego o 25 minut, informował go że czas wychodzić. Wszedł do sypialni i wyłaćzył piskliwy dzwonek i wtedy właśnie uderzyła go ta dziwna myśl, jakby przeczucie, że tego dnia miało zdarzyć się coś wyjatkowego.... Zabrał rzeczy i wyszedł z mieszkania.
Kilka godzin później stał wsluchując się w rytmiczny turkot, maszyny którą obsługiwał. Rutyna robiła swoje, więc pomimo rozkojarzenia mógł spokojnie wykonywac swoją pracę. Ale dziwne uczucie, które naszło go tego rana, dalej dawało mu do myślenia. Ciągle czuł, że ten dzień nie może być taki jak inne, i chociaż natura pesymisty nie pozwalała mu popuszczać wódz wyobraźni to wiedział, że dzisiaj musi zdarzyć się coś miłego. Więcej...uważał że dzisiaj nastapi jakiś przełom. Maszyna zapiszczała, budząc go z lekkiego zamyslenia. Sygnał ten słyszał kilka razy na dzień. Informował on operatora maszyny o konieczności wymiany wkładu z klejem. Otworzył więc metalową, przeciwogniową szafkę i wyciągnął z niej kolejne dwa wkłady. Postawił jeden na stole, a z drugim podszedł do maszyny. Otworzył pokrywę i wyciągnął pusty pojemnik i już miał montować nowy kiedy zobaczył coś co na kilka chwil pozbawiło go oddechu.... Kilkanaście metrów od niego stała Ona. Kobieta, o której śnił ostatniej nocy i niezliczoną ilość razy wcześniej....
Rozległ się głuchu dźwięk, który gwałtownie wyrwał go z ogromnego zaskoczenia. Spłoszony spojrzał na podłogęi i zobaczył na niej rozbity wkład z klejem...-Kur,,, mać - przeszło mu przez myśl. Wkład nie nadawał się już do użytku. Podnióśł glowę i spojrzał ponownie w ich kierunku, Oboję patrzeli na niego a Dawid, kierownik zmiany miał minę jakby zaraz miał wręczyć mu zwolnienie na piśmie. Ale nie to go zaciekawiło. Ona również stała tam nadal i przypatrywała mu się z lekkim, niezwykle sympatycznym uśmichem na ustach. Teraz dostrzegł jej niebieskie oczy i niesamowicie zgrabną figurę...Była piękna !!! Kierownik szedł w jego stronę, żywym krokiem z bardzo nieciekawą miną.- Kwiecień coś ty zrobił idioto ?!!!! - Dawid prawie wykrzyknął kiedy stał już obok niego.- Przepraszam panie kierowniku, upuściłem to przez przypadek- wymamrotał i już czekał na kolejne obelgi .- Wiesz ile kosztują nas te twoje pieprzone przypadki ?!! W zeszłym tygodniu było to samo. - kontynuował wrzeszcząc kierownik , a na czole wyskoczyła mu gruba, sina żyła.-Przepraszam panie kierowniku, to się więcej nie powtorzy- zabrzmialo to żałośnie. Czuł, że skomle i poczuł się podle wiedząc jak beznadziejnie musi to wygladać. Zastanawiał się co Ona myśli teraz patrząc na niego. Ale nie patrzała. Opuściła głowę i wyglądała na dość zdenerwowaną. - Kwiecień (nienawidził kiedy mówiło się do niego po nazwisku) to jest twoja ostatnia szansa !!! Jesteś w stanie to zrozumieć ?? To lepiej przyjmij to do świadomości, bo odtąd będę Cię obserwował ... Jeden drobny bląd i możesz szukać sobie nowej roboty !! - Niemal wysapał mu to w twarz. Obrocił się na pięcie ruszył w kierunku biura czerwony jak burak. Kiedy mijał Ją zprzystanął na sekundę, obrocił się w jej stronę i niemal wrzasnął na tą niewinną dziewczynę ;-Przykro mi paniusiu, ale chyba nie jestem w nastroju żeby dać Ci dzisiaj pracę. Lepiej już idź i poszukaj gdzie indziej !!! - kończąc zdanie spojrzał jeszcze szybko w jego kierunku jakby chciał mu powiedzieć "widzisz do czego doprowadziłeś??? przez Ciebie ta biedna dziewczyna nie dostanie pracy" ....Zrobiło mu się strasznie przykro,,,Może rzeczywiście dostała by pracę, gdyby nie on . spojrzał jeszcze raz w tamtym kierunku ale jej już nie bylo. Zmierzała szybkim krokiem ku wyjściu. -Kretyn - mówił do siebie w myślach kiedy podnosił z podłogi rozbity wklad....
....przepraszam marco20 że wchodzę w Twoją opowieść . Po prostu rozmarzyłem się, mysle iz zrozumiesz.........Tego dnia kiedy wrócił do siebie długo nie mógł zasnąć. Nie pomogła nawet butelka szkockiej którą kupił aby w samotnosci spić z kieliszka swe żale. Wiedział że cos w nim pękło .......... Kiedy późno w nocy morfeusz odwiedził go, on nim popadł w ciemność ....kończył właśnie układać wiersz dla Niej : Umarły jeszcze będę wielbić ciebieI nie zapomnę pod ziemią, czy w niebie,O twej jasności --Boś ty mi była nie próżnym marzeniem,Nie bańką zmysłów tęczowej nicości,Lecz byłaś ducha ożywczym pragnieniemWiecznej miłości!Nie otoczyłaś mnie pieszczotą senną,Ani też falą spłynęłaś płomiennąNa pierś stęsknioną,Nie wprowadziłaś mnie na róż posłanie,Gdzie tylko ciała w upojeniu toną,Lecz mi piękności dałaś pożądanie,Moc nieskończoną.............Wstawał krwawy świt ,.... kiedy słońce walczyło z nocą o prymat a jego blask docierał jedynie niewielkimi kosmykami w pobliże ponurego sennego okna . ......była czwarta rano kiedy otworzył oczy, jeszcze przez chwilębłądził myślami i powracał do marzeń sennych..w końcu jednak obudził się . Zbyt wcześnie ........Kiedy wszedł do kuchni i zaparzył herbatę wzrokiem szukał przez moment papierośnicy by po chwili zaciągnąć się dymem chesterfielda. Wtedy zrozumiał że cos w nim umarło............. spokojnym ruchem wlał w siebie resztę whisky i podszedł do lustra. Patrzyły na niego zastygłe w milczeniu oczy..............
Znowu kładł się spać. Codzienność go dobijała, nie mógł znieść myśli, że jutro także musi się obudzić i odbębnić codzienny, niezmienny rytuał: Praca, paskudny obiad z mikrofalówki, samotne oglądnie telewizji, szybka nudna kąpiel i sen. To samo każdego dnia.
Był operatorem maszyny w zakładzie produkującym plastikowe nakrętki do butelek. Zjawiał się tam codziennie o 6 rano przez ostatnie 5 lat i miał już tego serdecznie dość.
-"Rzucę to w cholerę"- powtarzał w duchu niejednokrotnie, lecz nigdy nie zrobił w zasadzie nic konkretnego w tym kierunku. Praca mu tak naprawdę odpowiadała. Stał tam każdego dnia przez 8 godzin i naciskał kilka guziczków, wymieniał wkałdy ze specjalnym klejem i wykonywał jeszcze kilka lekkich prac. Ogólnie nie była to cięzka harówka, i nie to go w tej pracy wkurzało. Wkurzała go myśl, że On, niegłupi i młody facet robi coś tak nieambitnego. Zawsze uważał, że stać go na więcej ale nie potrafił się za to zabrać.
Tego wieczora było jak zwykle. Oznacza to, że wrócił do domu po pracy około godziny 5 po południu. Zwyczajowo robił wszystko jak najszybciej by przed spaniem posiedzieć jeszcze chwilkę przed telewizorem i starym, zużytym komputerem, który obiecywał sobie wymienić w nadchodzącym roku. Jak każdego dnia tak i teraz wyczekiwał godziny 22, kiedy to mógł położyć się spać bez obawy, że bedzie spał za długo lub za krotko i jutro będzie czuł się przez to źle podczas pracy. Lubił spać. Sen był dla niego jedynym ukojeniem... Zawsze mogł liczyć, że przysni mu się coś pięknego, że przysni mu się Ona. A śniła mu się prawie każdej nocy ...